Sobota z LSK: Bank Pocztowy Pałac Bydgoszcz - Wisła Warszawa SA 3:0
Bank Pocztowy Pałac Bydgoszcz pokonał Wisłę Warszawa SA 3:0 (26:24, 25:23, 26:24) w meczu drugiej kolejki Ligi Siatkówki Kobiet. MVP Stencel. Oba zespoły na inaugurację rozgrywek doznały porażek. Tym razem gospodynie wygrały po twardej walce.
Dla gospodyń był to drugi występ przed własną publicznością. W ostatni weekend podopieczne Piotra Mateli po dobrym i zaciętym meczu uległy w pięciu setach wicemistrzyniom Polski, a więc zawodniczkom Grota Budowlanych Łódź. Szkoleniowiec bydgoskiego zespołu był po tym meczu bardzo dumny z postawy podopiecznych, a same siatkarki za to mocno rozczarowane z wyniku. Teraz bez wątpienia bardzo chciały zanotować pierwsze zwycięstwo w sezonie i ta sztuka im się udała.
W sobotę w Bydgoszczy warszawianki ponownie musiały radzić sobie bez trzech zagranicznych zawodniczek, a więc rozgrywającej Eleny Nowgorodczenko, przyjmującej Niki Del Rio oraz atakującej Joyce Silvy.
Przyjezdne rozpoczęły nerwowo (1:3), ale po ataku Aleksandry Lipskiej było 4:3, a potem po blokach Połeć 7:4. Po serwisach Patrycji Balmas i błędach Wisły w ataku był remis 8:8. Trener Agnieszka Rabka poprosiła o przerwę na żądanie. Po przerwie znakomicie podawała Mikołajewska (11:8) i nadal świetnie atakowała Lipska. Bemowskie Syreny utrzymywały przewagę (18:15). Miejscowe ponownie wyrównały. Po ataku Lipskiej był remis 21:21. Za chwilę asem popisała się Marcyniuk (22:21). 23:22 dla miejscowych, a potem MIkołajewska o bloku 23:23. Balmas i setowa, ale Mikołajewska znów i jeszcze raz Balmas, znana jeszcze niedawno pod nazwiskiem Polak. Gospodynie wykorzystały drugą piłkę setową, ale stało się to po najdłuższej i najbardziej zaciętej z dotychczasowych akcjo.To była trzecia tak zacięta partia przegrana przez warszawski zespół z tym sezonie.
W drugiej partii drużyna gości grała słabiej. Od wyniku 5:7 pojawiało się coraz więcej niewymuszonych błędów. Gospodynie z Moniką Fedusio na zagrywce nie robiąc praktycznie nic pewnie prowadziły siedmioma punktami (12:5). Na dodatek problem z nogą miała Olczyk, a wiec jedyna rozgrywająca. Wisła się nie poddała. Po ataku Aleksandry Szymańskiej było 9:13. Potem dobrze serwowała ta sama zawodniczka i stołeczne miały trzy punkty straty 12:15. Cuda w defensywie wyprawiała Adriana Adamek. Świetne zagrywki Lipskiej i blok sprawiły, że zrobiło się tylko 15:17. Czas wzięty przez Piotra Matelę przyniósł efekt (15:19). Ważne akcje kończyła ponownie Balmas (17:22). Po ataku z prawego skrzydła Pałacanki miały cztery piłki setowe (24:20). Czwartą okazję wykorzystała Anna Stencel (25:23). Ten mecz miał zatem bardzo podobny do tego sprzed tygodnia w Arenie Ursynów. Wisła dwie pierwsze odsłony z wrocławiankami przegrała najmniejszą możliwą liczbą punktów, a więc dwoma.
Beniaminek LSK zmusił rutynowane rywalki do dużego wysiłku. W trzecim secie stołeczna drużyna prowadziła m.in. 15:11 oraz 19:14 i wydawało się, że przedłuży rywalizację. Jednak bydgoszczanki wyrównały. Miały piłkę meczową przy 24:23, ale została ona obroniona. Dwie następne akcje należały do podopiecznych trenera Piotra Mateli.
Statystyki: http://www.lsk.pls.pl/games/id/1100541.html