W AZS-ie z każdym dniem powinno być lepiej
Za kilka dni startuje ORLEN Liga. AZS Białystok jest po sprawdzianach z Siódemką Legionovią Legionowo. Podopieczne trenera Czesława Tobolskiego są przekonane, że z każdym dniem powinno być lepiej.
W ostatni weekend września, w stolicy Podlasia miał odbyć się turniej o Puchar Prezydenta Miasta Białegostoku. Niestety, do miasta mogła przyjechać tylko jedna drużyna, Siódemka Legionovia Legionowo, skończyło się więc na dwumeczu pomiędzy beniaminkiem Orlen Ligi a akademiczkami. Piątkowe spotkanie wynikiem 4:1 zwyciężyła drużyna gospodarzy. W sobotę natomiast lepsza okazała się ekipa z Legionowa, wygrywając 3:2. Spotkania dla obu zespołów były ostatnim sprawdzianem przed pierwszymi meczami w lidze.
Białostoczanki zgodnie przyznają, że brakuje im na razie zgrania i zrozumienia. O ile Ewa Cabajewska zna już dobrze Annę Łozowską, Sinead Jack i Channon Thompson, o tyle druga rozgrywająca, Ewelina Polak, zaznacza, że dziewczyny muszą nabrać do siebie zaufania.
- Każda z nas przyszła tu z innego miejsca i teraz trzeba to jakoś zespolić – mówi. – Rotujemy składem, bo trener chce nas sprawdzić. Musimy pracować nad tym, żeby nasza gra była szybsza i bardziej kombinacyjna. Z każdym dniem powinno być coraz lepiej.
Rheeza Grant, przed sezonem zdenerwowana, ale też podekscytowana, wydaje się mieć podobne zdanie, a największe braki zauważa w zagrywce i relacji blok – obrona. Zgadza się z nią kapitan Ewa Cabajewska, która podkreśla również wagę relacji rozgrywającej z innymi zawodniczkami.
- Popełniłyśmy za dużo błędów. Czasami brakowało między nami komunikacji. Będziemy to eliminować przez dłuższy czas – kontynuuje. – W tym tygodniu będziemy ostro pracować nad ustawieniem i dokładnością wykonywania poszczególnych akcji.
Cabajewska twierdzi, że drużynie na pewno nie pomogły problemy zdrowotne zawodniczek.
- Edyta Rzenno jest chora, wyciągnęłyśmy ją z łóżka. Channon ma problemy z żołądkiem. Nie tłumaczymy się tym, bo mamy przecież inne dziewczyny, ale jest to utrudnienie – dorzuca.
Bardzo zadowolony z przebiegu sobotniego sparingu jest trener Wojciech Lalek, który za największy problem uważa brak wiary swoich podopiecznych w to, że mogą grać skutecznie. Do tej pory nie udawało im się bowiem przenieść efektów pracy na treningach na konkretne spotkania.
- To był najrówniejszy mecz w naszym wykonaniu. Nie mogę wyróżnić żadnej zawodniczki, bo zasługuje na to cała drużyna. – zaznacza. – To daje nam nadzieję. Walczymy o to, żeby się utrzymać i zdajemy sobie z tego sprawę. Ale będziemy walczyć jak lwy.
Ewa Cabajewska również nie zamierza łatwo się poddawać, chociaż w najbliższą sobotę poprowadzi swoje koleżanki przeciw wicemistrzyniom Polski z Muszyny.
- Gramy na ich terenie, ale znamy swoją siłę – tłumaczy. – Nikt nie zna Trynidadek. Naszą przewagą jest to, że możemy zaskoczyć. Na pewno chciałybyśmy wygrać.