Wielkanocny wywiad z Joanną Kaczor
- Do koszyczka wkładam zawsze jajeczko, jakiś chlebek, wędlinkę, sól i pieprz - Joanna Kaczor (Impel Wrocław) opowiada o wielkanocnej tradycji w swoim domu.
ORLENLIGA.PL: Kto maluje pisanki w Pani domu?
JOANNA KACZOR: Wszyscy malują, każdy decyduje co ma ochotę wrzucić do swojego koszyka. Mam siostrę i odkąd pamiętam zawsze chciałyśmy mieć dwa koszyczki. Wcześniej i mama i babcia pomagały nam przygotować pisanki, a teraz robimy je same.
Co znajduje się w Pani koszyku wielkanocnym?
JOANNA KACZOR: Wkładam zawsze jajeczko, jakiś chlebek, wędlinkę albo kiełbasę, sól, pieprz oczywiście, bo to tradycja. Trafiają się czasem czekoladki. Słodyczne są wtedy gdy na święta przychodzą dzieci.
Kto idzie święcić koszyczek?
JOANNA KACZOR: Staramy się iść wszyscy razem. To też zależy od tego kto już jest, a kto dopiero dojedzie. Staramy się jak najliczniejsza grupą się wybrać do kościoła. Przyznam się szczerze, że raz udało nam się spóźnić. Wpadliśmy do kościoła na ostatnią chwilę. Ksiądz powiedział, że jest już po, a my zaczęliśmy się zastanawiać co zrobić. Sytuacja była dość trudna, ale ksiądz nam wybaczył i poświęcił koszyczek.
Kto w Pani domu przygotowuje potrawy na święta?
JOANNA KACZOR: To zależy od tego jak dużo czasu mamy na te święta. W związku z tym że my trenujemy to tego czasu nie jest tak dużo. Moja siostra akurat w tej chwili mieszka za granicą, więc przyjeżdża w zasadzie na ostatnia chwilę. W zależności od tego gdzie jedziemy na święta, to ta osoba przygotowuje większość dań, a my staramy się jej pomóc na tyle ile możemy. Święta Wielkanocy są o tyle fajne, że do przygotowania ich za dużo czasu nie potrzeba, tak jak przed Wigilią, kiedy lepi się pierogi, także staramy się pomagać na tyle, na ile potrafimy.
Gdzie spędzi Pani święta w tym roku?
JOANNA KACZOR: No właśnie jeszcze nie wiem (śmiech). Myślę, że to tak naprawdę się w ostatnim momencie rozwiąże, albo spędzę je z rodziną mojego chłopaka w Warszawie albo tutaj we Wrocławiu, zobaczymy.
Jaka jest Pani ulubiona potrawa wielkanocna?
JOANNA KACZOR: Chyba nie mam takiej. Myślę że we wszystkich domach pojawiają się jajka, biała kiełbaska, u nas jeszcze pojawia się taki żur z grzybami podobny jak ten wigilijny. Próbujemy wszystkiego, ale żeby się tak dużo nie objadać. To jest wiadomo końcówka sezonu to trzeba pamiętać o tym.
Zdarzyła się Pani kiedykolwiek jakaś zabawna sytuacja w Lany Poniedziałek?
JOANNA KACZOR: Przyznam szczerze, że większość Lanych Poniedziałków to już spędzamy w podróży do celowego miejsca treningu czy na halę. Jak spędzam ten dzień poza Wrocławiem, to nie ma żadnych wesołych przygód. Kiedyś z reprezentacją juniorek byłam w Czechach. Przyjechała kadra męska i proowała nas oblać. Niektórym udało i było wesoło.