Walka zaczyna się od początku
Po zwycięstwie nad reprezentacją Słowenii 3:0 i awansie do dalszej fazy rozgrywek, krótkiej analizy podjęła się libero polskiej reprezentacji – Paulina Maj-Erwardt. – Wydaje mi się, że naszą główną bolączka jest to, że nie kończymy pierwszego ataku. Musimy skoncentrować się na tym elemencie, aby znowu mieć „parę”. Wtedy będziemy wygrywać – skomentowała.
ORLENLIGA.PL: Gratuluję zwycięstwa. Odetchnęłaś, że jednak po dwóch przegranych dzisiaj przypieczętowałyście awans do dalszej fazy rozgrywek?
PAULINA MAJ-ERWARDT: Tak, bardzo. Cieszę się, że ten mecz tak wyglądał. Było 3:0, miałyśmy wszystko pod kontrolą i najważniejsze jest to, że zakończyłyśmy już ten etap i możemy wystartować dalej. Musimy wszystko zresetować teraz i w Rotterdamie będziemy walczyć od początku.
Mówi się, że wynik idzie w świat. Poszedł zatem, ale przyznasz, że styl gry pozostawia jeszcze trochę do znaczenia. Jak zmienić ten styl w przeciągu dwóch dni, aby wyjść na boisko i pokonać silniejszych niż Słowenia rywali?
PAULINA MAJ-ERWARDT: Umówmy się, że dzisiaj przeciwnik nie wymagał większego skupienia. Szło nam w miarę gładko, a raczej powiedziałabym, że jak „krew z nosa”. Wynik był mimo wszystko przez nas kontrolowany i jak wypracowałyśmy sobie przewagę, to rywalki przygasały i nie walczyły już z nami. Nie był to przeciwnik wymagający zatem, ale mamy ewidentny problem ze skończeniem pierwszych akcji. Zastanawiam się, czy to jest kwestia precyzji, czy też siły. Nie możemy wykonać tego elementu poprawnie i to musimy zmienić, aby odzyskać „parę” w ataku.
Wydaje się, że ten system na trzy przyjmujące funkcjonuje lepiej niż ten, w którym pojawiają się na parkiecie dwie atakujące i kryjecie z Anną Werblińską całe boisko. Jak wygląda to z twojej strony?
PAULINA MAJ-ERWARDT: Ciężko chyba na tym etapie jeszcze to podsumować. Mnie jako libero jest na pewno łatwiej grać na trzy przyjmujące, ale będziemy dostosowywać się dla dobra drużyny w zależności od tego, jak trener to przeanalizuje i jaką decyzję podejmie. Dobrze, że posiadamy dwa warianty. Jak jeden nie zafunkcjonuje, to możemy sięgnąć po drugi i świadomość, że mamy alternatywę, daje nam pewien komfort. Zobaczymy, co będzie bardziej potrzebne. Jeśli w dobrej dyspozycji będą atakujące, to zagramy silniej w ataku i w dwie w przyjęciu. Jeśli będzie inaczej, to zagramy w trzy w przyjęciu. Natalia Kurnikowska dzisiaj sobie dobrze poradziła, więc nie mamy tutaj powodów do obaw. Cieszy mnie możliwość wyboru.
Zapytane przed turniejem wskazywałyście na atmosferę w zespole jako ogromny atut tego zespołu. Czy ta zespołowość i atmosfera nie została trochę nadszarpnięta przez dwie porażki. Uporządkowałyście już swoją sferę mentalną przed fazą w Rotterdamie?
PAULINA MAJ-ERWARDT: Najważniejsze, że wyszłyśmy z grupy. Gdzieś z tyłu głowy miałyśmy świadomość, że możemy ewentualnie przegrać z Włoszkami i Holenderkami. Chciałyśmy oczywiście walczyć, aby mieć drugie miejsce. Prawdopodobnie trafiamy na Białoruś (rozmowa prowadzona była w trakcie trwania spotkania Białoruś – Bułgaria – przyp. red.). Grałyśmy z nimi sparingi i muszą sobie radzić dobrze, skoro odnoszą takie rezultaty w tym turnieju. Jestem ciekawa, jak zmieniła się ich gra od czasu naszego sparingu. Nie jest to jednak zespół pokroju Serbek, bądź Niemek, które byłoby nam znacznie ciężej pokonać. Cieszę się z tego i skoncentrujemy się, aby pokonywać rywalki krok po kroku. Każde zwycięstwo da nam więcej pewności siebie.
Przed nami mecz decydujący o pierwszym miejscu w grupie Holandia – Włochy. Kto zdaniem Pauliny Maj wygra naszą grupę?
PAULINA MAJ-ERWARDT: Holenderki grają u siebie, są przed własną publicznością niezwykle pobudzone i dynamiczne. Więcej bronią, lepiej się rozumieją – tak przynajmniej wygląda to z zewnątrz. Włoszki z kolei są dobrze poukładane. Nie jest siatkówka bardzo efektowna, ale efektywna i dająca punkty. Myślę, że mimo wszystko stawiałabym jednak na Włoszki (mecz zakończył się jednak zwycięstwem Holandii 3:0 – red.)