Puchar Polski jest zachętą do cięższej pracy
W niedzielę drużyna Organiki Budowlanych Łódź sensacyjnie pokonała w Finale Pucharu Polski Enea Cup mistrzynie Polski siatkarki Banku BPS Muszynianki Fakro Muszyna i tym samym zapewniła sobie występ w Lidze Mistrzyń. Podopieczne Wiesława Popika w poznańskim finale były bardzo dobrze dysponowane, a dodatkowo zagarnęły aż cztery spośród sześciu nagród indywidualnych. Jedna z nich przypadła w udziale Marcie Plucie, która została najlepszą rozgrywającą turnieju.
PlusLiga Kobiet: Czy opadły już z was emocje, które były związane z finałowym meczem?
Marta Pluta: Muszę przyznać, że w Poznaniu przeżyłyśmy coś niesamowitego, ale już wracamy do rzeczywistości. Powoli do nas dociera, to co osiągnęłyśmy, ale nie możemy się tym zbyt długo cieszyć, bo już za chwilę będziemy musiały skupić się na przygotowaniach do fazy play-off.
- Czy świętowałyście ten wielki sukces w jakiś szczególny sposób?
- Myślę, że świętowałyśmy, to jak każdy zespół. Puchar Polski jest najcenniejszym trofeum w historii tego klubu, jeżeli mówimy o sekcji siatkówki. Trzeba pamiętać, że ten zespół w ostatnich latach systematycznie pokonywał wszystkie szczeble rozgrywek ligowych, aby w tym sezonie znaleźć się w PlusLidze Kobiet. Z Poznania wracałyśmy autobusem, chociaż przyznam, że zmęczenie dawało nam się we znaki. W poniedziałek wieczorem na klubowej kolacji świętowałyśmy jeszcze w trochę szerszym gronie.
- Mówi się, że gra się tak jak przeciwnik pozwala, ale w turnieju finałowym rywalki pozwoliły wam na wiele.
- My przede wszystkim starałyśmy się skupić całą naszą uwagę na sobie i pilnować tego abyśmy nie popełniły zbyt wielu własnych błędów. Można powiedzieć, że nasz zespół składa się nie tylko z dwunastu, ale nawet z trzynastu atutów i cieszę się, że udało nam się je wykorzystać.
- Teraz już jesteście zdobywczyniami Pucharu Polski, a nie tylko beniaminkiem PlusLigi Kobiet. Czy ten sukces zmieni podejście do was waszych rywalek?
- Przyznam nie czułam, aby ktoś w ciągu rundy zasadniczej odpuszczał spotkania z nami. Było wręcz odwrotnie, rywalki zawsze starały się dobrze przygotowywać do tych meczów. W naszym zespole znajduje się kilka doświadczonych siatkarek, które są wspierane przez młode i bardzo ambitne dziewczyny, dlatego wydaje mi się zawsze będziemy groźne dla przeciwniczek.
- Przed sezonem mówiło się o czołowej dwójce - Muszynianka Muszyna i BKS Bielsko-Biała. Jak to się stało, że pokonałyście oba eksportowe zespoły i to wy w najważniejszym turnieju w sezonie rozdawałyście karty?
- Być może, że właśnie w tym systemie turniejowym nas rywalki lekko zlekceważyły. My zagrałyśmy bez presji i bardzo chciałyśmy pokazać się z dobrej strony.
- Zawsze łatwiej jest zdobyć Puchar Polski niż wygrać ligę.
- To prawda, bo Puchar Polski rządzi się swoimi prawami. Przykładem jest zespół z Muszyny, który próbuje zdobyć to trofeum i nie może, ale za to w swojej kolekcji ma kilka medali mistrzostw Polski. Cieszymy się, że udało nam się sprawić taką niespodziankę, bo na ligowym półmetku jest to swego rodzaju nagroda za ciężką pracę i zachęta do jeszcze cięższej.
- Jakby Pani oceniła swoją postawę w przekroju całego turnieju. Z pewnością musiała się pani dobrze czuć w poznańskiej Arenie, bo w pokonanym polu zostawiła pani reprezentacyjne rozgrywające Katarzynę Skorupę i Izabelę Bełcik.
- Nie chciałabym sama sobie wystawiać oceny. Bardzo się cieszę, że mój występ został doceniony i otrzymałam nagrodę indywidualną. Specyfika gry na pozycji rozgrywającej wymaga tego, abyśmy były zawsze w pełni zmobilizowane i zdolne do tego, aby posyłać naszym koleżankom jak najlepsze piłki. Każdego dnia starałam się wywiązywać z moich obowiązków jak najlepiej.
- Tytuł najlepszej rozgrywającej turnieju wiąże się z nagrodą pieniężną. Czy zastanawiała się pani na co ją przeznaczy?
- Nie myślałam o tym jeszcze. Na razie mamy tylko czeki tekturowe. Na pomyślunek co z tymi pieniążkami zrobić przyjedzie czas wtedy kiedy pojawią się na koncie, a tak naprawdę to decyzja zapadnie po sezonie. Teraz nie będzie na to czasu, ponieważ czekają nas tygodnie ciężkiej pracy.
- Pani Marto, jakie macie plany na najbliższe dni? Czy dostaniecie od trenera trochę wolnego?
- Można powiedzieć, że w poniedziałek miałyśmy namiastkę wolnego, bo już o godzinie 13.00 spotkałyśmy się prezydentem Łodzi, jego przedstawicielami i naszymi sponsorami. Później wieczorem miałyśmy jeszcze wspólną kolację. Więcej wolnego nie dostaniemy, bo we wtorek wracamy już do treningów.
- Czy nie boicie się, że wasza forma gdzieś ucieknie? Wydaje się dla was byłoby najlepiej gdyby play-offy zaczęły się lada dzień, bo jesteście na fali.
- Tak naprawdę, to my jeszcze nie jesteśmy w gazie. To jest początek drogi którą zamierzamy przejść. Aktualnie jesteśmy dopiero w połowie przygotowań do play-offów. Cieszymy się, że pierwszy sukces jest już za nami, ale na tym nie poprzestaniemy. Ćwiczymy bardzo ciężko na siłowni i pamiętamy, że dla nas najistotniejsze są play-offy.