PTPS - Impel Gwardia 2:3
PTPS Piła przegrał z Impelem Gwardią Wrocław 2:3 (25:27, 17:25, 25:13, 25:22, 11:15). MVP meczu została Monika Czypiruk.
Pierwsze minuty tego spotkania należały do przyjezdnych z Wrocławia. Drużyna dowodzona przez Rafała Błaszczyka nie siliła się na wyszukane, bardzo trudne technicznie akcje, lecz wszystko co robiły, czyniły z bardzo dużą precyzją i nie pozawalały sobie na proste błędy, które często przytrafiały się pilankom. Drużyna Gwardii Wrocław szybko objęła prowadzenie - 4:1. Po kilku chwilach gospodynie nieco okrzepły i zaczęły gonić wynik. Udane akcje ze skrzydeł Klaudii Kaczorowskiej oraz Katarzyny Koniecznej pozwoliły miejscowym odrobić straty - 11:11. Na drugą przerwę techniczną przyjezdne zeszły z punktowym prowadzeniem po bloku Aleksandry Szafraniec na Katarzynie Koniecznej. Końcowa faza premierowej odsłony dostarczyła niesamowitych emocji nie tylko kibicom, ale również głównym aktorkom tego widowiska - siatkarkom. Sytuacja na parkiecie zmieniała się jak w kalejdoskopie. Po bloku Gabrieli Wojtowicz i Ewy Matyjaszek na Monice Czypiruk gospodynie miały w górze pierwszą piłkę setową 25:24. Później jednak skrzydłowa Gwardii zrehabilitowała się za wcześniejszą wpadkę zdobywając dwa oczka z rzędu. W kolejnej akcji również lepsza okazała się drużyna gości. Przyjezdne objęły prowadzenie w meczu 1:0.
- Jesteśmy już trochę zmęczone, bo w ciągu kilku juz grałyśmy dwa spotkania po pięć setów, a teraz to było trzecie. Myślę, że to jest w dużej mierze powód naszej słabszej postawy - twierdzi rozgrywająca PTPS-u Piła Ewa Matyjaszek.
Po końcowym gwizdku sędziego Grzegorza Sołtysiaka obie ekipy zamieniły się stronami boiska, lecz to nie spowodowało spadku zaciętości widowiska. Odwrotnie niż we wcześniejszej partii, to gospodynie wysforowały się na prowadzenie. Po asie serwisowym Agnieszki Kosmatki miejscowe prowadziły - 6:3. Późnej jednak sytuacja ponownej uległa zmianie. Świetne zachowanie na siatce Joanny Wołosz i Dominiki Sobolskiej pozwoliły przyjezdnym szybko dogonić rywalki. Drużyna Rafała Błaszczyka za sprawą niezwykle skutecznego duetu Katarzyna Mroczkowska - Monika Czypiruk odskoczyła przeciwniczkom - 20:12. Gospodynie miały problem ze skutecznym atakiem. Wyraźna większość akcji ofensywnych gospodyń kończyła się na bloku wrocławianek.
- Nie wiem co się z nami działo. Grałyśmy ospale i nic nam nie wychodziło. Staramy się grać jak najlepiej, ale nie zawsze na to się udaje. W naszym zespole wszystko nadaje się do poprawy. Nie możemy robić tylu własnych błędów, poprawić przyjęcie i dołożyć lepszą grę w bloku - wyliczała Matyjaszek. - Dobrze się prezentowałyśmy przez pierwszą cześć meczu. Później trochę osłabłyśmy, a nasze rywali to wykorzystały - mówiła rozgrywająca Gwardii Wrocław Joanna Wołosz.
W trzeciej odsłonie trener Wojciech Lalek powrócił do pierwszego ustawienia z Klaudią Kaczorowska na lewym skrzydle i Ewą Matyjaszek na rozegraniu. Pilanki w dalszym ciągu miały problem z nierówną grą. Na początku prowadziły 6:3, aby po chwili roztrwonić cała przewagę - 7:7. Dopiero po pierwszej przerwie technicznej się przełamały. Trudne zagrywki Klaudii Kaczorowskiej i efektywna gra w bloku Gabrieli Wojtowicz spowodowały, to że miejscowe po raz pierwszy w tym meczu objęły wyraźne, sześciopunktowe prowadzenie 15:9. W dalszej części spotkania w siatkówkę grała już tylko ekipa z grodu Staszica. Gwardzistki zaczęły popełniać błędy, a trener Rafał Błaszczyk zdecydował się na zamiany, jednak to nie pomogło. Jego siatkarki do swojego dorobku dołożyły zaledwie cztery oczka.
- Mecz zdecydowanie układał się na 3:0 dla nas. Musimy jeszcze popracować nad koncentracją, bo to był kolejny mecz gdzie gramy dobrze i się zacinamy. Przed nami jest jeszcze dużo nauki - powiedziała atakująca Gwardii Wrocław Katarzyna Mroczkowska.
Żadna z drużyn nie mogła być na pewna swego na początku czwartego seta. Pierwsze chwile po gwizdku oznajmiającym wznowienie gry to walka punkt za punkt. Gospodyniom zaczęła sprzyjać siatka. Po uderzeniu Aleksandry Szafraniec piłka przetoczyła się po taśmie i wyszła na aut, a w następnej akcji asa - zahaczając o taśmę po posłała Katarzyna Konieczna. Miejscowe uciekły rywalkom na trzy oczka. Jednak gwardzistki błyskawicznie zniwelowały dystans. Pilanki nie zamierzały zakończyć tego spotkania bez jakiejkolwiek zdobyczy punktowej dlatego wzięły się solidnie do pracy. Przyjezdne zaczęły mylić się w ofensywie i traciły do rywalek siedem punktów (18:11). Aczkolwiek kolejne akcje siatkarki z grodu Staszica rozwiązywały bardzo nieudolnie i mało efektywnie, dlatego niemal pewne zwycięstwo zaczęło wymykać im się z rąk. Zuzanna Efimienko była skuteczna w bloku, a jej koleżanka po fachu - Dominika Sobolska stanęła w polu serwisowym i długo nie mogła z niego zejść. Po bloku na Katarzynie Koniecznej po stronie wrocławianek zaświeciło się 21 oczko - 22:21. Dzięki uderzeniu z lewego skrzydła Agnieszki Kosmatki i bloku Mai Tokarskiej pilanki zapewniły sobie grę w piątym secie.
-Trochę za późno rozpoczęłyśmy odrabiać straty. Nasze przeciwniczki nam odjechały, a później ciężko było cokolwiek zrobić. W końcówce złapałyśmy kontakt, ale gdybyśmy wcześnie zaczęły tą pogoń, to może udałoby nam się wygrać za trzy punkty i zakończyć mecz w czterech setach - żałowała Wołosz.
Po przeszło dwóch godzinach gry stało się jasne, że obie ekipy podzielą się punktami. Pozostawało jednak pytanie kto po ostatnim gwizdku będzie się cieszył z wygranej i dwóch oczek. Lepiej ostatnią odsłonę zaczęły przyjezdne. W drużynie gości ważne oczka dokładały Monika Czypiruk i Bogumiła Barańska. Siatkarki znad Odry prowadziły 8:5. Po zmianie stron dorzuci kolejny punkt i Wojciech Lalek poprosił o czas. Uwagi trener poskutkowały i na tablicy zaświecił się remis po 9. Jednak później siatkarki Rafała Błaszczyka wróciły do wysokiej skuteczności i zwyciężyły w tym spotkaniu.
- Cieszymy się z dwóch punktów, które zdobyłyśmy na ciężkim terenie w Pile. Żałujemy trochę, że nie kontynuowałyśmy passy z pierwszych dwóch setów. Jednak najważniejsze, że udało nam się podnieść i zwyciężyć - zakończyła Mroczkowska.