Sezon 2020/2021 TAURON Ligi: Energa MKS Kalisz
Odkąd zespół z Kalisza powrócił do elity regularnie zajmuje siódme miejsce. Apetyty były nieco większe, a klub z Wielkopolski do samego końca walczył o udział w play-off i przystąpił do niego z ósmej pozycji.
W Kaliszu przyjęto nową strategię, Energa MKS była oparta wyłącznie o polskie zawodniczki, które miały okazję wypromowania się w ekstraklasie.
– W ten sposób wspieramy też polską siatkówkę – mówił przed sezonem trener Jacek Pasiński i dodawał. - My w tej trudnej sytuacji w dobie pandemii koronawirusa chcemy iść polską drogą, chcemy wspierać polskie firmy i też polską siatkówkę i polskie zawodniczki. Chcemy, by te młode dziewczyny miały gdzie się ogrywać. Czas pokaże, jak mocną drużynę zbudowaliśmy. Mamy wysokie aspiracje, ale nie będziemy wydawać pieniędzy na transfery, a także opłaty transferowe do CEV, FIVB i krajowych federacji tylko po to, żeby kolejna siatkarka z zagranicy mogła się u nas wypromować i po roku pójść do lepszej ligi - tłumaczył strategię klubu Pasiński.
W porównaniu do poprzedniego sezonu, w składzie Energi MKS doszło do wielu zmian, a pozostało tylko pięć zawodniczek. - Mam nadzieję, że po kolejnym sezonie, te proporcje się zmienią, zostanie 10-11 zawodniczek, a dojdą trzy-cztery. Wiadomo, że pieniądz rządzi światem. Zawodniczka z Kalisza, jeśli dostanie ofertę z Chemika, Developresu czy ŁKS-u, to z pewnością ona będzie lepsza od naszej. Musimy się z tym pogodzić, nie jesteśmy potentatem finansowym. Może kiedyś nim będzie i wówczas to my będziemy rozdawać karty - stwierdził szkoleniowiec ekipy z Kalisza, która udanie rozpoczęła sezon i po pięciu kolejkach miała bilans 4-1 pokonując m.in. w Łodzi ŁKS. W kolejnych spotkaniach zespół trenera Pasińskiego złapał zadyszki ale i tak potrafił utrzeć nosa faworytom – zwycięstwo nad Developresem SkyRes Rzeszów 3-1 czy GROT Budowlanymi Łódź też 3-1. Na finiszu sezonu kaliszanki do samego końca musiały oglądać z goniący ich zespół z Bydgoszczy, który po rundzie zasadniczej wyprzedziły o trzy punkty.
W I rundzie play-off MKS Energa zmierzyła się z liderem Developresem SkyRes i w pierwszym meczu w Rzeszowie stanęła przed ogromną szansą na sprawienie sensacji. Developres jak na faworyta przystało ostatecznie zakończył mecz zwycięstwem 3-1, ale kto wie jak potoczyłyby się jego losy, gdyby ekipa z Kalisza nie zaprzepaściła szansy w końcówce II seta prowadząc już 24:19. Zanim jednak do tego doszło zespół trenera Jacka Pasińskiego w inauguracyjnej partii popisał się skutecznym finiszem. Przez długi czas wszystko układało się po myśli rzeszowianek. Gdy drużyna trenera Stephana Antigi prowadziła 17:14 wydawało się, że wielu emocji nie ma co się spodziewać.
– Prowadziłyśmy pewnie, ale znów zaczęłyśmy popełniać głupie błędy. Kalisz natomiast grał bardzo dobrze, nie tylko w I secie. Mocno zagrywał i miałyśmy duże problemy żeby zatrzymać ich atakującą – mówiła Jelena Blagojević. Kaliszanki mozolnie odrabiały straty i doprowadziły do remisu 20:20, a za chwilę wyszły nawet na dwupunktowe prowadzenie 22:20. Takiej okazji już nie zaprzepaściły. Developres zdołał obronić setbola, ale przy kolejnym był już bezradny. Podbudowane takim otwarciem meczu przyjezdne poszły za ciosem i w partii numer dwa od samego początku zdecydowanie dyktowały warunki gry. Developres miał duże problemy z przyjęciem zagrywki, popełniał sporo błędów, zwłaszcza w ataku i nic dziwnego, że przewaga zespołu z Kalisza błyskawicznie rosła (7:10, 9:14, 10:16, 14:21). Świetnie w ataku radziła sobie Monika Gałkowska. Gdy przyjezdne zatrzymały blokiem Jelenę Blagojević na tablicy wyników pojawił się wynik 19:24. Wydawało się, że nic nie odbierze wygranej w tym secie ekipie z Wielkopolski. – Bardzo szkoda tego seta, wysoko prowadziłyśmy, ale w najważniejszym momencie zawiodłam i bardzo mi przykro z tego powodu. Później byłyśmy bliskie doprowadzenie do tie-breaka, ale chyba troszkę brak doświadczenia u nas wyszedł i stabilnej gry przede wszystkim, bo zdarzały nam się przestoje i nie mogłyśmy dogonić rywalek – mówiła atakująca ekipy z Kalisza Monika Gałkowska (55 skuteczność ataku). Przy stanie 20:24 w polu zagrywki stanęła Kiera Van Ryk i zaczął się koszmar rywalek. Te nie dość, że miały problemy z dokładnym przyjęciem, to popełniały całą masę błędów w ataku, co było wodą na młyn dla Developresu. Rzeszowianki zdobyły sześć punktów z rzędu (25:24) – broniąc ostatecznie pięciu piłek setowych. Nie do zatrzymania w kluczowych momentach były Blagojević i Van Ryk. Zespół z Kalisza zdołała doprowadzić do remisu (25:25) i obronił setbola, ale przy kolejnym zablokowana został Gałkowska, a w efekcie ekipa trenera Antigi wróciła z dalekiej podróży. Podłamane zaprzepaszczoną szansą kaliszanki w kolejnej partii nie miały już wiele do powiedzenia, choć IV seta przegrały dopiero 23:25. Wszyscy ostrzyli sobie apetyty na mecz w Kaliszu, ale tam Developres nie postawił żadnych złudzeń ekipie trenera Pasińskiego wygrywając 3-0.
– Swoje szanse zmarnowałyśmy w Rzeszowie, widocznie zabrakło nam mentalności zwycięzcy i tak się potoczyła ta rywalizacja. To jest sezon wzlotów i upadków, pełen niedosytu, bo, jak było widać, postraszyłyśmy drużynę z Polic, jako pierwszy zespół w tym sezonie wygrałyśmy z wcześniej niepokonanym Developresem, zwyciężyłyśmy z ŁKS-em, czyli topowymi ekipami, a przegrałyśmy z tymi, które skończyły poniżej ósemki. Tak naprawdę do samego końca musiałyśmy walczyć, żeby w tej ósemce w ogóle być. Jeśli chodzi o rywalizację ćwierćfinałową, to czegoś nam po prostu zabrakło, trochę doświadczenia i ogrania na takim poziomie – mówiła rozgrywająca ekipy z Kalisza, Ewelina Polak, a trener Jacek Pasiński dodawał. – Sezon był trudny, połączony z tymi wszystkimi sankcjami, koronawirusami i kontuzjami. Jakby nie patrzeć, jesteśmy w ósemce drużyn w Polsce. Jesteśmy zespołem, który mógł grać o coś więcej, ale dopiero wtedy, gdy grałby na 150 procent, a młodość ma to do siebie, że faluje. Nie wytrzymuje czasem presji, konieczności konsekwencji, która cechuje doświadczone zawodniczki. Tego musimy się nauczyć i nad tym musimy pracować. Trzeba pracować, by kiedyś ten ćwierćfinał wygrać… i półfinał też – mówił szkoleniowiec ekipy z Kalisza, która w rywalizacji o 7. miejsce dwukrotnie pokonała DPD IŁCapital Legionovię Legionowo.
Kilka faktów o sezonie 2020/2021 MKS-u Energa Kalisz
1. Największą gwiazdą była...
Monika Gałkowska. 25-letnia zawodniczka zdobyła 292 pkt z czego 258 atakiem. Dla tej atakującej był do debiutancki sezon w barwach klub z Kalisza.
2. Po niej spodziewaliśmy się więcej...
Emilia Mucha. Przyjmująca trafiła w trakcie sezonu (pod koniec stycznia) z ekipy Polskie Przetwory Pałac Bydgoszcz i w barwach kaliskiego klubu rozegrała osiem meczów, ale swoją grą nie zachwyciła. Szczególnie miała duże problemy z przyjęciem, gdzie rywalki regularnie ją obstrzeliwały zagrywką.
3. Najbardziej zaimponowała nam...
Monika Ptak. Doświadczona środkowa imponowała dużym spokojem w grze zarówno w ataku jak i defensywie. Potrafiła też regularnie zaskakiwać rywalki zagrywkę. Dobry duch zespołu.
4. W przyszłym sezonie zmieni się...
Kadra zespołu, choć na pewno nie sztab szkoleniowy, na czele którego nadal stać będzie Jacek Pasiński. W zespole zostaje m.in. Sylwia Kucharska, a nową twarzą jest libero Kinga Wysokińska z Częstochowianki.