Sandra Szczygioł: Musimy wyczyścić głowy
Kibice Pałacu w poniedziałkowy wieczór opuszczali Łuczniczkę w nie najlepszych nastrojach. Po emocjonującym pierwszym secie w kolejnych Proxima Kraków była już zdecydowanie lepsza i wygrała spotkanie siódmej kolejki LSK 3:0. O kilka słów po tym pojedynku poprosiliśmy Monikę Jagłę oraz Sandrę Szczygioł.
Początkowo w tym meczu wszystko układało się po myśli bydgoszczanek - gra podopiecznych Piotra Makowskiego była poukładana i Pałacanki utrzymywały bezpieczną przewagę wynoszącą około pięciu oczek. Po skutecznym ataku Eweliny Krzywickiej na tablicy świetlnej pojawił się wynik 24:20 i chyba niewielu spodziewało się, że krakowianki wrócą do gry w premierowej partii. Kilka minut później nasi sympatycy przecierali jednak oczy ze zdumienia - Proxima triumfowała 26:24. - W siatkówkę się gra do trzech wygranych setów. Pierwszy przegrałyśmy na własne życzenie. Drużyna z Krakowa odrodziła się, bo ostatnio miała ciężkie chwile i przegrywała. My nie wykorzystałyśmy swoich szans, miałyśmy piłkę rozegraną na pojedynczy blok, a nie kończyłyśmy jej w tych ważnych momentach, szczególnie w pierwszym secie - powiedziała Sandra Szczygioł. Jedną z głównych bohaterek tych fragmentów meczu była Kinga Hatala, na którą mogła liczyć rozgrywająca przyjezdnych. Bydgoszczanki natomiast zupełnie się zacięły. - W przyjęciu grałyśmy cały czas stabilnie, ale przeciwnik bardzo dobrze zagrał blokiem, przez co nie mogłyśmy skończyć piłki w ataku. I ta pierwsza partia nam uciekła - przyznaje Monika Jagła.
Zawodniczki Pałacu próbowały wyrzucić z głowy nieudaną końcówkę premierowej odsłony, jednak w kolejnej ponownie przydarzyła im się seria straconych punktów - od 5:6 do 5:13... - Przeciwnik zagrał bardzo dobrze, postawił nam poprzeczkę wysoko. Byłyśmy dobrze przygotowane do tego meczu, ale nie udźwignęłyśmy go mentalnie... - mówi nasza młoda libero. Rywalkom wychodziło właściwie wszystko, a nasze siatkarki nie mogły odnaleźć swojego rytmu gry, wobec czego obie drużyny schodziły na 10-minutową przerwę przy prowadzeniu Proximy 2:0. Trzecia partia była bardziej wyrównana, ale i tak to zespół prowadzony przez Alessandro Chappiniego górował w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła i kilka minut później mógł się cieszyć ze zdobycia trzech punktów do ligowej tabeli. - Nie szło nam ewidentnie, ciężko było cokolwiek zrobić. Na pewno powinnyśmy dać z siebie więcej. Dziewczyny z Krakowa zagrały dobrze zagrywką, blokiem. Bardzo dobrze też broniły, bo atakowałyśmy mocno, a one te piłki podbijały, czasami nawet z odrobiną szczęścia - opisuje 27-letnia atakująca.
Bydgoskie siatkarki musiały przełknąć gorzką pigułkę porażki, ale czasu na jej rozpamiętywanie nie ma - już w sobotę na kolejne spotkanie Ligi Siatkówki Kobiet przyjeżdża Muszynianka Muszyna. - Musimy wyczyścić głowy i zapomnieć o tym, co się wydarzyło. Trzeba przeanalizować, co w tym pojedynku było złe, co było dobre i wyciągnąć z tego wnioski. Chcemy konsekwentnie iść do przodu - podkreśla Sandra. Jaki siatkarski element wymaga poprawy w pierwszej kolejności? - Myślę, że musimy popracować nad jeszcze lepszym przyjęciem i wzmocnieniem naszej zagrywki - kończy Monika.
Początek sobotniego spotkania z Muszynianką zaplanowany jest na godzinę 18.
Powrót do listy