Roberta Ratzke: Miałyśmy mentalność zwycięzców i to zrobiło różnicę w finale
Roberta Ratzke, rozgrywająca ŁKS-u Commercecon Łódź, opowiada o kulisach rywalizacji o mistrzostwo Polski z Developresem BELLA DOLINA Rzeszów. - Przed spotkaniem w szatni też mówiłyśmy sobie, że niezależnie od tego jak ten mecz się potoczy i w jakiej będziemy sytuacji, to musimy zawsze koncentrować na następnej piłce.
TAURONLIGA.PL: Po raz kolejny w tym sezonie Developres BELLA DOLINA i ŁKS Commercecon stoczyły zaciętą walkę w tie-breaku i mimo już kilkupunktowej straty w piątym sęcie znów zdołałyście rozstrzygnąć mecz na swoją korzyść. Jak do tego doszło?
Roberta Ratzke, rozgrywająca ŁKS-u Commercecon: Po meczu zabawnie jest to wszystko oceniać, bo jeśli przypomnę sobie nasze założenia i wyobrażenia jak to spotkanie miało wyglądać, żebyśmy mogły w Rzeszowie przypieczętować mistrzostwo i sięgnąć po tytuł, to na boisku okazało się, że nasza gra była daleka od takiej o jakiej myślałyśmy. Było w tym meczu dużo wzlotów i upadków z naszej strony; z pewnością nie było to najlepsze spotkanie w naszym wykonaniu. Najważniejsze, że przy tym wszystkim udało nam się zachować duże skupienie w końcówce meczu, a naszym celem było zakończyć rywalizację finałową w Rzeszowie. Wiedziałyśmy, że jeśli doszłoby do kolejnego spotkania w Łodzi, to musiałybyśmy się tam zmierzyć z bardzo dużą presją. Developres grał dobrze i mocno na nas naciskał. Nasza gra była z kolei nierówna. Sama oceniam siebie, że grałam niestabilnie, ale na końcu, w tych decydujących momentach, byłyśmy w stanie wrócić do gry i skupić się na tym, co trzeba było zrobić, żeby wygrać. Ważne, że cały czas walczyłyśmy i mimo problemów z jakością gry starałyśmy się odnaleźć na boisku. Śmieję się jednak, że to był przede wszystkim emocjonalny mecz, w którym było wszystko. Tie-breaka zaczęłyśmy bardzo słabo, potem doprowadziłyśmy do remisu po 13. i nie wypuściłyśmy już tego do końca. Ten bieg wydarzeń w piątym secie był jednak nieprawdopodobny. Taka jest jednak istota kobiecej siatkówki, w której naprawdę wszystko może się wydarzyć i tego typu zwroty akcji widzimy często widzimy. Jestem bardzo dumna z całej naszej drużyny z tego jak zareagowałyśmy na to, co się działo w tym meczu i jak ciężko pracowałyśmy, żeby dojść do tego momentu, w którym teraz jesteśmy. Trzymałyśmy się razem jako zespół i na przestrzeni całego sezonu grałyśmy naprawdę dobrze, ponieważ tworzyłyśmy świetną drużynę. Nie chodziło tylko o znakomitą grę jednej czy dwóch zawodniczek, ale o cały zespół.
Jestem szczęśliwa, że kończymy sezon ze złotym medalem i na pewno ten tytuł smakuje jeszcze lepiej w takich okolicznościach, w których toczył się ostatni mecz, kiedy byłyśmy już w trudnej sytuacji i nie było nam łatwo o zwycięstwo.
TAURONLIGA.PL: W końcowych momentach ostatniego meczu finałowego pokazałyście, że mentalnie lepiej wytrzymujecie takie sytuacje i nieprzypadkowo wygrałyście w tym sezonie wszystkie tie-breaki z Developresem, mając pod tym względem przewagę psychologiczną?
- Myślę, że w tym momencie, gdy trwała decydująca walka, to kompletnie nie myślałyśmy I nie pamiętałyśmy o tym, co się działo we wcześniejszych meczach. Jedyne o czym myślałyśmy, to o następnej akcji, żeby ją wygrać, a nie że musimy odrobić już czteropunktową stratę do rywalek. Liczyła się tylko każda kolejna piłka. To nam pomagało zachować cały czas duże skupienie i koncentrację na następnej akcji. Jeśli myślałbyśmy tylko o wyniku, to mogłybyśmy zwariować i zniechęcić się, że już właściwie po meczu. My naprawdę nie myślałyśmy wtedy o niczym innym niż o kolejnej piłce. Przed spotkaniem w szatni też mówiłyśmy sobie, że niezależnie od tego jak ten mecz się potoczy i w jakiej będziemy sytuacji, to musimy zawsze koncentrować na następnej piłce.
TAURONLIGA.PL: Jak duże znaczenie dla przebiegu serii finałowej miała wasza wygrana w meczu numer dwa rozgrywanym w Rzeszowie, kiedy Developres prowadził już 2:0 w setach I był na dobrej drodze do prowadzenia w finale 2-0. Wróciłyście do gry i przełamałyście wcześniejszy impas.
- Rzeczywiście, ten moment mógł być decydujący. To był w ogóle zaskakujący finał, jeśli popatrzymy na przebieg poszczególnych meczów. Spodziewałyśmy się jednak od początku dużo walki z obu stron i dobrego poziomu gry, bo spotały się ze sobą najlepsze zespoły TAURON Ligi, a rozgrywki są naprawdę wymagające. Nasze mecze z Developresem są bardzo ciężkie i nie jest łatwo z nimi wygrać. One mają świetny system blok-obrona. Musimy z nimi grać bardzo cierpliwie, bo one cały czas podbijają piłki w obronie, mają wybloki i wypracowują sobie kontry. Nie popełniają też za dużo błędów. Nie jest łatwo grać z takim zespołem, dlatego wiedziałyśmy, że finały będą trudne.
Od początku byłyśmy przygotowane na dużą walkę, która będzie się toczyła nawet przez pięć meczów. Na szczęście dla nas to się skończyło już w czterech spotkaniach, ale mamy duży szacunek do Developresu, bo wszystkie mecze, które z nimi rozgrywałyśmy, były ciężkie.
TAURONLIGA.PL: W ostatnim finale w Rzeszowie mogła pani liczyć na niesamowitą skuteczność atakującej Valentiny Diouf, która dostała ponad 60 piłek w ataku, ale po meczu przyznała, że grając w przeszłości w Korei nie było to dla niej nic nadzwyczajnego.
- Faktycznie, grając w Azji ona musiała wykonywać jeszcze więcej ataków. Cóż, w końcu jest atakującą i mocnym punktem naszej drużyny, więc mam do niej duże zaufanie. Zwykle jako rozgrywającą staram się uruchomić w ataku wszystkie dziewczyny i rozkładać ten atak na różne zawodniczki. Są jednak takie specyficzne momenty w meczu, kiedy trzeba też zagrać taktycznie. Na pewno Valentina dostała w tym spotkaniu jeszcze więcej piłek niż zwykle, ale cała nasza grupa wykonała dobrą pracę. Środkowe zaczęły to spotkanie dobrze w ataku. Potem nie dostawały już zbyt wielu piłek, ale zrobiły swoje na bloku i nie straciły koncentracji w tym meczu. To było najważniejsze, że zagrałyśmy dobrze jako drużyna, niezależnie od tego kto dostał najwięcej piłek w ataku.
TAURONLIGA.PL: Czy mistrzostwo Polski to dla was nagroda za cały sezon, w którym pokazałyście najrówniejszą formę i zasłużenie wygrałyście nie tylko rundę zasadniczą, ale też play-off?
- Na pewno runda play-off to najtrudniejsza część sezonu, w której bardzo trudno jest utrzymać zwycięską passę i grać cały czas na równym poziomie. Patrząc na serię finałową można powiedzieć, że pod względem taktycznym każdy kolejny mecz był teoretycznie łatwiejszy, bo znałyśmy się wzajemnie już na tyle dobrze, że nie było tutaj już co analizować. O wyniku decydowały detale. Jako rozgrywająca nie sądzę, żebym zmieniała jakoś radykalnie swoją grę, atakujące co najwyżej mogły grać z większą pewnością siebie po udanych akcjach. Przez to jednak, że nie można było już niczym zaskoczyć rywala, to było wręcz jeszcze trudniej.
Nie wiem, czy możemy użyć tutaj słowa zasłużyć na mistrzostwo; osobiście nie lubię tego sformułowania, bo rywalki też przecież bardzo chciały wygrać tytuł i jeśli wygrałyby rywalizację z nami, to przecież zasłużyłyby na złoto. Podsumowując jednak ten sezon w naszym wykonaniu, jestem bardzo dumna z tego co osiągnęłyśmy, jak trzymałyśmy dość stabilny poziom gry przez całe rozgrywki. Miałyśmy też w sobie mentalność zwycięzców, która zrobiła różnicę.
TAURONLIGA.PL: Czy będzie pani miała czas na odpoczynek po sezonie, czy od razu dołączy pani do reprezentacji Brazylii?
- Już za kilka dni polecę z Polski do Japonii, gdzie moja drużyna narodowa rozpocznie rywalizację w Lidze Narodów. Pozostaje mi więc teraz tylko chwila na świętowanie i odpoczynek. Najważniejsze jednak, że na końcu mam złoty medal na szyi i jestem z niego bardzo dumna. W przyszłym sezonie ligowym również zagram w ŁKS-ie.
Powrót do listy