Szkolne błędy
W pierwszym meczu 9. kolejki PlusLigi Kobiet trzecia drużyna w tabeli Enion Energia MKS Dąbrowa Górnicza przegrała niespodziewanie z beniaminkiem Organiką Budowlanymi Łódź w trzech krótkich setach. Kibice "energetycznych" przecierali ze zdumienia oczy patrząc na grę swojego zespołu. Trzy dni temu podopieczne Waldemara Kawki w imponującym stylu rozgromiły w Lidze Mistrzyń czołową drużynę francuską z Miluzy, prezentując przy tym wysoką formę. Tymczasem w meczu z Budowlanymi zawiodły na całej linii. - W ciągu trzech dni nie można przecież stracić formy - dziwił się szkoleniowiec dąbrowianek. - Popełniliśmy szkolne błędy, to dla mnie niezrozumiałe.
Zespół Enionu przystąpił do tego meczu bez kontuzjowanej Katarzyny Gajgał i chorej Aleksandry Liniarskiej. Ta druga po powrocie z Włoch źle się poczuła, zagrała jeszcze co prawda we wtorek, ale w czwartek nagle jej stan się pogorszył i trafiła do szpitala. - Wykluczyliśmy chorobę zakaźną, jednak konieczna była hospitalizacja - wyjaśnił masażysta Jacek Stychno. - W tym roku na pewno obie nie zagrają - rzucił zmartwionym głosem.
Z konieczności Liniarską musiała zastąpić Agata Pura, która na tej pozycji grała dawno temu. Po raz kolejny trener Kawka rozpoczął spotkanie z Martą Haładyn na rozegraniu. Dopiero w połowie seta pojawiła się na parkiecie Magdalena Śliwa. Dąbrowianki ustępowały jednak rywalkom w każdym elemencie. Zupełnie nie radziły sobie z w przyjęciu, zagrywka natomiast nie sprawiała żaden problemu przyjmującym drużyny z Łodzi.- Praktycznie nie pozwoliły nam na nic - złościła się Ewelina Sieczka. - Chciałyśmy to spotkanie wygrać, sytuacja z naszymi środkowymi chyba nas trochę rozbiła.
Łodzianki rozpoczęły to spotkanie spokojnie, poprawnie w przyjęciu i ataku. Kiedy poczuły swoją szansę zaatakowały energicznie, a przy tym bardzo skutecznie. Dobrze rozgrywała Marta Pluta. - Chciałyśmy wygrać to spotkanie, ale nie sądziłyśmy, że pójdzie tak łatwo - podsumowała mecz rozgrywająca Organiki.
Jedyna dobrą wiadomością dla kibiców Enionu było to, że po kilku miesiącach przerwy spowodowanej kontuzją wróciła na parkiet Marzena Wilczyńska.- Widać długą przerwę, Marzena nie jest jeszcze w pełni przygotowana do gry - zaznaczył trener Kawka. - Liczyłem na jej łut szczęścia, w kilku meczach po jej wejściu nam bardzo pomogła, potrafiła odmienić losy spotkania na naszą korzyść.
Powody do zadowolenia ze zwycięstwa miał, oprócz siatkarek, przede wszystkim trener Wiesław Popik. Nie tak dawno to właśnie on prowadził zespół MKS. - Pewnie, że jest satysfakcja, ale nie odbieram tego w takich kategoriach - przyznał. - Dla nas to był kolejny ligowy mecz.