Świetny początek "Atomówek"
AZS Białystok przegrał z Atomem Trefl Sopot 0:3 (15:25, 24:26, 25:27). MVP Małgorzata Kożuch.
Wicemistrzynie Polski w pierwszym secie nie pozostawiły złudzeń, kto jest w tym meczu faworytem. Co prawda to gospodynie zaczęły od prowadzenia 2:0 i 7:4, ale przy stanie 10:10 „Atomówki” zdobyły 8 punktów z rzędu. Bardzo dobrze serwowała Ewelina Sieczka, a jej koleżanki w pierwszej linii bezlitośnie blokowały atakujące z trudnych pozycji akademiczki. Neriman Ozsoy i Małgorzata Kożuch były na skrzydłach nie do zatrzymania. Triumf sopocianek w tej odsłonie do 15 oddawał przebieg gry.
Na szczęście dla miejscowych kibiców, nie zraziło to gospodyń. AZS źle zaczął drugiego seta, bo od błędów i wyniku 2:6, ale z każdą piłką stawiał rywalkom coraz większy opór. Sopocianki same nieco spuściły z tonu i popełniły kilka błędów. Mecz się wyrównał, a w końcu AZS nawet objął prowadzenie 17:16, gdy z krótkiej zaatakowała Dominika Kuczyńska. Akademiczki zmarnowały szansę trochę na własne życzenie. Przy stanie 20:21, mając dobrze dograną piłkę w górze, Ewa Cabajewska pechowo przekroczyła linię środkową. Przy rezultacie 21:22 Lucie Muhlsteinova z kolei podbiła piłkę wysoko w obronie, ale białostoczanki stały jak zaczarowane i ta spadła w boisko. Mimo ambitnej walki i dwóch obronionych setboli poległy do 24.
- Potrafiłyśmy nawiązać walkę punkt za punkt. To dobry prognostyk przed kolejnymi meczami. Dziś trochę nam jeszcze zabrakło zgrania, to wyraźnie widać na boisku - mówiła przyjmująca AZS-u Aleksandra Kruk.
Atom musiał wygrać jeszcze jedną partię a, jak się okazało, poprzeczka trudności zawieszona przez gospodynie wisiała coraz wyżej. Na początek trzeciego seta popis w bloku dała Kuczyńska. Po jej kilku kolejnych „czapach” na pierwszą przerwę techniczną zespoły zeszły przy korzystnym dla AZS-u wyniku 8:3. Ponieważ nic nie wskazywało na poprawę sytuacji trener Alessandro Chiappini wpuścił na boisko dwie Doroty - nową rozgrywającą Wilk i doświadczoną Świeniewicz. Sopocianki uspokoiły swoje poczynania, a AZS w prosty sposób zaczął oddawać punkty. Po drugiej przerwie technicznej gospodyni kompletnie stanęły i z wyniku 16:10 zrobiło się 16:18. Wiesław Czaja też sięgnął na chwilę po rutynowaną Joannę Szeszko.
Czego nie można gospodyniom odmówić, to na pewno determinacji. Choć nie szło, potrafiły walczyć do końca. Gdy wydawało się, że jest już po emocjach, przełamały własną niemoc. Zrobiły to na tyle skutecznie, że nawet wywalczyły setbola. Przy stanie 24:23 piłka poszła do niezawodnej Kożuch, a wicemistrzyni Europy z drugiej linii uderzyła w parkiet między rękami blokujących. Zaraz to Atom miał meczbola. Przy drugiej takiej okazji Eleonora Dziękiewicz zablokowała Kruk.
- Chciałbym pogratulować przeciwnikowi postawy w tym meczu. Dobrze zaczęliśmy spotkanie i wydawało się, że dalej pójdzie nam łatwo, ale zaczęliśmy "cierpieć" w przyjęciu. To efekt tego, że trochę za mało rozegraliśmy meczów w okresie przygotowawczym. Jednak, ogólnie, jestem zadowolony z tego, co dziś zobaczyłem - stwierdził Chiappini.
- Dziękuję za komplementy, ale za nie punktów nie przyznają. O porażce zadecydowały serie straconych punktów w dwóch setach. Tradycyjnie zaczynamy sezon od przegranej, ale optymistyczne jest to, że w odróżnieniu od lat poprzednich, dziś gra była dużo lepsza. Mieliśmy szansę na urwanie seta czy dwóch. W sumie, moim zdaniem, ten mecz był nawet do wygrania - powiedział Wiesław Czaja.
Powrót do listy