Zastrzyk adrenaliny w Białymstoku
AZS Białystok pokonał KPSK Stal Mielec 3:2 (27:25, 25:19, 24:26, 20:25, 15:12) w meczu barażu o miejsca 9-10. MVP Jack Sinead. W rywalizacji do czterech zwycięstw KPSK Stal prowadzi 2-1.
Dla kibiców obu drużyn takie mecze są jak zastrzyk adrenaliny w samo serce. Tyle zwrotów akcji, rozpaczliwych załamań i odrodzeń to dar dla każdego fana – póki jest w stanie to wytrzymać.
- W pewnym momencie kończą się umiejętności, a w grę wchodzi psychika. Mam nadzieję, że teraz ona będzie naszą silną stroną – mówi trener AZS-u Czesław Tobolski. Jego podopieczne były już jedną nogą w I lidze. Niewiele brakowało by przegrały oba spotkania. Większość kłopotów prokurowały sobie same, a zdeterminowana Stal potrafiła to wykorzystać. Ale na razie ten destrukcyjny krok zespół ze stolicy Podlasia cofnął.
Sobotnie spotkanie AZS zaczął fatalnie, bo w pierwszym secie przegrywał już 1:8. Tę partię przesądził jednak na swoją korzyść. Szybo odrobił straty. Po bloku Dominki Kuczyńskiej na Katerinie Kociovej był remis 10:10. Akademiczki wytrzymały nerwową końcówkę i, po ataku z drugiej linii Aleksandry Kruk, triumfowały 25:23.
Wydawało się, że AZS kontroluje wydarzenia na boisku. Jednak nawet prowadząc nie potrafił się ustrzec bardzo prostych błędów. Były to wręcz głupie pomyłki, jak atak w aut przy pojedynczym bloku czy bezmyślne uderzenie w ten właśnie blok. Tak białostoczanki wypuściły z rąk drugiego seta, choć prowadziły 17:13 i 21:18. A Stal, mająca początkowo duże kłopoty z przyjęciem zagrywki, rozkręcała się z piłki na piłkę.
W trzeciej partii gospodynie stanęły przy stanie 18:15. Na dobre, siatkarskie akcje Stali, odpowiadały serią błędów. Wynik 19:25 mówi wszystko o końcówce tej partii.
Po zmianie stron znów było to samo. Grający swoją siatkówkę AZS wyszedł szybko na prowadzenie 14:8. Kilka prostych błędów sprawiło, że natychmiast zrobiło się 14:14. Na boisku często panował chaos, rządziły nerwy. Mimo to znów wydawało się, że akademiczki, niesione dopingiem kibiców, wygrają w miarę pewnie, bo po dobrych blokach prowadziły 21:18. W ważnych momentach w aut dwukrotnie zaatakowała Ajednak leksandra Kruk. Zrobił się horror. AZS bronił meczbola, udało się to dzięki akcji Channon Thompson. Za chwilę Kuczyńska zablokowała Kociovą, a Marzena Wilczyńska uderzyła w aut.
Teraz wszystko wskazywało na to, że AZS jest na fali. Ale… gospodynie tie-breaka zaczęły od trzech prostych błędów i wyniku 0:3. Stal nie była dłużna i w pół minuty straciła całą przewagę. Po własnych pomyłkach i żółtej kartce dla trenera Jacka Wiśniewskiego. Przy stanie 4:4 Anna Łozowska zaserwowała jednak w aut i znów inicjatywę przejęła ekipa gości. Na dobre. Znakomite akcje Sylwii Pyci na środku siatki przesądziły ostatecznie losy spotkania.
- Gratuluję dziewczynom tej determinacji i koncentracji. Ciężko mi powiedzieć coś więcej, bo głos straciłam dopingując koleżanki – mówiła kapitan Stali, Magdalena Sadowska, która wraca do zdrowia po kontuzji i cały mecz spędziła w kwadracie dla rezerwowych.
Jak komuś było mało, mógł sobie nadal podnosić ciśnienie w niedzielę. Nie ma takiej kawy, która potrafi to robić lepiej niż zespoły, które spotkały się w tym sezonie w fazie play out PlusLigi Kobiet.
W pierwszym secie AZS przegrywał już 21:24. Zdołał jednak się obronić głównie dzięki dwóm nastolatkom z Trynidadu i Tobago: Sinead Jack oraz Channon Thompson. O dziwo, drugi set przebiegł w miarę spokojnie. AZS wygrał do 19. W trzecim prowadził natomiast 11:4. Stal odrabiała powoli straty, ale było nadal bezpiecznie dla gospodyń – 15:10. Zapowiadał się koniec nerwów, ale w rzeczywistości zabawa dopiero się zaczynała…
Do hali wrócił koszmar minionego dnia, czyli bezsensowne błędy gospodyń. Na to tylko czekała Stal. Zdobyła z rzędu pięć punktów, a potem „odjechała”. Już było 22:18 dla mielczanek, ale żeby nie miały za łatwo, tym razem to one utrudniły sobie życie. Zaczęła Pycia, która z przechodzącej piłki rąbnęła w blok najniższej w AZS-ie (nie licząc libero) Ewy Cabajewskiej. Rozgrywająca białostoczanek poszła na zagrywkę, a Stalówki zrobiły tym razem błąd w ustawieniu. Sala oszalała, gdy po serwisie Cabajewskiej mielczanki nie wiedziały kto ma podbić piłkę i AZS prowadził 23:22! I miał piłkę w górze. Ale tym razem Pycia zatrzymała Kruk. W następnej akcji wyrzucona za antenkę Thompson uderzyła w aut. Setbola obroniła Jack, jednak przy drugim Stal wykorzystała kontrę.
Mielczanki poszły za ciosem. W czwartym secie były wyraźnie lepsze. Świetnie broniły, a kontry na skrzydłach kończyły Rita Liliom i Kociova. To była rzetelna, siatkarka robota. Wyglądało na to, że w tie-breaku dobiją swojego przeciwnika. Stan rywalizacji 3:0 i w perspektywie dwa mecze w Mielcu – tego nie dałoby się już zmarnować. Ale tak się nie stało.
- Dziś zabrakło nam kończącego ataku. Nadrabialiśmy to innymi elementami, ale w tie-breaku to zostało obnażone. Cóż, gdyby było 3:0, spełniłby się nasz „amerykański sen”. Ale przynajmniej teraz będziemy jeszcze bardziej zmobilizowani na mecze w Mielcu – mówi trener Stali Jacek Wisniewski.
Jego podopieczne na początku tie-breaka się pogubiły. AZS prowadził 5:1. Potem 10:5. Miał też wtedy piłkę w górze, ale Cabajewska nie zrozumiała się z Kuczyńską i ta nawet nie wykonała ataku. Za chwilę „Kuczi” i Joanna Szeszko uderzyły w aut i było 10:8. Po akcji Liliom już tylko 11:10. Ostatnie słowo należało do AZS-u. W szególności do Kruk, która zrehabilitowała się za niepowodzenia z soboty. Najpierw idealnie przyjęła serwis Marty Szymańskiej i akcję skończyła Jack. Potem sama Kruk wykorzystała kontrę przy stanie 14:12. To była eksplozja radości po jednej stronie siatki i lawina smutku po drugiej. Niektóre zawodniczki padły wręcz na kolana. Także ze zmęczenia. Szczęśliwa, ale wyczerpana była Agata Durajczyk. Libero AZS-u w niedzielę zagrała znakomicie „trzymając” przyjęcie gospodyń w decydujących chwilach.
- Mam nadzieję, ze jutro dostaniemy wolne. Bo ja mam dość – mówiła po spotkaniu Durajczyk. – Przed takimi meczami staram się nie myśleć o nich za dużo, by się nie stresować. No i przeciw Stali, mojemu byłemu klubowi, jestem podwójnie zmotywowana.
Tak chyba będzie do końca niesamowitej rywalizacji AZS-u ze Stalą. Choć poziom spotkań pozostawia wiele do życzenia, to bez wątpienia walka o utrzymanie o PlusLidze Kobiet dawno nie była tak zacięta i dramatyczna.
Powrót do listy