Stephane Antiga: muszę być też psychologiem
LIGA SIATKÓWKI KOBIET: Odczuwa pan ekscytację, że w końcu zaczęły się treningi?
STEPHANE ANTIGA (trener Developresu SkyRes Rzeszów Jasne, że tak. Fajną sprawą były takie wakacje, których od dawna nie miałem. Jestem jednak bardzo szczęśliwy, że w końcu zaczynamy pracę z nową drużyną. Nowe wyzwanie przede mną. Widać też po zawodniczkach ten głód i zadowolenie, że ruszyliśmy z przygotowaniami.
- Rozpoczynacie przygotowania do nowego sezonu po długich urlopach, bo czasu od zakończenia poprzedniego sezonu było chyba sporo?
- Nie za dużo. Dziewczyny już od miesiąca pracowały na siłowni nad kondycją i wytrzymałością. Zresztą jakiś czas temu spotkaliśmy się na dwa dni w nieco okrojonym składzie i było bardzo fajnie. Ja tak uważam; mam nadzieję, że zawodniczki też. Teraz w końcu przyszedł czas na treningi z piłkami i ruszamy.
- Jak wygląda plan zespołu na pierwszy tydzień przygotowań?
- Zaczynamy spokojnie, bo choć zawodniczki pracowały na siłowni, to nie ma co już od początku szarżować. Będziemy pracować bardziej nad techniką, takie proste rzeczy jak odbicie dołem czy górą palcami, a później nad poszczególnymi elementami. Z czasem przyjdą treningi nad systemem i organizacją naszej gry. Po pierwszym tygodniu zaczniemy skakać, ale też delikatnie. Zatem będzie teraz więcej techniki i trochę zajęć fizycznych, ale bez skakania, czyli ataków, bloków itd.
- Do dyspozycji ma pan nieco okrojony skład, bo tylko dziewięć zawodniczek…
- No tak, Kamila, Kasia i Zuza są na kadrze, podobnie jak Jelena i Natalia. Te trzy pierwsze plus „Blago” dołączą do nas po zakończeniu mistrzostw Europy, choć pewnie dostaną też kilka dni wolnego na złapanie oddechu. Mam nadzieję, że przyjadą do nas w dobrych humorach i z dobrym wynikiem na mistrzostwach. Co do Natalii, to trudno mi już teraz sprecyzować, kiedy do nas dołączy. Natomiast te zawodniczki, które mam, są w formie i gotowe do pracy.
- Oprócz treningów czekają was też gry kontrolne, udział w kilku turniejach, ale pewnie też wyjazd poza Rzeszów na integrację.
- Mieliśmy już małą integrację, ale planowałem też nowe rzeczy poza boiskowe. Np. w przyszłym tygodniu będziemy mieli bieg na orientację, będziemy grać w plażówkę i będą również zajęcia na basenie.
- To dla pana nowe doświadczenie praca z kobiecą drużyną. Czy system przygotowawczy będzie podobny do tego, jaki stosował pan będąc trenerem w męskiej siatkówce?
- Oglądałem dużo meczów kobiecych, żeby się wdrożyć i zapoznać. Zobaczymy, co będzie można „adoptować” z przygotowań, jakie prowadziłem z męskimi zespołami. Dziewczyny grają bardzo dobrze i nie będzie tutaj żadnej rewolucji z mojej strony. Na pewno kilka rzeczy, jakie stosowałem w męskiej siatkówce, można tu też wprowadzić.
- Czyli nie będzie zbyt wielkiej różnicy w tych przygotowaniach?
- Te przygotowania tak naprawdę nie będą zbyt wiele odbiegały od tych, jakie prowadziłem wcześniej. Na początku dziewczyny potrzebują tego samego co chłopaki, czyli pracy nad techniką i powtórzeń ćwiczeń poszczególnych elementów. Ta praca jest identyczna.
- W pracy z kobietami trener musi być też psychologiem. Jak w tej nowej roli poradzi sobie Stephane Antiga?
- Zdaję siebie z tego doskonale sprawę, że trzeba być też psychologiem. Rozmowy, komunikacja i sposób podejścia, są bardzo ważne. Zrobię wszystko przy pomocy mojego sztabu szkoleniowego, który już pracował przecież w kobiecej siatkówce, żeby było dobrze.
- Na pewno radził się pan kilku trenerów, choćby Jacka Nawrockiego, który wcześniej podobnie jak pan, pracował z mężczyznami…
- Jasne. Rozmawiałem z kilkoma trenerami zagranicznymi, jak i polskimi, m.in. z Jackiem Nawrockim czy Piotrem Makowskim. Przekazali mi kilka istotnych szczegółów, na co zwracać uwagę itd.
- Jak trener zaaklimatyzował się w nowym rzeszowskim otoczeniu?
- Na razie jestem sam, ale za chwilę dołączy do mnie cała rodzina. Bardzo podoba mi się Rzeszów, dobrze się tutaj czuję. Miałem już okazję zwiedzić Rynek i jest bardzo fajnie. Ludzie są bardzo sympatyczni, kochają siatkówkę, drużyna jest mocna, czyli mamy wszystko, żeby pracować dobrze.
- Gdy podpisywał pan kontrakt w Rzeszowie, kadra Developresu była praktycznie skompletowana, więc dużego wpływu na budowę zespołu pan chyba nie miał?
- No tak, wiele zawodniczek już miało kontrakty z klubem i wpływu wielkiego nie miałem na budowę drużyny. Nie mam jednak z tym problemu i podoba mi się, jak drużyna jest zrobiona. Na pewno jest duży potencjał, żeby grać dobrze o najwyższe cele.
- Z sezonu na sezon coraz więcej kibiców przychodzi na Podpromie, żeby oglądać Developres. Marzą się pewnie panu zapełnione po brzegi trybuny, jak wtedy, kiedy przyjeżdżał pan jako zawodnik Skry Bełchatów czy Delecty Bydgoszcz i grał przeciwko Asseco Resovii?
- Wspomnienia z tych meczów w Rzeszowie mam bardzo dobre, atmosfera była niesamowita, mnóstwo kibiców. To bardzo mi się zawsze podobało, dlatego też chciałem tutaj pracować, bo te pełne trybuny ze wsparciem kibiców są dla mnie, jak i zawodniczek, dopingiem do jeszcze lepszej gry i pracy. Zdajemy sobie sprawę z oczekiwań kibiców, którzy nas wspierają, ale też chcą zobaczyć fajną i, co najważniejsze, skuteczną grę zespołu. Naszą rolą jest dobrze trenować i grać tak żeby ich nie zawieść. Fantastycznie będzie dzielić takie emocje w tej hali z kibicami.
- Jakie cele stawia pan sobie na ten nowy sezon?
- Jeszcze za wcześnie na takie deklaracje, ale oczywiście jesteśmy ambitni i chcemy wygrywać na każdym froncie. Są cztery bardzo mocne drużyny, które mają wysokie aspiracje. Będziemy walczyć o medal, bo wiadomo, że to jest naszym celem, a jakiego koloru on będzie, zobaczymy. Nie ma co już teraz zapeszać.
- W Rzeszowie w Asseco Resovii jest pana paru dobrych znajomych, choćby trener Piotr Gruszka. Chyba będzie łatwiej dogadać się co do podziału hali na treningi?
- Zawsze nasze relacje były bardzo dobre. Graliśmy razem i mam nadzieję, że to się teraz nie zmieni (śmiech). Mam nadzieję, że ta współpraca na Podpromiu będzie fajnie wyglądała.
Powrót do listy