Stephane Antiga: jesteśmy przyzwyczajeni do gry pod presją
TAURON LIGA: Co takiego wyjątkowego jest w drużynie BKS-u BOSTIK Bielsko-Biała, że toczycie z nimi w tym sezonie tak długie, pięciosetowe spotkania?
STEPHANE ANTIGA (francuski szkoleniowiec Developresu BELLA DOLINA Rzeszów): Gabriela Orvosova. To głównie dzięki niej zespół z Bielska doprowadził do tie-breaka w Rzeszowie i nie mogliśmy jej zatrzymać. Pozostałe rywalki byliśmy w stanie kontrolować, ale jeśli spojrzy się na statystyki, to Orvosova rozegrała znakomite zawody i wybijała się ponad wszystkie koleżanki z zespołu.
- Może czeska atakująca chciała pokazać się, żeby znaleźć miejsce w jakimś wyżej notowanym zespole TAURON Ligi na przyszły sezon?
- Być może. Na pewno pokazała się z bardzo dobrej strony, a my gdzieś zgubiliśmy koncentrację. To bielszczanki od pewnego momentu zagrywały lepiej niż my i grały bardzo dobrze w bloku, mając więcej punktowych bloków niż my. Nie zagraliśmy źle w bloku, ale Orvosova jest wysoką atakująca o dużym zasięgu i ciężko jest ją zatrzymać w bloku. Musieliśmy grać cierpliwie w tym elemencie starając się mieć jak najwięcej wybloków, po których można było jeszcze wybronić piłkę. Trochę słabo broniliśmy ataki Orvosovej. W bloku ciężko było bezpośrednio ją zatrzymać, ale w obronie mogliśmy zagrać trochę lepiej. Przeciwko innym wysokim atakującym, jak Malwinie Smarzek kiedy jeszcze grała w Kaliningradzie czy przeciwko Isabelle Haag z VakifBanku – lepiej zagraliśmy w obronie. Pod tym względem jestem trochę rozczarowany, bo wiem, że stać nas na lepszą grę w obronie. Dobrze jednak, że wygraliśmy. Był to dziwny mecz, bo trzy sety, dwa pierwsze i tie-breaka, wygraliśmy dość łatwo. W ogólnym bilansie zdobyliśmy prawie 20 punktów więcej niż Bielsko, ale graliśmy tie-breaka, czyli o mały włos nie przegraliśmy tego spotkania. Taka jest właśnie siatkówka. W pewnym momencie straciliśmy koncentrację. Wiemy o tym, że takie sytuacje zdarzały się nam już często w tym sezonie, zwłaszcza w pierwszej części rozgrywek. Teraz znów się to pojawiło i to jest dla nas kolejna lekcja, żeby starać się unikać takich sytuacji na przyszłość. Inna sprawa, że już w pierwszej rundzie play-off trafiliśmy akurat na najbardziej niewygodnego przeciwnika dla nas spośród wszystkich zespołów z miejsc 5-8. Z Opolem, Radomiem czy Budowlanymi grało nam się zwykle łatwiej niż z Bielskiem. Dobrze, że wygraliśmy i zrobiliśmy pierwszy krok do awansu, a na przyszłość czy to w półfinale, czy potem mam nadzieję w finale, taki mecz będzie dla nas przydatny. Zawsze lepszym przygotowaniem do fazy finałowej jest rozegranie i wygranie meczów z trudnym przeciwnikiem po zaciętych meczach niż gładkie zwycięstwa po 3-0. Oczywiście wolałbym, żeby nawet przy dobrej dyspozycji rywalek i naszych słabościach ten mecz zakończył się wynikiem 3-1 niż 3-2.
- Od czwartego seta meczu z Bielskiem presja po waszej stronie była coraz większa, a przed tie-breakiem mogły się też pojawić dodatkowe nerwy.
- Oczywiście. Na szczęście już jesteśmy przyzwyczajeni do gry pod presją i od dłuższego czasu gramy trudne spotkania o stawkę, w których trzeba sobie radzić z presją i my to robimy. W końcówkach trzeciego i czwartego seta przytrafiły się nam wprawdzie błędy, których zwykle nie popełniamy, ale w tie-breaku graliśmy już dobrze.
- Zapewniliście kibicom żeńskiej siatkówki najwięcej emocji w tej pierwszej odsłonie ćwierćfinałów TAURON Ligi, ale były to zapewne nieplanowane emocje.
- Zdecydowanie. Szkoda mi naszych kibiców, że tak późno musieli opuszczać halę. Mam nadzieję, że zjedli kolację jeszcze przed meczem, bo potem było już trochę za późno na jedzenie. Najważniejsze jest jednak to, że wygraliśmy i że wszystkie dziewczyny są zdrowe. Odpoczniemy trochę i będziemy gotowi do walki w meczu w Bielsku-Białej.
- Czy przed sobotnim spotkaniem będzie pan szczególnie wyczulał zespół na to, aby w żadnym momencie, także przy ewentualnym prowadzeniu 2-0 w setach, nie stracił koncentracji?
- Na pewno tak. Dużo będziemy jeszcze analizować i rozmawiać z dziewczynami. Pod względem taktycznym zespół z Bielska wcale nas nie zaskoczył. Doskonale wiemy o tym na co stać ich zawodniczki i w jakich kierunkach atakują. Nie byliśmy jednak w stanie ich zatrzymać, a sami w swoim ataku nie byliśmy też tak skutecznie jak powinniśmy być. Nie ma jednak żadnego dramatu. Będziemy analizowali to co się wydarzyło w pierwszym meczu, porozmawiamy o tym co zrobić żeby uniknąć znów takiej sytuacji i zrobimy wszystko, żeby jak najlepiej przygotować się do walki w Bielsku-Białej.
Powrót do listy