Trener Cuccarini o finale ORLEN Ligi.
W sobotę i niedzielę rozegrane zostaną mecze finału play off RLEN Ligi. PGE Atom Trefl Sopot podejmie Chamika Police. Po dwóch spotkaniach jest 1-1. O walce o złoty medal mówi trener policzanek Giuseppe Cuccarini.
- Czy wynik dotychczasowej rywalizacji Chemika Police z PGE Atomem Treflem Sopot w finale ORLEN Ligi jest dla pana zaskoczeniem?
- Nie, to nie jest dla mnie jakaś niespodzianka. W play-offach, zwłaszcza w finale, trzeba być gotowym na wszystko. Moim zdaniem w pierwszym meczu, po połowie drugiego seta mieliśmy problem z podjęciem walki. Nie graliśmy aż tak źle, ale gdy był czas na to, by walczyć i zdobywać kolejne punkty i wygrać, mieliśmy z tym problemy. Nie potrafiliśmy o te punkty zdecydowanie powalczyć i je zdobyć. Nie wynikało to z braku umiejętności czy błędów natury taktycznej albo technicznej. Powodem było nieodpowiednie nastawienie psychiczne. Drugi mecz był zupełnie inny. Dziewczyny pokazały, że zmieniły swoje nastawienie psychiczne, a pierwszy set straciliśmy tylko i wyłącznie z uwagi na zbyt liczne błędy w zagrywce, dzięki czemu przeciwniczki zdobyły dużo łatwych punktów. Po prostu dostały od nas punkty za darmo i dlatego to Sopot wygrał pierwszego seta. Jednak gdy tylko wyeliminowaliśmy te błędy, „ustawiliśmy” zagrywkę, wszystko zaczęło się dla nas lepiej układać.
- W dwóch pierwszych meczach w Szczecinie właśnie zagrywka była elementem o decydującym znaczeniu dla ich wyników. Czy w Sopocie może być podobnie?
- Myślę, że wszystko ma ogromne znaczenie. Każda partia meczu jest bardzo istotna. Nie można pominąć choćby jednego fragmentu gry, żadnego jej elementu: ani zagrywki, ani ataku, ani bloku. Każda partia jest bardzo istotna i każdą zamierzamy grać jak najlepiej.
- Niewątpliwie zagrywka w wykonaniu sopocianek jest trudna do odbioru dla przeciwniczek. Dlaczego? Na ten temat zarówno pan jak i pana siatkarki macie swoją teorię.
- To jest sprawa, której nie rozumiem i mam nadzieję, że teraz ulegnie ona zmianie. Nie wiem dlaczego sędziowie są bardzo rygorystyczni np. w sytuacji, gdy jest niewielki błąd w ustawieniu, który nie ma żadnego wpływu na grę. Natomiast wciąż nie dostrzegają bardzo nieprawidłowego i nie fair zachowania zawodniczek z Sopotu, jakim jest zasłona zagrywki. To jest zasada, która jest jasna i czytelna, cytuję: „Zawodnicy zespołu zagrywającego nie mogą przez stosowanie indywidualnej lub zbiorowej zasłony utrudniać przeciwnikowi obserwacji zawodnika zagrywającego i lotu piłki” oraz „Zawodnik lub grupa zawodników zespołu zagrywającego tworzy zasłonę podczas wykonywania zagrywki, wymachując rękami, skacząc lub poruszając się na boki, lub stojąc w grupie, by zasłonić zawodnika zagrywającego oraz lot piłki”. Nikt jakoś nie ma odwagi na odgwizdywanie takiego przewinienia, decydującego przecież o przebiegu gry. Oczywiście to decyzja sędziów, więc muszę ją zaakceptować, jednak wciąż nie rozumiem, dlaczego.
- Jakie znaczenie, pana zdaniem, będzie miał atut własnej hali dla drużyny Sopotu?
- Nie uważam, żeby w play-offach gra „u siebie” stanowiła dla którejkolwiek drużyny jakąkolwiek przewagę.
- Czy pana cały zespół oraz poszczególne zawodniczki indywidualnie są przygotowane do rozegrania dwóch meczów, dzień po dniu, na swoim wysokim oziomie?
- Myślę, że tak. W trakcie sezonu podczas rozgrywek i pucharów pokazaliśmy, że za każdym razem byliśmy gotowi, zarówno na pierwsze, jak i kolejne mecze.Byliśmy gotowi zarówno fizycznie, mentalnie oraz taktycznie. Teraz też tak jest. W pierwszej kolejności musimy się oczywiście skupić się na pierwszym meczu, a potem będziemy się przygotowywać się na drugi.
- Czy w sobotę i niedzielę będzie panu i drużynie potrzebne szczęście?
- Oczywiście, za każdym razem. W pierwszym meczu siatkarki z Sopotu miały dużo szczęścia, ponieważ zyskały trochę punktów. U nas we Włoszech mówi się, że na szczęście trzeba zasłużyć. Więc musimy spróbować zrobić wszystko, żeby szczęście nam dopisało.