Z Farmutilem bez kompleksów
W czterech setach (25:27, 14:25, 25:21, 20:25) siatkarki MKS Calisia uległy na własnym boisku Famutilowi Piła, chociaż miały szansę urwania przeciwniczkom choćby jednego punktu. Występ gospodyń dobrze przyjęty został przez ich kibiców, bowiem pokazały w nim charakter i walczyły do końca.
Pogromczynie Rosjanek i Włoszek przyjechały do Kalisza, jako faworytki, ale trener Mariusz Pieczonka wierzył, że jego drużynę stać w tym meczu na wiele, o ile popełniać będzie znacznie mniej błędów, niż wcześniej. Po wyrównanym początku było 4:4 i szkoleniowiec Farmutilu, Jerzy Matlak, niespodziewanie szybko wykorzystał pierwszą przerwę. Zmieniło to obraz gry, a jego podopieczne prowadziły 8:5 i 16:10. Duża w tym zasługa Michalei Teixeiry, która była nie do zatrzymania na lewym skrzydle. Pilanki zaczęły jednak popełniać coraz więcej błędów, a gospodynie wykorzystały to skrupulatnie, obejmując prowadzenie 19:18 po ataku Anny Woźniakowskiej. W końcówce to Calisia miała pierwszego setbola, gdy trudną zagrywkę Aleny Hendzel podbiła Marta Kuehn-Jarek, a piłka wracając na drugą stronę siatki, wpadła w pole gry Farmutilu. Kolejną akcję zakończyła Agnieszka Kosmatka i było po 24. W środek boiska plasował celnie Anna Woźniakowska, po czym zbiciem z lewego skrzydła odpowiedziała Teixeira. Dwa następne punkty zdobył zespół Jerzego Matlaka, a konkretnie Agnieszka Bednarek, która zablokowała Anitę Chojnacką, oraz Klaudia Kaczorowska, atakując po bloku.
W drugiej odsłonie przewaga pilanek była zdecydowana. Gospodynie sporadycznie przebijały się przez ich obronę, przegrywając 3:9, 8:18 i 13:24. Na początku trzeciego seta siatkarki Farmutilu odskoczyły na kilka punktów i na pierwszą przerwę techniczną schodziły przy stanie 8:4, ale po chwili był już remis 8:8, który utrzymał się do wyniku 21:21. Dwa ataki z lewego skrzydła Woźniakowskiej dał jej zespołowi prowadzenie. Na parkiecie pojawiła się Katarzyna Wawrzyniak i już w pierwszej akcji popisała się udanym serwisem, dającym kaliszanką piłkę setową. Na koniec w siatkę wpadła Teixeira, próbując atakować z trudnej piłki.
Już od początku czwartej części spotkania dużą skutecznością wykazała się Alena Hendzel. Siatkarki Calisii utrzymywały się w grze do stanu 17:17, później górą były zawodniczki Farmutilu. Piłkę meczową miały po zbiciu Agnieszki Kosmatki, obroniła ją Woźniakowska, ale ostatnie słowo do powiedzenia miała w poniedziałkowym spotkaniu Alena Hendzel, słusznie wybrana MVP.
- Trener ostrzegał nas, że to wcale nie musi być łatwe spotkanie - powiedziała Agnieszka Kosmatka, kapitan Farmutilu Piła. - Dlatego też od początku panowała pełna mobilizacja, ale starczyło jej na dwa sety. Później przyszło rozkojarzenie, zaczęła się nerwówka, jednak w porę wzięłyśmy się w garść, aby zdobyć w Kaliszu komplet punktów.
- Cel został zrealizowany - skwitował krótko poniedziałkową konfrontację trener Jerzy Matlak, ale za chwilę rozwinął temat. - Sami sprawiliśmy sobie kłopot. Chwilami grało ciężko, brakowało mi słów, wiele zdarzeń na parkiecie było niepotrzebnych. A przeciwnik wymaga zawsze cierpliwości do samego końca. Setów nie wygrywa się w kilkunastu akcjach. Szkoda, że siatkarki Calisii walczą w dole tabeli, przecież Kalisz przez wiele lat był prężnym ośrodkiem w kraju i wierzę, że kryzys zostanie przełamany.
- Nie da się ukryć, że faworytem meczu był Farmutil - powiedziała Anna Woźniakowska. - Pokazałyśmy jednak, że nawet z zespołami z czoła tabeli można pokusić się o urwanie punktu. Tym razem się nie udało, ale swojej szansy będziemy szukać dalej.
- W tym meczu chodziło bardziej o psychikę, niż o konkretne zdobycze, ale i takie zadanie postawiłem przez naszymi siatkarkami - stwierdził trener Mariusz Pieczonka. - Nasze przeciwniczki zagrały bardzo dobrze, zwłaszcza na środku, a nam to nie wychodziło. Teraz nie ma dla nas meczów mniej czy bardziej ważnych. Nie możemy wychodzić na parkiet pod presją, powodującą, że trudno jest przebić piłkę na drugą stronę siatki.