Udany rewanż bielszczanek
W Sopocie rywalizację Atomu Trefla i BKS-u Aluprof rozstrzygnęły na swoją korzyść gospodynie. Dziś nastąpił srogi rewanż w wykonaniu bielszczanek, które zgarnęły pełną pulę po wygranej 3:0 (26:24, 25:20, 25:22). MVP meczu została Natalia Bamber-Laskowska.
Już pierwsze akcje spotkania pokazały, że zaciętej walki na parkiecie hali przy ulicy Rychlińskiego nie zabraknie. Dzięki świetnej postawie swoich środkowej, zarówno w bloku, jak i ataku, to gospodynie osiągnęły na starcie nieznaczną przewagę (8:6). Odpowiedź siatkarek Atomu Trefla nastąpiła po wznowieniu rywalizacji, wyrównaniem wyniku nie cieszyły się jednak długo. Jeszcze przed drugą przerwą techniczną, m.in. za sprawą skutecznych zbić Natalii Bamber-Laskowskiej, bielszczanki ponownie odskoczyły na dwa „oczka”. Po kilku błędach własnych miejscowych sopocianki powtórnie wyrównały (20:20), ale finisz należał do podopiecznych trenera Mariusza Wiktorowicza. Wygraną po emocjonującej końcówce dał blok na Megan Hodge.
Drugiego seta lepiej rozpoczęły przyjezdne. Duża w tym zasługa skutecznych skrzydłowych z atakującą Margaretą Kożuch na czele. Wyjątkowo udany dla Atomu Trefla był fragment po premierowej przerwie, kiedy ekipa gości zdobyła kolejnych pięć punktów przy zagrywce Turczynki Neriman Ozsoy, doprowadzając do komfortowego rezultatu 15:10. Patrząc na przebieg boiskowych wydarzeń trudno zrozumieć, jakim sposobem wkrótce mieliśmy... remis po 17. Bielszczanki poszły „za ciosem” – doskonale blokowały, zagrywały i kontrowały, co pozwoliło wypracować im przewagę (20:18). Ciężko o racjonalne wyjaśnienie decyzji trenera sopocianek, który chwilę wcześniej posadził na ławce swoją atakującą, a niebawem i trzy inne siatkarki z wyjściowego składu! Efekt? Bezapelacyjny sukces BKS-u Aluprof.
Końcówka seta nie wpłynęła negatywnie na postawę drużyny z Sopotu, która zebrała się do walki i przy udanych serwisach Megan Hodge wypracowała skromną zaliczkę (10:8). Na parkiecie trwał jednak wyrównany bój, a ambitna postawa i cierpliwość przyniosły bielszczanki wyrównanie. Przy stanie 17:17 szkoleniowiec Alessandro Chiappini poprosił o przerwę na żądanie, chcąc zatrzymać serię dobrych akcji rywalek. Manewr nie powiódł się. Przyjezdne zbyt często myliły się, czego nie można powiedzieć o drużynie z Bielska-Białej.