Marcin Chudzik: Zawodniczki i sztab wykonali tytaniczną pracę. Co dalej? Nie ma rzeczy niemożliwych!
To jedna z największych sensacji w historii zawodowej ligi w naszym kraju. Grot Budowlani Łódź wyeliminowali w ćwierćfinale fazy play-off aktualne jeszcze mistrzynie Polski z Polic, choć do play-off przystępowali dopiero z szóstego miejsca. Jak zapewnia prezes łódzkiego klubu, to dopiero początek walki, bo Budowlane wcale nie mają zamiaru zadowalać się samym awansem do najlepszej czwórki TAURON Ligi.
TAURONLIGA.PL: Nigdy wcześniej w historii zawodowej ligi nie mieliśmy sytuacji w ćwierćfinale play-off, by drużyna z szóstego miejsca po fazie zasadniczej rozgrywek była w stanie wyeliminować ekipę z trzeciego miejsca. Czy waszą wygraną z mistrzyniami Polski z Polic można rozpatrywać w kategorii cudu?
MARCIN CHUDZIK: Sam nie wiem, jak to nazwać. Na pewno należą się wielkie słowa uznania dla zawodniczek i sztabu za tytaniczną pracę, którą wykonali w ostatnich tygodniach. Zarówno jeżeli chodzi o samo przygotowanie do meczów, jak i taktyczne rozpracowanie zespołu z Polic. Jestem z nich wszystkich tym bardziej dumny, że rozegraliśmy z Chemikiem trzy bardzo dobre mecze, które stały na wysokim poziomie. Jedyne co mnie zastanawia to fakt, że wygraliśmy dwa wyjazdowe mecze, a u siebie przegraliśmy, nie wiem z czego to wynika, że na wyjeździe prezentujemy się odrobinę lepiej? Tak czy inaczej jestem bardzo szczęśliwy, bo poza półfinałem mistrzostw Polski pozostał bardzo trudny rywal, aktualne mistrzynie, niedawne zdobywczynie TAURON Pucharu Polski. Zaczęliśmy grać jak prawdziwy zespół, te starcia z Policami pokazały, że wspólnie można wygrywać nawet z rywalkami, które na papierze mają mocniejszy skład czy więcej gwiazd. Dobrze funkcjonujący zespół jest w siatkówce najważniejszy, to samo było widać choćby w męskiej Serie A, po odpadnięciu gwiazdorskiej ekipy z Perugii.
TAURONLIGA.PL: Spodziewał się pan tego sukcesu, gdy Chemik wyrównał stan rywalizacji w Łodzi i decydujący mecz miał się odbyć w Szczecinie?
Zdawaliśmy sobie sprawę, że mecz numer trzy będzie zdecydowanie trudniejszy niż ten pierwszy, wygrany także na wyjeździe. Niemniej jednak widziałem po twarzach dziewczyn, że one wiedzą, że są w stanie znowu wygrać w Szczecinie. W kluczowym meczu zagraliśmy, jak dotychczas, najlepsze spotkanie w sezonie. Dotychczas, bo liczę że jeszcze sporo dobrego grania przed nami.
TAURONLIGA.PL: Jakie stawialiście sobie cele przed sezonem?
Gdy budowaliśmy zespół, naszym celem był awans do czołowej czwórki. Tyle tylko, że rywalizując w europejskich pucharach pogubiliśmy po drodze trochę punktów i sezon zasadniczy skończyliśmy na szóstym miejscu. Wtedy czwórka zaczęła się od nas oddalać. Tym bardziej jestem więc szczęśliwy, że z tej pozycji udało nam się awansować do półfinałów. Skoro powiedzieliśmy pierwsze słowo, to trzeba spróbować powiedzieć kolejne. Motywuje nas bardzo reakcja w Łodzi. Gdy o piątej rano wróciliśmy ze Szczecina pod halą czekało na nas ponad sto osób, z racami i flagą z napisem: wszystko jest możliwe! Na pewno do Rzeszowa pojedziemy z podniesionymi głowami, nie mamy nic do stracenia, a wszystko do wygrania. Spróbujemy powalczyć, sprawić kolejną niespodziankę.
TAURONLIGA.PL: Turecka atakująca Melis Durul to jeden z najbardziej udanych transferów tego sezonu?
Gra znakomicie, zgarnęła już siedem statuetek MVP, a w ćwierćfinale w średniej skuteczności ataku wypadła lepiej nawet od Jovany Brakocević. Trudno o lepszą reklamę jej gry. To dla nas wartość dodana, ale jeszcze raz powtórzę, że naszą siłą jest grupa, nie indywidualności. Polki plus Melis stworzyły super zespół, panuje w nim doskonała atmosfera, w roli kapitana kapitalnie spełnia się Monika Fedusio. Dobry klimat z szatni, także spoza boiska, przenosi się później na wyniki. To było widać w ćwierćfinale, jakim teamem my jesteśmy, a jak tego brakowało w Chemiku Police.
TAURONLIGA.PL: Postawienie na trenera Macieja Biernata to był strzał w dziesiątkę?
W naszym klubie od lat mamy takie zdanie, że nie ma sensu stawiać na stare, zgrane nazwiska zza granicy. Wcześniej stawiałem na Błażeja Krzyształowicza, teraz na Maćka, który jest w naszym klubie już dziewiąty rok. Zaczynał od podstaw, potem był asystentem i zapracował na swoją szansę. Obu tych ruchów nie żałowałem ani przez chwilę. Maciek już w zeszłym roku wyeliminował w ćwierćfinale Legionovię, którą prowadził Alessandro Chiappini. To też był duży sukces. Mam zatem mały apel do innych prezesów, żebyśmy częściej stawiali na młodych Polaków, mamy naprawdę dobre pokolenia trenerskie, tylko trzeba dać im szansę. Gdy słyszę, że kolejne kluby zatrudniają jakieś odgrzewane kotlety z Włoch, to moim zdaniem nie jest to dobry kierunek. Jako polska siatkówka musimy się sami szanować, zarówno pod względem zawodniczym, ale i szkoleniowców. Tego nam brakuje, bo powoli już czas, by nasze kadry też przejmowali polscy trenerzy. A by tak się stało, muszą wypromować się w klubach.
TAURONLIGA.PL: Półfinał to nie tylko walka o medale, ale i start w Lidze Mistrzyń.
Zgadza się, aż trzy zespoły będą miały okazję reprezentować Polskę i TAURON Ligę w Champions League, czwarty zagra w pucharze CEV, piąty Challenge. Także Budowlani dorzucili swoją cegiełkę do polskiego rankingu, dochodząc do ćwierćfinału tegorocznej edycji. Jest się o co bić.
TAURONLIGA.PL: Łódź to stolica kobiecej siatkówki?
Gdyby nie Stambuł, powiedziałbym że nawet europejskiej. Cieszy fakt, że w naszym mieście jesteśmy tak silni, dwa dobre zespoły odgrywają ważną rolę w polskiej kobiecej siatkówce. To cieszy, że my i ŁKS od finału w 2019 roku jesteśmy w takim miejscu. Pozostaje tylko się cieszyć, że taką liczbę dobrych meczów można oglądać u nas w domu i nadal będzie można oglądać. Już teraz jest pewny minimum jeden medal dla Łodzi i dwa zespoły w europejskich pucharach. Pytanie pozostaje tylko o kolor medalu lub medali i rodzaj europejskich rozgrywek. Mamy powody, by być dumnymi. A po cichu liczymy na łódzki finał, to by dopiero się działo!