Szczęśliwy rok Katarzyny Koniecznej
Wygląda na to, że kariera Katarzyny Koniecznej - lepiej znanej pod panieńskim nazwiskiem Wellna, nabiera rozpędu. Kilka dni temu atakująca Farmutilu Piła odniosła spory sukces z koleżankami i wywalczyła medal na Uniwersjadzie.
- PlusLiga Kobiet: Gratulacje ze zdobycia medalu na Uniwersjadzie. Czy jesteście usatysfakcjonowane wynikiem?
- Katarzyna Konieczna: Jesteśmy bardzo zadowolone z brązowego medalu, tym bardziej, że ciężko byłoby ugrać coś więcej. Brązowy medal jest w zupełności odzwierciedleniem naszych umiejętności. Serbia grając przed własną publicznością w półfinale była nie do przeskoczenia, a co dopiero Włoszki, które zwyciężyły w tej imprezie. Moim zdaniem pokazałyśmy niezłą grę i dzięki temu zdobyłyśmy brązowy medal.
- Do domu wracałaś w blasku brązu - to miłe uczucie wywalczyć medal, jednak gra na Uniwersjadzie na pewno dala się wam mocno w kość.
- Dokładnie, był to ciężki turniej, a do tego trzeba doliczyć jeszcze czas, który zabrały przygotowania. Dodatkowe utrudnienie polegało na tym, że przez ostatnie dwa tygodnie nie miałyśmy żadnej odnowy biologicznej. W naszym zespole był jedynie masażysta, który dwoił się i troił, aby doprowadzić nas do stanu używalności. Jednak my wysiadałyśmy przede wszystkim psychicznie. Trzeba pamiętać, że mimo wszystko, grałyśmy o wysoką stawkę i pod presją dwóch ostatnich Uniwersjad. Nie chciałyśmy wracać z pustymi rękoma, dlatego dawałyśmy z siebie wszystko. Na szczęście pod koniec to wszystko zostało nam wynagrodzone.
- Pewnie chciałabyś, aby ten medal był dopiero początkiem prawdziwej reprezentacyjnej kariery?
- Wiadomo że tak, bo każdy ambitny sportowiec dąży do tego, aby się rozwijać i być coraz lepszym, a na pewno taką możliwość miałabym w reprezentacji. Nie wiem jak to będzie wyglądało w przyszłości i czy uda mi się zadomowić w kadrze, ale ja zawsze będę robiła wszystko, czego będą wymagali szkoleniowcy.
- W twoim życiu nastąpiło wiele przełomów, między innymi przeniosłaś się do Farmutilu Piła.
- Nie mogę narzekać na to co się dzieje. Ten rok jest najszczęśliwszym w moim życiu, ale to nie do końca ze względów sportowych, lecz przed wszystkim dlatego, że wyszłam za mąż i zakładam swoją rodzinę. Siatkówka tutaj się zupełnie nie liczy. Oczywiście pod względem sportowym jest to bardzo udany rok, ale to nie jest teraz najważniejsze.
- Mąż chyba nie był zbytnio zadowolony, że krótko po ślubie wyjechałaś do Belgradu?
- Tak, zgadza się. Dokładnie dzień po ślubie wyjechałam do Warszawy, żeby na drugi dzień lecieć już do Belgradu na Uniwersjadę, ale to właśnie mąż mnie tam wyganiał (śmiech) i cały czas powtarzał, że to jest dla mnie szansa. Na pewno nie ma mi tego za złe, bo odrobimy to sobie kiedy indziej.
- Jakie masz plany na najbliższe okres?
- Zobaczymy jak się to wszystko potoczy. W najbliższych dniach będę się starała skontaktować z trenerem Lalkiem w celu uzgodnienia wszystkich szczegółów związanych z grą w Pile. Do tego czeka nas jeszcze przeprowadzka, bo nadal mieszkamy w Gdańsku i trzeba zacząć się powoli pakować. Później jeszcze jesteśmy zaproszeni na wesele koleżanki, a między tym wszystkim trzeba znaleźć chwilkę czasu na krótkie wakacje.
- Po takich sukcesach do treningów powinnaś wrócić z ogromnymi pokładami energii?
- Na razie to muszę odpocząć od siatkówki przez jakiś czas. Po zakończeniu ligi miałam praktycznie dwa tygodnie wolnego, a później była już tylko ciężka praca. Teraz, po kilkudziesięciu dniach przerwy ponownie czekają nas przygotowania. Będzie to niezwykle trudne. Oczywiście nie trzeba będzie mnie dodatkowo mobilizować, ale po szczycie formy ponownie będziemy zaczynały od zera.
- Będziesz próbowała przekonać trenera do nieco dłuższego odpoczynku?
- Nie wiem, to wszystko zależy od niego. Niedługo się z nim skontaktuję i porozmawiamy o jego planach dotyczących Piły i zobaczymy, co z tego wyniknie.