Zuzanna Efimienko-Młotkowska: jesteśmy spragnione gry
TAURON LIGA: W niespełna 80 minut rozprawiłyście się z ŁKS-em inkasując kolejne trzy punkty. Co było kluczowe w tym meczu?
ZUZANNA EFIMIENKO-MŁOTKOWSKA (środkowa Developresu SkyRes Rzeszów): Myślę, że praca zespołowa. Oczywiście punktowo wyróżniała się Kiera i szacunek dla niej, bo grała bardzo solidnie. Dużo jednak miałyśmy akcji w obronie, wybloku, bloku czyli była to praca zespołowa. U nas to tak funkcjonuje, że każdy element musi niekoniecznie punktować, ale ze sobą współpracować. Blok-obrona u nas to jest jeden z najważniejszych elementów, który później daje nam kontratak, a na wysokiej piłce radzimy sobie bardzo dobrze. Po I secie miałam trochę obaw, że może się on przeciągnąć nawet do tie-breaka. ŁKS grał solidnie, a my bardzo nerwowo. Nie wiem czy narzuciłyśmy sobie jakąś presję. Jak straciłyśmy 1-2 punkty, to pojawiały się nerwy i byłyśmy takie po prostu elektryczne. Później pojawił się większy luz i wszystko zaczęło grać.
- W I secie nerwowość udzieliła się też waszemu trenerowi, bo dawno Stephane Antiga tak impulsywnie nie reagował.
- Trener musiał nas troszeczkę „sprowadzić na ziemię”. Nie było tak, że odpuściłyśmy, ale byłyśmy po prostu za bardzo nerwowe. Myślę, że ta cała nerwowość „poszła” do trenera, a z nas zeszła. Dobrze zareagowałyśmy.
- Żartobliwie mówiąc, to chyba coś podpadła pani rozgrywającym, bo przez trzy sety dostała pani w ataku tylko dwie piłki…
- Grałam bez punktów w ataku. Starałam się nadrabiać innymi elementami i myślę, że to się w miarę udało. Taka była charakterystyka naszej gry.
- Chyba pomogła wam znajomość Katarzyny Zaroślińskiej-Król, której mocno ograniczyłyście poczynania w ataku?
- Zdecydowanie. Wiedziałyśmy, że podstawa to jest zatrzymać Kasię, bo to jest główny motor napędowy ŁKS-u, i zdawałyśmy sobie sprawę, że ona jest sama w stanie wygrać mecz. Pamiętamy jak to było, gdy grała w Rzeszowie. Dlatego bardzo się cieszymy, że od pierwszych piłek ją przetrzymałyśmy. Nie wykreowała też się jakaś inna zawodniczka w ŁKS-ie, która mogłaby to pociągnąć.
- Sytuacja z koronawirusem już za wami?
- Tak, mam nadzieję, że się już nie powtórzy. Dziesięciodniowa kwarantanna to nic przyjemnego, ale część z nas to przeszła i to jest duży plus.
- Wygrywacie mecz za meczem z kompletem punktów, zachowując jako jedyny zespół w TAURON Lidze miano niepokonanego.
- Jest dobrze, ale nie ma co wpadać w wielki hurraoptymizm. Nie pamiętam sezonu w którymkolwiek byłabym klubie, żeby nie pojawiła się jakaś zniżka, bo nie da się utrzymać równej formy przez cały sezon. Dla nas najważniejsze jest to, żeby ona była na tyle wystarczająca, żeby wygrywać i nie tracić niepotrzebnie punktów. Szanujemy każdego przeciwnika i do każdego podchodzimy z takim samy nastawieniem. W czasach koronawirusa każdy zespół ma takie wahnięcia formy, że wszystko się może zdarzyć, również i u nas.
- Po tych wymuszonych przerwach spowodowanych COVIDEM 19, teraz intensywność waszych gier powina być większa, jeśli oczywiście koronawirus nie storpeduje terminarza.
- Jesteśmy spragnione gry. Mecz to zawsze jest dla zawodnika nagroda i coś na co pracuje się na co dzień. Trening, a mecz, to jest coś zupełnie innego. Jeżeli utrzymamy pełną koncentrację i zdrowie, co jest najważniejsze, to będzie super.
Powrót do listy