Walka była, ale faworyt nie zawiódł
Drugie spotkanie półfinałowej rywalizacji między BKS Aluprof i Centrostalem nie przypominało wprawdzie wczorajszej demonstracji siły bielskiego zespołu, ale gospodynie zrobiły kolejny krok do finału. Bielszczanki wygrały 3:0 (25:23, 25:20, 25:21) i w serii do trzech zwycięstw prowadzą już 2-0. MVP poniedziałkowej konfrontacji uznano Eleonorę Dziękiewicz.
W odróżnieniu od meczu inaugurującego serię miejscowe nie zdołały odskoczyć bydgoszczankom w początkowych fragmentach. Blok bydgoskiej drużyny potrafił zatrzymywać bielskie atakujące, a skuteczność w ataku kapitan Centrostalu Ewy Kowalkowskiej umożliwiła przyjezdnym nawiązanie równorzędnej walki. Dopiero w końcówce wyrównanego seta podwójny blok powstrzymał liderkę zespołu znad Brdy, a doświadczone siatkarki z Bielska-Białej zakończyły partię z zimną krwią za sprawą sprytnego plasu Natalii Bamber.
– Graliśmy dzisiaj ryzykowną zagrywką, w związku z czym popełniliśmy trochę błędów, a w samym pierwszym secie zepsuliśmy sześć zagrywek. Przy wyniku 23:23 można by się zastanawiać, co by było gdybyśmy tych zagrywek nie zepsuli – rozważał po zakończeniu meczu Piotr Makowski, szkoleniowiec Centrostalu.
Konsekwencja z premierowego seta w żaden sposób nie zwiastowała tego, co wydarzyło się na otwarcie drugiej odsłony. Podopieczne Igora Prielożnego popełniały błąd za błędem, tak w ataku, jak i przyjęciu zagrywki, a na przerwę techniczną bydgoszczanki schodziły przy zaskakująco wysokim prowadzeniu 8:1. Nieprzyzwyczajone do takiego rezultatu siatkarki BKS Aluprof zabrały się do niwelowania strat. Role odwróciły się, a liczne pomyłki przyjezdnych przyczyniły się do wyrównania – 12:12. Centrostal przewagi wypracować już nie zdołał, za to na właściwe tory powrócił bielski zespół. Skuteczne kontry połączone z dobrze funkcjonującym blokiem umożliwiły gospodyniom stopniowe budowanie punktowego dystansu. Ostatni akcent tej partii stanowiła akcja duetu Katarzyna Skorupa - Jolanta Studzienna.
Widząc niemoc swoich podopiecznych i coraz pewniejszą grę miejscowych szkoleniowiec Piotr Makowski o przerwę poprosił już przy stanie 3:1 w secie numer trzy. W bydgoskim zespole jeszcze raz w tym meczu nastąpiła mobilizacja, która pozwoliła bydgoszczankom toczyć równorzędny bój. I tak było do połowy seta, kiedy to BKS Aluprof przyspieszył wypracowując pięciopunktową przewagę – 18:13. Doświadczona bielska ekipa tego bagażu nie dała sobie wydrzeć i także w drugim spotkaniu jeden z faworytów rozgrywek sięgnął po wygraną.
– Cieszę się, że zagraliśmy pewniej w ataku, co jest optymistyczne przed następnym meczem. Dzisiaj niestety zagrywka nie była naszą najmocniejszą bronią i popełnialiśmy sporo błędów. Ogólnie spotkanie stało na wyższym poziomie niż to wczorajsze – zauważył na pomeczowej konferencji prasowej słowacki trener zespołu spod Szyndzielni, Igor Prielożny.
Kolejne spotkania zaplanowano na najbliższy czwartek i ewentualnie piątek. Wszystko zależy jednak od tego czy bydgoszczanki będą w stanie pokonać zmierzający w kierunku finału BKS Aluprof.
– Postaramy się postawić jeszcze trudniejsze warunki bielskiemu zespołowi. Bardzo chciałybyśmy przedłużyć rywalizację na piątek – stwierdziła Ewa Kowalkowska. Z kolei kapitan gospodyń Natalia Bamber podkreśliła, że to nie jest jeszcze koniec rywalizacji. – Przez te parę kolejnych dni musimy pamiętać, że wygranie dwóch meczów nie daje jeszcze awansu. Bardzo ważne jest, żebyśmy pojechały do Bydgoszczy i tam zakończyły rywalizację. Mecz sam się nie wygra i musimy my to zrobić.