Tabela nie świadczy o niczym
Po dłuższej przerwie siatkarki SSK Calisia Kalisz wracają do zmagań w PlusLidze Kobiet. Zespół trenera Mariusza Pieczonki podejmować będzie w poniedziałek PTPS Farmutil Piła, który ostatnio na brak gry nie może narzekać.
Kaliski szkoleniowiec na prośbę Muszynianki Fakro Muszyna zgodził się na przełożenie meczu dwunastej kolejki PlusLigi Kobiet. W międzyczasie siatkarki Calisii miały okazję rozegrać wyjazdowe spotkanie sparingowe z AZS Poznań, wygrane 3:2, a także lepiej przygotować się w nowym ustawieniu do konfrontacji z Farmutilem.
Pilanki w ciągu tych dwóch tygodni nie tylko udanie odrabiały straty punktowe w lidze krajowej, ale także z powodzeniem rywalizowały w europejskiej Lidze Mistrzyń, pokonując na wyjeździe Zariecze Odincowo oraz we własnej hali Sirio Perugia i awansując do kolejnego etapu tych rozgrywek. Równie ważnym wydarzeniem w Pile, ale i w całym kraju, było powołanie trenera Jerzego Matlaka na trenera polskich siatkarek, które w tym roku czeka występ w mistrzostwach Europy.
Zespół Farmutilu gra coraz skuteczniej i zajmuje trzecie miejsce w tabeli PlusLigi Kobiet, tracąc do Muszynianki tylko dwa punkty. Tymczasem kaliszanki nadal okupują przedostatnią lokatę, jednak w każdym czekającym je jeszcze meczu zamierzają zdobywać cenne punkty lub też odnosić jeszcze cenniejsze zwycięstwa.
- Wiele wcześniejszych spotkań mogło zakończyć się naszą wygraną, a do sukcesu brakowało niewiele - powiedział Mariusz Pieczonka, trener Calisii. - Liczę, że w meczu z Farmutilem nasze siatkarki będą w pełni zaangażowane, pełne woli walki. Do konfrontacji z Pronarem Białystok przygotowywaliśmy się w tym ustawieniu zaledwie dwa dni, teraz mieliśmy na to dwa tygodnie. To będzie widać na boisku. Sytuacja w tabeli wcale nie oznacza, że czeka nas walka o utrzymanie. Walczymy o miejsce w pierwszej szóstce, do czego w ogromnym stopniu przybliżyłaby nas poniedziałkowa wygrana.
W spotkaniu tym na pewno znów nie zagra Ewelina Toborek. - Leczenie urazu kolana potrwa dłużej, niż się wcześniej wydawało - dodał Mariusz Pieczonka. - Potrzeba na to od dwóch do sześciu tygodni. Mamy krótką ławkę, przydałaby się przynajmniej jeszcze jedna siatkarka i wierzę, że siódmą zawodniczką na parkiecie w poniedziałkowym spotkaniu będą nasi wierni kibice, wspierający nas i wierzący w sukces.