"Szybka piłka" w Białymstoku
AZS Białystok pokonał Sandeco EC Wybrzeże TPS Rumia 3:0 (25:14, 25:17, 25:19). MVP meczu Dominika Kuczyńska.
AZS bez najmniejszych problemów rozbił rumianki. Kibice obejrzeli typowe, jednostronne widowisko „bez historii”. Sandeco, być może stać na niespodzianki, udało się jej przecież urwać dwa sety w Bydgoszczy, ale z taką grą jak w sobotę w Białymstoku, trudno o jakąkolwiek zdobycz.
Dwa pierwsze sety miały bardzo podobny przebieg. Zacięta walka trwała do stanu… 2:2, czyli mniej więcej dwie minuty. Potem następowała seria wygranych, często efektownych akcji białostoczanek. W pierwszej partii zaczęły ją dwie siatkarskie „czapy” świetnie dysponowanej Dominiki Kuczyńskiej na byłej zawodniczce AZS-u Agnieszce Starzyk-Bonach. Rumianki najbardziej zbliżyły się do rywalek w środku seta. Z 12:3 zrobiło się 14:9, a potem 17:13. Akademiczki zdołały odzyskać koncentrację i ostatecznie pobiły przeciwnika do 14.
W drugim secie przy stanie 2:2 rumianki dwa punkty straciły przez błąd ustawienia. Ostre zagrywki dołożyła Daiana Muresan i zrobiło się 7:2. Potem 13:4, a ostatecznie 25:17.
- Drugi set mógł wyglądać inaczej, gdyby nie te błędy ustawienia. Po tym trochę dziewczyny z Rumi skapitulowały. Przez całe spotkanie gra układała się pod nasze dyktando. Nie było momentu zagrożenia. W momencie gdy przeciwnik pozwala tak grać, trzeba się siatkówką bawić – mówiła Kuczyńska, bezsprzecznie najlepsza zawodniczka spotkania. Pod siatką poczynała sobie z rywalkami niczym profesor na egzaminie z nie najlepiej przygotowanymi studentami pierwszego roku.
Część kibiców, choć owszem zadowolonych, to czujących się jak na siatkarskim pikniku,
myślami była przy drugim skoku Adama Małysza w Oslo. Publiczność owacyjnie przyjęła informację o zdobyciu przez niego brązowego medalu mistrzostw świata. Na szczęście dla widowiska, w Białymstoku też jeszcze coś się działo, bo Rumia nie złożyła zupełnie broni.
W trzecim secie, zwykle trudnym dla drużyny prowadzącej 2:0, ekipa Jerzego Skrobeckiego walczyła dzielnie, choć również zaczęła do źle – od stanu 2:6. Po kiwce Alicji Leszczyńskiej i jednym z nielicznych błędów Anny Klimakowej było już tylko 12:11 dla AZS-u. Gospodynie, choć i im zdarzały się pomyłki, nie pozwoliły jednak na nerwową końcówkę. Szybko „odjechały” na 15:11 i wszystko wróciło „do normy”. Rumianki miały poważne problemy z odbiorem zagrywki, rozegraniem akcji i atakiem. Starały się braki nadrabiać ofiarną obroną, ale to było za mało na zdecydowaną grę AZS-u. Akademiczki spokojnie utrzymały przewagę i po niecałych pięciu kwadransach zeszły z parkietu bogatsze o trzy punkty.
- To był nasz kolejny, bardzo trudny mecz. Dziewczyny próbowały dać z siebie wszystko, by to spotkanie trwało dłużej. Ale zbyt często w dalszym ciągu zdarzają się nam zupełnie przypadkowe sytuacje, które nie mają miejsca na treningu. Dlatego trudno nawiązać nam równorzędną walkę z bardziej doświadczonymi zespołami. Mam nadzieję, że to minie i w końcu wygramy – mówił trener Sandeco Jerzy Skrobecki.
Szkoleniowiec AZS-u, Wiesław Czaja, cieszył się z łatwego zwycięstwa.
- Ze względu na sytuację zdrowotną w ostatnich dniach miałem przed tym meczem obawy. Poziom, jaki zaprezentowaliśmy był różny. W niektórych elementach zadowalający, w innych średni albo słaby, ale najważniejsze są punkty. Myślę, że z tego dołka zdrowotnego pomału wychodzimy i w następnych meczach dojdziemy do formy, jaką wcześniej prezentowaliśmy – powiedział Czaja.
Już w środę AZS zagra u siebie zaległe spotkanie z Atomem Trefl Sopot. Białostoczanki, po sobotnim „spacerku”, czeka więc nie lada wyzwanie.