Sylwia Pycia - kadra to zaszczyt i wyzwanie.
Sylwia Pycia urodzona w Tychach, środkowa polskiej reprezentacji, rozpoczynała karierę w miejscowym MOSiR-rze. Szybko trafiła do sosnowieckiej Szkoły Mistrzostwa Sportowego. W wędrówce po klubach grała kolejno, w Skrze Warszawa, AZS AWF Poznań, AZS Białystok.
Szczęśliwe okazało się przejście w 2007 roku do Muszynianki Fakro, z którą zdobyła mistrzostwo kraju. Dla złotej medalistki mistrzostw Europy w Zagrzebiu w 2005 roku występy w reprezentacji kraju to zaszczyt i wyzwanie, są wewnętrznym obowiązkiem. PlusLiga Kobiet: Czy bierze Pani pod uwagę powołanie do kadry naszego kraju. Sylwia Pycia: Trudno jest mi wypowiadać się w tej kwestii. Tyle zmian ma w niej nastąpić. Podchodzę do tego raczej zachowawczo. Gdyby jednak listonosz przyniósł pismo z powołaniem, na pewno ucieszyłabym się. - Jakie ma Pani plany sportowe i życiowe - Czeka nas trudny sezon. Gramy mecz za meczem. Występujemy jeszcze w Lidze Mistrzyń. Chciałabym, byśmy razem z drużyną w PlusLidze Kobiet wypadły jak najlepiej. Pewnie, że mierzymy w podium. Obrona mistrzostwa Polski nie będzie łatwa. Czeka nas wyboista droga. Wszystkie drużyny z którymi gramy, chcą nam coś udowodnić. W rozgrywkach CEV Indesit Champions League gramy ze zmiennym szczęściem, ale z nadziejami na wyjście z grupy. Oczywiście, że mam też plany pozasportowe, ale ja uważam, że należą one do mnie i nie chcę mówić o nich. - Czy mając tyle zajęć sportowych, znajdujecie jeszcze czas dla siebie? - Rzeczywiście trenujemy sporo. Każda z nas szuka na swój sposób jakiegoś wyciszenia. Ja znajduje przyjemność w czytaniu książek. Nie mam może jakiegoś ulubionego gatunku. Czytam coś, w zależności od nastroju. - Wróćmy do rozgrywek ligowych. Oczekiwany z dużym zainteresowaniem mecz Muszynianki Fakro z BKS Aluprof Bielsko-Biała przebiegał w zmiennych nastrojach. Był moment, w którym byłyście blisko zwycięstwa - Tak i zabrakło nam koncentracji oraz determinacji. Zbyt szybko po stracie kilku punktów pod rząd, opadała z nas zadziorność. Powinnyśmy powalczyć do końca. - Występujecie w lidze jako faworyt prawie wszystkich meczów. To utrudnia czy pomaga? - Różnie to z tym jest. Czujemy presję wyniku. Oczekuje się od nas zwycięstw, ale nie jest to na siłę. Przystępujemy do każdego spotkania mocno zmotywowane. Nie dzielimy zespołów na słabsze czy gorsze. Dajemy z siebie wszystko w każdym meczu. - Jakie są pierwsze opinie po czterech kolejkach PlusLigi Kobiet? - Od kilku lat widzę, że liga dzieli się na dwie grupy. Są zespoły wiodące prym, bijące się o najwyższe cele. To są trzy może cztery drużyny. W ich meczach z tą drugą grupą wynik jest z reguły przewidywalny. To nie służy popularyzacji tej dyscypliny. Ta granica powinna się zacierać, przy wyrównanym poziomie, emocje są znacznie większe. - Jaka jest sportowa i emocjonalna różnica pomiędzy meczami PlusLigi Kobiet i Ligi Mistrzyń? - Jest i to kolosalna. W LM występujemy pod większą presją. Jesteśmy reprezentantem naszego kraju. To jest większa odpowiedzialność. Sportowo też jest trudniej. Tych meczów jest mało. Praktycznie każde spotkanie jest ważne. Po jakiejś wpadce, nie ma aż tak dużo możliwości, aby się zrehabilitować. W ekstraklasie jest zupełnie inaczej. Gramy pierwszą rundę, w której jest aż dziewięć spotkań. Później są rewanże. Całe rozgrywki zamykają play offy. Można z dalszego miejsca zaatakować liderów i zdobyć mistrza kraju, czego dokonała Muszynianka trzy lata temu. - Nie myśli Pani o spróbowaniu swoich sił w lidze zagranicznej - Mnie to już chyba nie dotyczy. Miałam kiedyś problemy z kolanami. Na szczęście już mi aż tak nie dokuczają. Boje się jednak zaryzykować zagranicznym kontraktem. Pewnie pozostanę w polskiej lidze.
Powrót do listy