Sensacja w Białymstoku. AZS lepszy od mistrza Polski.
AZS Białystok pokonał BKS Aluprof Bielsko-Biała 3:1 (22:25, 25:19, 25:23, 25:17) MVP meczu została Rosjanka Anna Klimakowa.
Spotkanie zaczęło się od kilku długich wymian, które, w większości wygrywał zespół gości. Aluprof objął prowadzenie 4:1 i nie oddał go do końca seta. Akademiczki nie poddały się jednak bez walki. Choć na pierwszej przerwie technicznej było 4:8, kilka minut później, po asie najlepszej tego dnia na boisku Anny Klimakowej, zrobiło się 12:13. Poza atakami Rosjanki i Dominiki Kuczyńskiej ze środka AZS, nie dysponował jednak w tym momencie innymi atutami w ofensywie. Katarzyna Skorupa po drugiej stronie siatki miała więcej skutecznych zawodniczek do wykorzystania w ataku. Siatkarki z Bielska-Białej radziły sobie z wysokim blokiem gospodyń. Choć akademiczki walczyły ambitnie musiały uznać wyższość mistrzyń Polski i uległy do 22. Seta uderzeniem ze skrzydła zakończyła Joanna Frąckowiak.
AZS poczuł jednak, że tego dnia bielszczanki są do pokonania.
- Nie straciłyśmy nadziei. Grałyśmy równo, potrzebowałyśmy tylko nieco zmniejszyć liczbę błędów, trochę się poprawić i była szansa na dobry wynik – mówiła Klimakowa.
Drugą partię białostoczanki zagrały praktycznie bez błędów. Po serwisach Daiany Muresan i akcjach na siatce Kuczyńskiej prowadziły 14:10. I choć w mgnieniu oka zespół gości tą stratę odrobił, przełomowe okazała się podwójna zmiana w drużynie gospodyń. Na boisku pojawiły się Ewa Cabajewska i Małgorzata Własczuk, która skończyła trzy trudne ataki. Choć 17-letnia zawodniczka za chwilę wróciła do kwadratu dla rezerwowych, jej akcje uskrzydliły całą ekipę Wiesława Czai. Dwa pojedyncze bloki na Berenice Okuniewskiej zrobiła Muresan. AZS wyszedł na wyraźne prowadzenie 23:17 i zwyciężył 25:19. Przy drugim setbolu Kuczyńska, choć zablokowana przez Gabrielę Wojtowicz, zdołała się sama zaasekurować i przebiła piłkę na drugą stronę siatki, a ta spadła na parkiet pod nogi zdezorientowanych bielszczanek.
Trzeciego seta Aluprof nie miał już jednak prawa przegrać. Gospodynie, po bardzo udanej drugiej partii, straciły koncentrację i po prostych błędach podopieczne Grzegorza Wagnera prowadziły 6:1. Natalia Bamber i jej koleżanki, raz za razem, celnie atakowały niczym na strzelnicy. Wszystko do czasu. AZS z punktu na punktu się odbudowywał, a Aluprof, jakby uśpiony prowadzeniem, popełniał błędy. Przede wszystkim mistrzynie Polski nie radziły sobie z zagrywką białostoczanek i miały trudności z rozegraniem.
Wciąż znakomicie spisywała się w ataku Klimakowa. Pierwszy remis pojawił się tablicy przy stanie 12:12. Gdy Klimakowa zatrzymała blokiem Bamber pojawiło się pierwsze prowadzenie AZS-u 15:14. W dramatycznej końcówce to mistrzynie Polski się pogubiły. W decydującym momencie Bamber zawiodła na skrzydle. AZS jako pierwszy wywalczył setbola przy stanie 24:23. Gospodynie wyprowadziły kontrę, którą, mimo trudnej sytuacji, sprytnym atakiem po prostej skończyła Aleksandra Kruk.
Czwarta partia zaczęła się identyczne jak poprzednia. Aluprof prowadził 5:1, jednak tym razem AZS natychmiast wyrównał na 7:7. W walce punkt za punkt oba zespoły doszły do stanu 13:13. Wówczas to, niesione dopingiem kibiców akademiczki przy zagrywce Klimakowej zdobyły sześć „oczek” z rzędu. Aluprofowi „rozpadło” się przyjęcie, a AZS-owi zaczęło wychodzić wszystko. Aż do końca, gdy z przechodzącej piłki 25 punkt zdobyła Muresan.
- AZS wygrał zasłużenie. Gospodynie zagrały bardzo dobrze taktycznie odrzucając nas od siatki. Od tego zaczynały się nasze problemy. Dziś zagraliśmy słabo, co nie umniejsza jednak sukcesu Białegostoku. Przyda się nam zimny prysznic, szybko zostaliśmy sprowadzeni na ziemię, ostatnio w Bielsku-Białej było chyba za dużo euforii – powiedział trener Aluprofu Grzegorz Wagner.
Powrót do listy