Weronika Centka: bardzo dużo od siebie wymagam
TAURON LIGA: Jakie wrażenia po pierwszych treningach w nowym klubie?
WERONIKA CENTKA (środkowa Developresu BELLA DOLINA Rzeszów): - Pierwszy trening wymagający, dużo wytrzymałościowych ćwiczeń, dużo kardio. Troszkę więc tętno mieliśmy podniesione, aleby było to w takim tonie zabawy i pozytywnej siatkówki i jestem bardzo zadowolona.
- Gra w Developresie BELLA DOLINA, klubie ze sporymi sukcesami, jakie odnosił w ostatnich sezonach, będzie dla pani dużym wyzwaniem?
- Duże wyzwanie i duża możliwość, żebym mogła się pokazać na arenie międzynarodowej mam na myśli Ligę Mistrzyń. Oczywiście walka o jak najlepsze miejsce, medale. Mam nadzieję, że w tym sezonie „zła passa” zostanie przerwana i będzie w końcu ten złoty medal. Zrobimy co w naszej mocy i mam nadzieję, że to my będziemy mistrzem Polski, a nie zespół z nad morza, no bo ile można (śmiech).
- Trener Stephane Antiga słynie z takiego spojrzenia na rozwój młodych siatkarek, szlifowanie ich umiejętności i wychodzenie z nimi na najwyższy poziom. Wydaje się więc, że jest pani na tej drodze, żeby wznieść się na te siatkarskie szczyty?
- Nawet biorąc przykład z tego pierwszego treningu - niby taka pierdoła, wystawa sytuacyjna, ale już dużo usłyszałam wskazówek od trenera. Jestem więc bardzo pozytywnie nastawiona na ten sezon pod względem pracy technicznej, taktycznej i m.in. dlatego też wybrałam klub z Rzeszowa jako mój kolejny cel w swoje karierze. Czuję, że tu mogę zrobić jeszcze większy postęp niż w poprzednim sezonie. Myślę, że razem z trenerem i dziewczynami, które mnie otaczają w zespole, mam szansę to osiągnąć.
- Gdy pojawiła się oferta z Developresu, było dłuższe zastanawianie się nad tą propozycją?
- Oczywiście, że było. Szczerze to nie znam siatkarki, no chyba że ktoś ma nie po kolei w głowie i usłyszy pierwsza lepszą ofertę z brzegu i ją podpisze. Nie znam takiej osoby, która by tak zrobiła. Nie wyobrażam sobie nie przemyśleć takie decyzji, bo to jest rok, dwa w zależności jak się podpisuje kontrakt. Trzeba dobry kierunek obrać w swoim rozwoju siatkarskim. No chyba, że ktoś ma naprawdę ponad 30 na karku i myśli tylko o pieniądzach i dalszym życiu prywatnym. Wtedy celuje się już pewnie w kontrakty, żeby mieć na życie takiej siatkarskiej emerytury. Jednak w moim przypadku, dla mnie najważniejszy jest rozwój. Była chwila zastanowienia, ale po tym, jak porozmawiałam z trenerem Antigą jakoś te obawy zniknęły.
- Już przed poprzednim sezonem mówiło się, że Weronika Centka może tracić do Developresu, ale tak się nie stało. Dlaczego?
- Była propozycja ale nie chciałem tu przyjść, bo nie byłam pewna tej decyzji, ale przyszedł taki moment po ub. sezonie, że powiedziałam do rodziców i swojego partnera - robimy to, jedziemy do Rzeszowa. Pięć godzin z Łodzi no i jestem. Wcześniej były takie pewne aspekty, może nie siatkarskie, ale bardziej mojej natury mentalnej. Po prostu nie czułam się zbyt gotowa na to, żeby przejść do tak topowego klubu. Jednak praca w takim zespole wygląda inaczej niż w innych drużynach TAURON Ligi. Tutaj jednak się celuje w mistrza Polski i to nie jest byle co. Myślę, że wtedy nie byłam tak mentalnie przygotowana na tą całą pracę, atmosferę. Może nie miałam jeszcze tak poukładane po siatkarsku w głowie. Po ostatnim sezonie i niektórych perypetiach w Budowlanych Łódź ten proces się już zaczął w takim stopniu zaawansowanym i myślę, że ta strona mentalna jest już lepsza niż w poprzednich latach. Dlatego zdecydowałam się na Rzeszów teraz, a nie poprzednio. Myślę, że w poprzednich latach zrobiłam progres siatkarski i to bez dwóch zdań, ale czy ja bym się tutaj dobrze czuła, pewnie jako tak młoda środkowa, wątpię. To jest przeszłość i nie będę o tym dyskutować. Co było, to minęło i skupiam się na teraźniejszości czy przyszłości.
- Ma pani mimo młodego wieku już za sobą grę w reprezentacji Polski. W tym roku nie znalazła się w kadrze, czy tego najbliższego sezonu nie traktuje pani trochę też tak, żeby się pokazać z jak najlepszej strony i wrócić do kadry, bo pewnie ambicje są?
- Ogólnie ja mam bardzo duże ambicje. Bardzo dużo od siebie wymagam i nawet bym powiedziała, że jestem perfekcjonistką do bólu, co bardzo często mi przeszkadza w życiu codziennym. Nawet mówienie tu nie o kwestiach siatkarskich. Kadra w tym momencie nie jest dla mnie priorytetem, bo obecny sezon reprezentacyjnie się nie skończył więc nie ma co myśleć o kolejnym roku. Zobaczymy jak nasze dziewczyny zagrają na mistrzostwach świata. Ja trzymam kciuki za nie, żeby się im jak najlepiej powiodło. Kadra nie jest teraz najważniejszą dla mnie rzeczą w życiu, a to żeby pokazać się z jak najlepszej strony i dać jak najwięcej drużynie i w końcu zdobyć to upragnione mistrzostwo Polski.
- Do nowego otoczenia i miasta już się pani przyzwyczaiła?
- Tak. W porównaniu do Łodzi to Rzeszów nie jest tak ogromny, ale i tak większy od rodzinnego Bełchatowa. Bo jednak w Łodzi jak chciało się gdzieś pojechać w centrum w godzinach szczytu, to trzeba się było liczyć ze sporymi korkami, a tutaj 10 minut i się wszędzie dojedzie. Mieszkam w tak dogodnej lokalizacji, że mam wszystko pod ręką. Pozwiedzałam troszeczkę, ale bardziej kulinarne aspekty Rzeszowa. ja bardzo lubię jeść, choć może po mnie tego nie widać. Szczerze mówiąc to więcej zwiedziłam restauracji niż obiektów kulturalnych. Mam to w planach, bo nie tylko żyje się siatkówką. Chciała bym coś pozwiedzać, do Krakowa jest blisko czy w Bieszczady pojechać. Mój ojciec uwielbia Bieszczady i kiedy ma możliwość zorganizowania wypraw motocyklowych to jedzie wraz z kolegami z pracy. Będą go zawsze na te wyprawy zapraszać, moja mama niezbyt chętnie, ale coś się dla niej tu też zorganizuje. Wyślę ją do Galerii, albo po prostu zrobię obiad. Rzeszów mi się podoba i jestem pozytywnie zaskoczona. Nawet i dobrze, że miasto jest mniejsze niż Łódź bo można odetchnąć od tego wielkiego zgiełku. Może więc tu jeszcze bardziej psychicznie odpocznę i od czasu do czasu też wyjadę w Bieszczady zobaczyć piękne krajobrazy.
- Wspomniała pani o zainteresowaniach kulinarnych….
- Ogólnie to ja gotuję codziennie. Nie mam wykupionego cateringu, bo uważam to za głupotę. Jeśli ktoś potrafi gotować i nie ma z tym problemu, potrafi wygospodarować sobie jakiś czas w ciągu dnia, to powinien to robić. Zresztą inflacja nas bardzo mocno dotknęła więc na te cateringi trzeba troszkę zarabiać pieniędzy. Ja zresztą uwielbiam gotować i poszerzać swoje horyzonty kulinarne, tak samo jak chodzi, do restauracji i próbować różnych smaków. jakich wykwintnych dań nie wymyślam codziennie, ale takie szybkie obiadki zdarza mi się zrobić. Jak jest więcej wolnego, to można o czymś specjalnym pomyśleć, ale z drugiej strony - wolny czas jest od tego, żeby odpocząć, a nie stać przy garach (śmiech).
Powrót do listy