Stefana Veljković: Środkowa może być liderką drużyny
Rozmowa ze Stefaną Veljković, środkową Chemika Police.
Jakie jest najlepsze podejście mentalne do meczów Ligi Mistrzyń? Ważniejsza jest agresja czy skupienie?
Stefana Veljković: Według mnie jedno i drugie. Wystarczy zobaczyć wszystkie grupy. W zasadzie każda składa się z silnych drużyn, w których grają doświadczone zawodniczki.
Czy trudno jest ci pozostać naładowaną emocjonalnie, taką pozytywną złością, przez cały mecz?
W Lidze Mistrzyń jest trochę inaczej, ponieważ poziom skupienia i waleczności automatycznie jest wyższy. W meczach ligowych stawka również jest wysoka, ale kiedy przychodzi do Ligi Mistrzyń, każdy ma w sobie dodatkowe zasoby motywacji. Trzeba też rozróżniać agresję od agresji.
Co to znaczy?
Można być pozytywnie naładowanym, dzięki czemu jest się walecznym w ataku, bloku, zagrywce. Ale agresja nie ma się przekładać np. na kłótnie z przeciwniczkami czy nawet koleżankami z zespołu. Dla mnie dobry klimat na boisku jest jedynie wtedy, kiedy cieszę się grą. W innych warunkach nie umiem się odnaleźć.
Dwie włoskie drużyny w naszej grupie, czyli dużo technicznej siatkówki. Lubisz grać przeciwko temu stylowi gry, czy preferujesz np. mierzyć się z bardziej siłowymi drużynami?
To zależy od taktyki i meczu. Rosyjskie zespoły przeważnie są wysokie, mają bardzo silny atak. Z kolei włoskie grają świetnie w obronie, są bardzo poukładane. Do każdego stylu trzeba odpowiednio dostosować grę i założenia taktyczne.
A jaką drużyną jest Chemik? Bardziej techniczną czy siłową?
Trudną do zdefiniowania. W mojej ocenie jesteśmy miksem. Potrafimy solidnie przyłożyć w ataku, ale gramy też technicznie. Mamy bardzo dobry zespół i wydaje mi się, że stanowimy mieszankę wybuchową!
Gramy polskim stylem?
Trochę tak, gramy po polsku. Ja już jestem tu tak długo, że również gram po polsku i dobrze się z tym czuję (śmiech).
Jovana Brakocević miała przerwę macierzyńską. Latem grałaś z nią w reprezentacji. Jak wyglądał jej powrót? To wciąż ta sama kobieta, ta sama zawodniczka?
Na pewno nie jest tą samą kobietą. Jest dużo dojrzalsza, zmieniła się mentalnie, to naturalne. Jeśli chodzi o sprawy boiskowe, to wciąż prezentuje bardzo wysoki poziom. Ma silny charakter, a jak zobaczyłam jej ciało kilka miesięcy po porodzie, to nie mogłam uwierzyć, jak szybko wróciła do formy.
Przed ciążą mówiło się, że to jedna z najlepszych atakujących na świecie. Czy dalej tak jest?
Ja mam zawsze problem, kiedy ktoś mówi: ten jest najlepszy na świecie. Co to znaczy? Najlepszy na świecie jest ten, kto może zaatakować z dobrego rozegrania, po dobrym przejęciu, a wcześniej zdobył punkt z rozsądnego wybloku itd. Wszystkiego nie robi ten jeden ktoś, ten niby najlepszy na świecie, tylko cały zespół. Siatkówka to taka gra, że jedna osoba może wnieść dużo, ale musi mieć wsparcie. Nie wiem, czy Jovana jest najlepsza na świecie, ale na pewno jest bardzo dobrą atakującą i ma silny charakter.
A różnica: Stefi z pierwszego sezonu w Chemiku a Stefi teraz?
Kiedy przyjeżdżałam do Polski nie wiedziałam, co mnie czeka. Nie znałam środowiska, musiałam się odnaleźć. Teraz wiem, że to moje miejsce. Czuję się tutaj szczęśliwa. Mam silny zespół, który spełnia moje ambicje, otaczają mnie dobrzy ludzie. W takim środowisku mogę dać maksimum swoich umiejętności.
Czyli uważasz, że środowisko ma duży wpływ na twoją grę. Zgoda, ale czy sądzisz, że rozwinęłaś się jako zawodniczka?
Nie przepadam za ocenianiem siebie, ty mógłbyś powiedzieć (śmiech).
Według mnie Stefi dwa lata temu grała inaczej. Dawałaś mniej drużynie.
Na pewno wciąż rozwijam się technicznie, jestem w miarę młodą zawodniczką i staram się poprawiać błędy. Liga Mistrzyń, play offy polskiej ligi, gra w kadrze – te wszystkie mecze, przeżyte emocje, pozwalają na rozwijanie się i stawanie lepszą siatkarką.
Uważasz, że środkowa może być liderką drużyny?
Tak.
A uważasz, że Stefi może być liderką drużyny?
Trudne pytanie, ponieważ składa się na nie wiele kwestii. Wydaje mi się, że mogę nią być, mogę zarażać dziewczyny energią. W lidze serbskiej byłam kapitanem.
Stefi to dziewczyna o dwóch twarzach? Przeważnie jesteś zwariowaną, rozśpiewaną dziewczyną, która co chwilę wpada na jakiś śmieszny pomysł. Ale masz też inne oblicze.
Jeśli już staję się spokojniejsza i poważniejsza, to znaczy, że jest coś ważnego do zrobienia. Kiedy mogę pozwolić sobie na wydurnianie się, to robię to z przyjemnością. Ale są momenty, w których nie chcę marnować energii. To nie jest tak, że 24 godziny na dobę skupiam się np. na najbliższym meczu. Mogłabym zwariować. Jestem jednak spokojniejsza.
Mówi się, że poza boiskiem Rafał Antczak jest „atmosferką”, czyli osobą, która rozbawia wszystkich. Czy na boisku ty jesteś atmosferką? Może w innym znaczeniu, nie śmiesznym, a bardziej ekspresyjnym, motywującym? Ty w duecie z Asią Wołosz?
Tak, wydaje mi się, że taka jest nasza rola.
Dla ciebie to dobrze?
Bardzo! Nie potrafię grać inaczej. Jeśli jestem cicha i nie okazuję emocji, to znaczy, że się nudzę. W zespole kilka osób jest bardziej entuzjastycznych, pozostali cieszą się w inny sposób. Nie uważam, że ich sposób jest gorszy. To jak z naszą siatkówką, tą w polskim stylu, o którym mówiliśmy. Mamy boiskowy miks, który dobrze funkcjonuje.
Jesteś gotowa na ligę Mistrzyń?
Tak. W tym roku zaczynamy później i dla mnie to dobrze. Odpowiednio się przygotowałam fizycznie i mentalnie. Czekam na czwartek.
Powrót do listy