W Białymstoku wszyscy czuli niedosyt
AZS Białystok pokonał BKS Aluprof Bielsko-Biała 3:2 (25:20, 21:25, 20:25, 25:15, 20:18). MVP Dominika Sieradzan.
Oba zespoły grały nierówno, znakomite zagrania przeplatały nieudanymi. Taka mieszanka mogła mieć tylko jeden efekt: długie, nerwowe, zacięte spotkanie, w którym losy zwycięstwa ważyły się do ostatniej piłki. Żadna z drużyn nie była do końca zadowolona z wyniku.
- Widać było „falowanie” obu zespołów. Drużyny popełniły sporo błędów własnych. My się docieramy, brakuje nam kilku zawodniczek, które będą do nas dochodziły. Dziś, tak jak w pierwszym meczu, zaczynaliśmy słabo, potem goniliśmy. Będziemy to analizować. Być może za słaba jest rozgrzewka, być może to brak koncentracji. Zabrakło nam dziś też trochę prawego skrzydła. Próbowaliśmy coś zmieniać i w sumie nieźle sprawdziła się młoda Koleta Łyszkiewicz – mówił trener Aluprofu Mariusz Wiktorowicz.
Bielszczanki kiepsko rozpoczynały niemal każdego seta. W pierwszej partii kapitalnie w tym momencie usposobione gospodynie prowadziły nawet 16:4! W drugiej – bardziej wyrównanej – AZS miał korzystny wynik 11:7, w trzeciej znów wyraźnie wygrywał - 14:7. Był to jednak dziwny mecz. Akademiczki w pewnym momencie przestawały grać skutecznie, a Aluprof zaczynał układać swoje poczynania. W drugim i trzecim secie na tyle dobrze, że z łatwością niwelował duże różnice w punktach i to bielszczanki objęły prowadzenie w meczu 2:1.
- Nie do końca jestem usatysfakcjonowany ze zwycięstwa 3:2. Z Bielskiem, pozbawionym kilku zawodniczek, mogliśmy wygrać zdecydowanie. W szatni powiedziałem dziewczynom, że jesteśmy w stanie zwyciężyć 3:0. I sporo na takie rozstrzygnięcie początkowo wskazywało. Niestety, brakowało nam koncentracji. Wynik zaczynał się wymykać. Będziemy musieli nad tym popracować. W tie-breaku byliśmy już blisko porażki, ale udało nam się wygrać. To rekompensuje stracony punkt – mówił trener AZS-u Wiesław Czaja.
O ile Aluprof miał problemy z grą atakujących, szkoleniowiec białostockiej ekipy przez całe spotkanie szukał optymalnego zestawienia przyjmujących. Przy stanie 1:2 zdecydował się na dwie Rosjanki: Jelenę Kowalenko i Ksenię Sizową. O ile nie przyjmowały może rewelacyjnie, to dobrze poczynały sobie w ataku. Właśnie Sizowa została bohaterką dramatycznego tie-breaka.
Piątego seta lepiej zaczęły bielszczanki. Po błędach AZS-u prowadziły 3:0. Wynik szybko się jednak wyrównał a przy stanie 6:6, to gospodynie wygrały trzy kolejne akcje. Bardzo dobrze poczynaniami koleżanek dyrygowała Ewa Cabajewska. Trudno powiedzieć, czy pojawiłaby się w ogóle na stałe na boisku, gdyby Wiesław Czaja nie musiał zdjąć Lucie Muhlsteionovej, by nie przekroczyć limitu zawodniczek zza granicy na boisku. Tak czy owak, Cabajewska rozruszała grę AZS-u, świetnie obsługiwała środkowe: Sinead Jack i Dominikę Kuczyńską. Wniosła też wiele uśmiechu i pozytywnej energii. W tie-breaku była bardzo potrzebna, bo Aluprof znów odrobił straty i po dwóch blokach na Kowalenko wyrównał na 13:13, a za chwilę miał meczbola. W sumie bielszczanki wypracowały sobie aż 5 piłek meczowych, ale każdą z nich akademiczki obroniły. W trudnych sytuacjach na skrzydle radziła sobie Sizowa. Gdy AZS wreszcie sam miał meczbola, właśnie niższa z Rosjanek w trudnej sytuacji skończyła atak.
- Byłam bardzo dobrze nastawiona do gry. Bardzo chciałam wejść na boisko i pokazać się, ciężko było wytrzymać w kwadracie dla rezerwowych. Takie zwycięstwo na pewno doda nam wiary w siebie – mówiła Sizowa.
- Weszłam na boisko i zmieniłam grę. Wiadomo, każda rozgrywająca gra inaczej. Lucie też sobie pozytywnie radziła. Ja się po prostu cieszę, że mogłam pomóc - powiedziała Cabajewska.
Aluprof będzie silniejszy. Muszą jednak wrócić do zespołu siatkarki, których brakowało. Belgijka Liesbet Vindevoghel ma już być gotowa na następne spotkanie, po 4. kolejce dojdą Natalia Bamber i Amerykanka Cassidy Lichtman. Długa przerwa czeka jedynie kontuzjowaną libero, Agatę Sawicką. Być może wróci na fazę play off.
Póki co, w okrojonym zestawieniu, bielszczanki prezentują się przeciętnie.
- Zagrałyśmy dziś nierówno. Nie jesteśmy jeszcze do końca zgrane. Trzeba też wyciągnąć wnioski z tego, że w kolejnym meczu mamy słabe początki setów – podsumowała spotkanie Joanna Wołosz.