Prezes AZS-u: liczymy tylko na siebie
Białostocki AZS zagra z PTPS-em Piła dopiero w poniedziałek, jednak sobota będzie dla klubu ze stolicy Podlasia również bardzo ważna.
We Wrocławiu Gwardia podejmuje Tauron MKS Dąbrowa Górnicza. Wynik tego spotkania jest szalenie ważny dla układu dolnej części tabeli. Jeśli bowiem zdobywczynie Pucharu Polski wygrałyby bez straty punktów, wrocławianki znalazłyby się w zasięgu akademiczek, jako kolejny rywal, którego można wyprzedzić w walce o fazę play off.
Na razie wyniki nie układają się korzystnie dla azetesiaczek. Szczególnie ostatni mecz z udziałem Tauronu, zakończony jego porażką w Pile z PTPS-em 0:3. Koniec sezonu zawsze jest jednak specyficzny. Zespoły mają różne priorytety, różną motywację. Niektóre zdecydowanie myślą już o fazie play off. Inne, jak o życie, walczą o uniknięcie baraży. Stąd zdarzają się „kolejki cudów”.
- Na pewno wszystko odbywa się w sportowej walce. Gdybym w to nie wierzył, to, co robimy nie miałoby sensu. Nigdy bym nie pomyślał, że ktoś „odpuszcza” sobie mecz. Przecież możliwa jest taka sytuacja, że w ostatniej kolejce wygramy w Muszynie. I co wtedy? Ktoś pomyśli, że Muszyniance nie chciało się grać? A wierzę, że stać nas na taką niespodziankę. Wierzę, że w poniedziałek pokonamy Piłę, a potem zwyciężymy mistrzynie Polski i na nikogo nie będziemy musieli się oglądać. To sport i wszystko jest w nim możliwe - mówi prezes AZS-u Aleksander Puchalski.
- Mimo to mecz we Wrocławiu na pewno was interesuje. Niedawno ekipa z Dąbrowy Górniczej w Pucharze Polski zagrała znakomicie, po drodze m. in. gromiąc Gwardię. Ale teraz inna jest stawka, inne emocje. Wrocławianki mają nóż na gardle i to one walczą o przetrwanie.
- Oczywiście, że będziemy z zainteresowaniem śledzić ten wynik. Natomiast zdajemy sobie sprawę z tego, że może tam paść niespodzianka. Silniejsze zespoły miewają dni rozluźnienia, czasem lekceważą słabszych rywali. Pamiętam nasze spotkanie w Sopocie. Prowadziliśmy z Atomem 2:0 i kibice, którzy oglądali ten mecz, mogli przecierać oczy ze zdumienia. My patrzymy wyłącznie na siebie. Jeśli nie wygramy z Piłą, rezultat z Wrocławia i tak nie będzie miał znaczenia. Dlatego zakładam, że sami musimy zadbać o siebie i sami załatwimy sobie wejście do pierwszej ósemki.
- To bardzo pozytywne myślenie.
- To dlatego, że wierzymy w nasze dziewczyny. Wiemy, że stać je na bardzo wiele. Na pewno mogą pokonać Piłę, choć nie będzie to łatwy mecz. Jeśli natomiast zagrają na 110 procent możliwości, może im się udać w Muszynie. AZS w poprzednim sezonie też jechał tam, by w godzinę dostać lanie, a przecież odniósł zwycięstwo 3:2.
Powrót do listy