Rumia sprawiła niespodziankę w Bydgoszczy
Przed tym meczem faworyt był jeden. Nie po raz pierwszy jednak okazało się, że takie prognozy są ryzykowne. Centrostal był bliski porażki z beniaminkiem, ostatecznie wygrał 3:2 (25:17, 20:25, 25:10, 20:25, 15:12) i zapewnił sobie w ten sposób miejsce w finale Pucharu Polski. MVP meczu została Charlotte Leys.
Zdobyte zaledwie dwa sety przez zespół Jerzego Skrobeckiego w ośmiu meczach nie pozostawiały wątpliwości, kto powinien być górą w tym spotkaniu. Trener Piotr Makowski od dwóch dni przestrzegał jednak swoje zawodniczki przed lekceważeniem rywalek, które w składzie mają przecież m.in. Dorotę Pykosz, brązową medalistkę ME 2009 i pięciokrotną medalistkę mistrzostw Polski (3 złote i srebrny z Muszynianką, brązowe medale w Mielcu i Bielsku Białej.
Pierwszy set potwierdzał jednak przedmeczowe prognozy. Bydgoszczanki przy znakomitym przyjęciu (86 proc.) miały wyjątkowo słabszą skuteczność ataku (32 proc.), jednak prowadząc 13:5, 18:9 i 20:14 pewnie objęły prowadzenie. To chyba je uśpiło, bo w kolejnej partii mimo równie znakomitej skuteczności przyjęcia (87 i 70 dokładnego) nie potrafiły skończyć ataków (39 proc.). Zdenerwowane takim obrotem sprawy w 3. partii paradoksalnie przy słabszym odbiorze (60 i 30 proc.) dosłownie zmiotły rywalki z parkietu (8:1, 13:5, 16:7 i 19:7) mając 58 proc. skuteczności w ataku (14:6 w punktach). I w kolejnym secie znów stanęły, choć zagrywki dobrze odbierały (59 i 50 proc.), bo atak spadł na... 24 proc. Kibice dalej przecierali oczy ze zdumienia, gdy w ostatniej partii beniaminek prowadził 6:2 i 8:4. Dzięki jednak dobrej zmianie Kowalkowskiej (za Polak) i skutecznej grze Leys udało się doprowadzić do remisu 9:9, a potem seta i mecz wygrać.
Te dwa punkty zapewniły Centrostalowi 4. miejsce w tabeli, nawet przy wygranej za 3 pkt. AZS Białystok z MKS Dąbrową Górniczą (28 bm.). A to oznacza, że w dniach 8-10 kwietnia bydgoszczanki zagrają w finałowym turnieju Pucharu Polski w Inowrocławiu.
Dorota Pykosz: - Pomimo porażki jesteśmy bardzo zadowolone. Dałyśmy z siebie wszystko. Oby ten pierwszy punkt był dobrym prognostykiem na przyszłość, na rundę rewanżową.
Joanna Kuligowska: - To był dziwny mecz. Raz dobrze grałyśmy my, a za chwilę dziewczyny z Rumii. Cieszymy się z wygranej, bo założyłyśmy sobie, że u siebie wygramy wszystko do końca.
Jerzy Skrobecki: - To był nasz najlepszy mecz. Zdobyliśmy punkt w takim mieście, gdzie odnosiłem duże sukcesy. Życzę trenerowi Makowskiemu, aby pobił moje osiągnięcia i wywalczył co najmniej dwa mistrzostwa. Po raz pierwszy zagraliśmy pięć setów. Mieliśmy szansę, żeby go wygrać, bo prowadziliśmy 8:4. Jednak skuteczna zmiana Ewy Kowalkowskiej nam w tym przeszkodziła. Cieszę się, że z takim zespołem jak Centrostal udało się nam grać tak długo. Staraliśmy się stworzyć dobre widowisko na tyle, na ile nas stać. Klubowi z Bydgoszczy życzę, by wszystko wygrywał. A my może rozpoczniemy taką grę, która pozwoli nam za rok znowu być w Plus Lidze Kobiet.
Piotr Makowski: - Gratuluję drużynie z Rumii dobrego meczu i pierwszego punktu w lidze. Już na rozgrzewce było widać, że dziewczyny przyjechały tutaj na luzie i są w stanie coś ugrać. Uśmiechały się i były pozytywnie nastawione. Ostrzegałem od dwóch dni, że nie można lekceważyć rywala. Kto się zna na siatkówce i przeczytał skład Rumii to wie, że mecz z nimi oznacza ciężkie boje. Takie nazwiska jak Pykosz, Zemcowa, Martinez, Hudima coś znaczą. Starzyk robiła nam dużo krzywdy grając jeszcze w Białymstoku. Dzisiaj bardzo dobrze rozgrywała Brodacka. Cieszy zwycięstwo, ale trzeba wyciągnąć wnioski, bo nasze niektóre ogniwa nie funkcjonowały właściwie. Trochę brakowało Moniki Naczk, która rozciąga blok rywalek. Sylwia Pelc zagrała bardzo dobrze z Łodzią, ale dzisiaj już trochę gorzej. Jednak zawsze wygrywa i przegrywa cały zespół łącznie ze sztabem trenerskim ,a nie pojedynczy zawodnik. Dla kibica był to emocjonujący mecz, bo zawsze jak jest pięć setów to wiele się dzieje. To, że w tie breaku wyciągnęliśmy ze stanu 4:8 na 15:12 jest budujące.