Sladjana Mirković: przyjechałam do Polski, bo siatkówka jest na dobrym poziomie
- Przyjechałam do Polski, bo siatkówka jest na dobrym poziomie i mogę doskonalić swoje umiejętności - mówi Sladjana Mirković, rozgrywająca Chemika Police.
CHEMIK POLICE: Sytuacja przed meczem. Wsiadamy do autobusu. Wszystkie zawodniczki już gotowe, makijaż poprawiony, strój meczowy w torbie. Każda siada na swoim miejscu, większość wkłada do uszu słuchawki i szuka koncentracji. Ty śpiewasz.
SLADJANA MIRKOVIĆ: Jak to śpiewam?
No śpiewasz, masz słuchawki w uszach, śpiewasz serbskie piosenki i trochę nawet podtańcowujesz.
SLADJANA MIRKOVIĆ: Serio?
Tak.
SLADJANA MIRKOVIĆ: Nie miałam o tym pojęcia. Lubię słuchać muzyki, to prawda, ale nie wiedziałam, że śpiewam.
Ze śpiewu jestem w stanie wydedukować, że słuchasz raczej radosnej muzyki, nie motywacyjnej.
SLADJANA MIRKOVIĆ: Bo tylko w taki sposób potrafię dobrze nastroić się przed pojedynkiem. Nie mogłabym słuchać ostrej muzyki, agresywnej czy motywującej. To nie dla mnie. Ja lubię pozytywne brzmienie, wtedy do szatni wchodzę z odpowiednim nastawieniem.
Zawsze przed meczem wybierasz serbską muzykę?
SLADJANA MIRKOVIĆ: Przeważnie tak.
Ale lubisz też muzykę popularną, przykładowo Rihanę czy Beyonce?
SLADJANA MIRKOVIĆ: Tak, jak mogę to słucham wszystkiego.
Jak to jest, że z jednej strony lubisz muzykę serbską, która ma zupełnie inne brzmienie od popu. Dodajmy, że popu, którego brzmienie wpada ci w ucho.
SLADJANA MIRKOVIĆ: Masz coś do muzyki serbskiej!?
W żadnym wypadku.
SLADJANA MIRKOVIĆ: No, całe twoje szczęście! Wiem, że muzyka serbska jest z kompletnie innej planety, jeśli porównać ją do popu. Dla mnie jest jednak ważna i lubię jej słuchać.
Zaczęłaś uprawianie sportu od siatkówki?
SLADJANA MIRKOVIĆ: Nie, grałam w piłkę nożna, koszykówkę, tańczyłam.
W klubach?
SLADJANA MIRKOVIĆ: Nie, w mojej miejscowości nie było profesjonalnych klubów wszystkich dyscyplin sportowych. W piłę grałam z chłopakami na podwórku, w koszykówkę w szkole. Wszystko jednak po pewnym czasie zaczynało mnie nudzić.
To jak zaczęło się z siatkówką?
SLADJANA MIRKOVIĆ: Chyba zrobiłam to, co wszystkie dziewczyny. Mieszkałam w małym miasteczku, pojawił się klub siatkarski i na wszystkich zrobiło to wrażenie. Dużo moich koleżanek chciało się tam dostać i ja też spróbowałam.
Siatkówka nie zaczęła cię nudzić?
SLADJANA MIRKOVIĆ: Nie, to był pierwszy sport, który sprawiał i sprawia mi frajdę.
Jaki wniosek płynie z tego, co mówisz o dzieciństwie? Jesteś niespokojnym duchem, który lubi zmiany czy osobą, która jak znajdzie swoje miejsce, to zostaje.
SLADJANA MIRKOVIĆ: Raczej to drugie.
Czyli twoja kariera nie będzie od Azerbejdżanu, przez Polskę, do Chin czy Japonii.
SLADJANA MIRKOVIĆ: Trudno powiedzieć. Będę przede wszystkim tam, gdzie jest dobra siatkówka. To dla mnie najważniejsze. Nie jestem typem osoby, która przy okazji grania chce też zwiedzić świat, odkrywać kultury. Na tę chwilę liczy się dla mnie granie, więc to nie ja wybieram swoje kolejne miejsce, tylko siatkówka wybiera za mnie. Tam, gdzie jest dobry poziom i szansa na rozwój, tam będę i ja.
W Polsce masz tę szansę?
SLADJANA MIRKOVIĆ: Tak. Przyjechałam tutaj, bo siatkówka jest na dobrym poziomie i mogę doskonalić swoje umiejętności.
Jak porównałabyś polską ligę do tego, co widziałaś w Azerbejdżanie czy Serbii?
SLADJANA MIRKOVIĆ: To zdecydowanie najsilniejsza liga, w jakiej grałam. W Serbii jest dużo młodych siatkarek. To plus dla kadry, ale minus dla rozgrywek klubowych. Poziom jest nierówny. W Azerbejdżanie było tylko kilka zespołów, z czego dwa prezentowały solidny poziom, reszta odstawała. W Polsce jest kilka drużyn góry tabeli na wysokim poziomie, ale zespoły ze środka to wcale nie ekipy do bicia.
Byłaś zaskoczona poziomem rozgrywek?
SLADJANA MIRKOVIĆ: Raczej nie. Spodziewałam się czegoś takiego, dlatego cieszę się, że tu trafiłam.
Jak to się stało, że Vizura wygrała z Maritzą w Lidze Mistrzyń? Większość osób spodziewała się odwrotnego wyniku.
SLADJANA MIRKOVIĆ: Wyszło to, o czym mówiłam w kontekście klubów z Serbii. Składają się głównie z młodych zawodniczek. Charakteryzuje je to, że jednego dnia grają bardzo słabo, innego przeciętnie, a potem przychodzi taki mecz, że wszystko odpala i grają bardzo dobrze. Gratuluję im serdecznie, bo takie zwycięstwo to dla nich sukces.