Zagrały chyba najgorzej w sezonie
PTPS Piła pokonała Enion Energię MKS Dąbrowę Górniczą 3:1 (25:8, 13:25, 25:13, 25:23). MVP meczu została Agnieszka Kosmatka.
Sobotnie spotkanie rozpoczęło się od serii wybornych zagrywek Agnieszki Kosmatki. Kapitan pilskiego zespołu serwowała jak w transie, a na tablicy zaświecił się wynik 12:0. Dopiero prosty błąd pilanek pozwolił przyjezdnym zdobyć pierwsze oczko w tym meczu - Małgorzata Lis zdobyła oczko z przechodzącej piłki. Dąbrowianki nie mogły poprawnie wejść w ten mecz. Jeśli już udało im się zdobyć punkt w ataku, to seryjnie marnowały serwisy i ich gra była bardzo szarpana. Siatkarki znad Gwdy pierwszą piłkę setową w tym meczu miały przy stanie 24:8, którą od razu wykorzystały za sprawą Gabrieli Wojtowicz. - Jestem wściekła i zła, bo zagrałyśmy chyba najgorszy mecz w tym sezonie i co najbardziej boli, z ogromną ilością własnych błędów - komentowała Magdalena Śliwa.
W statystykach przyjezdne prezentowały się mizernie. Na osiem serwisów aż cztery piłki nie znalazły drogi w pole rywalek, a ich skuteczność w ataku oscylowała wokół 21 procent. Jednak w drugi set weszły z nowymi siłami. Już nie marnowały serwisów i poprawiły organizację gry w obronie. Dzięki kilku wygrywającym zagraniom prowadziły 8:3. Kolejne minuty tego spotkania pokazały, jak bardzo nieprzewidywalną grą jest siatkówka, bo wydawać by się mogło, że ekipa gości nie pozbiera się po ciosie, jaki otrzymała w pierwszej odsłonie. Nic bardziej mylnego - przyjezdne zrobiły to bez problemu. Rozgrywająca MKS-u - Magdalena Śliwa często gubiła blok rywalek, a skrzydłowe - Ewelina Sieczka oraz Magdalena Sadowska nie miały problemów ze zdobywaniem punktów. W końcówce przyjezdne prowadziły już 18:9 i nie pozwoliły już zbliżyć się rywalkom. W spotkaniu po 2 setach był remis. Ważne było to, że po tym gładko przegranym secie potrafiłyśmy się podnieść, ogarnąć i wrócić do dobrej gry - powiedziała środkowa PTPS-u Piła Gabriela Wojtowicz.
W trzecim secie kibice mogli dojść do wniosku, że po jednej stronie boiska znajduje się jakaś żyła wodna, bo po zmianie stron pilanki znowu zaczęły grać o niebo lepiej. Gospodynie po uderzeniu Klaudii Kaczorowskiej zeszły na pierwszą przerwę z prowadzeniem 8:2, a później już tylko powiększały dystans. Po kilkunastu minutach gry prowadziły 18:8. Przyjezdne obroniły jeszcze pięć piłek setowych, ale pilanki miały wystarczający zapas, aby wygrać tę odsłonę. - Może nasza gra była konsekwencją tego, że nie przystąpiłyśmy do meczu w pełni skoncentrowane, a do każdego pojedynku trzeba podejść profesjonalnie, bo to jest końcówka rundy zasadniczej - zastanawiała się po spotkaniu rozgrywająca zespołu z Dąbrowy Górniczej Marta Haładyn i dodała: - Na pewno mamy ogromny szacunek do siatkarek z Piły, bo są niewygodnymi przeciwniczkami i grają tam zawodniczki, które mają spore umiejętności. Niestety my mamy taką charakterystykę, że zdarzają się nam mecze i lepsze, i gorsze - dokończyła zawodniczka.
Pierwszy punkt w czwartej odsłonie padł łupem dąbrowianek. Małgorzata Lis i Joanna Szczurek zablokowały Agnieszkę Kosmatkę. W kolejnych akcjach żadna z drużyn nie mogła wyjść na bezpieczne prowadzenie. Bardzo często na tablicy widniał remis. Po pierwszej przerwie technicznej Katarzyna Konieczna posłała rywalkom asa. Pilanki prowadziły 9:7. Udane zagranie skrzydłowej pilskiego zespołu okazało się kołem zamachowym kolejnych akcji. Pilanki wyraźnie wzmocniły zagrywkę i poprawiły skuteczność na kontrach. W drugiej części seta prowadziły już 18:11, lecz chwila dekoncentracji i seria serwisów Agaty Pury sprawiły, że przewaga pilanek zmalała do jednego punktu. W kolejnej akcji piłkę w ostatnie metry boiska skierowała Marzena Wilczyńska. W spotkaniu był remis 18:18. Emocje w hali sięgały zenitu, a stojący przy krzesełkach dla rezerwowych, trener Adam Grabowski zaczął „grać” razem z własną drużyną. Wojnę nerwów lepiej wytrzymały pilanki. Po uderzeniu Klaudii Kaczorowskiej z lewego skrzydła wybuchł olbrzymi szał radości po stronie PTPS-u. - W ostatnim okresie nie miałyśmy zbyt wielu powodów, aby uśmiech gościł na naszych twarzach. Wydaje mi się, że już w Bydgoszczy się przełamałyśmy, a ten mecz jest tego kolejną oznaką -uważa Gabriela Wojtowicz.