Początki były w AZS Białystok
Narodowy zespół siatkarzy oraz Grzegorz Fijałek z Mariuszem Prudlem nie są jedynymi przedstawicielami dyscypliny, których w Londynie zobaczymy. Do grona siatkarskich „Londyńczyków 2012” dołączyła Agnieszka Myszkowska. W lutym władze FIVB opublikowały listę sędziów nominowanych do prowadzenia zawodów olimpijskich. Wśród tych, którzy będą sędziować zawody siatkówki plażowej jest też Pani Agnieszka. Mimo wielu zajęć, znalazła czas, by z nami porozmawiać.
- Skąd zainteresowanie siatkówką plażową?
Agnieszka Myszkowska: Początki mojej przygody z siatkówką to szkoła podstawowa i klasa sportowa o profilu siatkarskim. Jako młodziczka zapisałam się do AZS Białystok, pojawiały się sukcesy w kategoriach młodzieżowych na arenie krajowej. Punktem kulminacyjnym był dla mnie rok 1996, wtedy wspólnie z zespołem wywalczyłyśmy awans do drugiej ligi. To było duże wyzwanie. Wkrótce okazało się, że moje warunki fizyczne jako rozgrywającej, na taki poziom ligowy, nie były imponujące. Jednak nie wyobrażałam sobie życia bez siatkówki. Bez dyscypliny, która dała mi tyle satysfakcji i tak wiele dobrych emocji. Działacz lub trener w tak młodym wieku? To było nie dla mnie. Ale szybko w głowie pojawiła się inna myśl, by w kochanej dyscyplinie zostać. Jako sędzią siatkówki. No i udało się, w 1996 roku, po ukończeniu stosownego kursu. Sędziowanie siatkówki halowej dawało mi dużo satysfakcji, jednak sezon „pod dachem” kończy się z nastaniem lata. By wypełnić lukę, pomyślałam o siatkówce plażowej. Trafiłam na Akademickie Mistrzostwa Polski, przez pierwsze dni poznawaliśmy procedury oraz zasady gry. Ta odmiana kochanego sportu bardzo mi odpowiadała. Tak się to zaczęło. Przez kilka kolejnych lat byłam w składzie sędziowskim tej imprezy. Wtedy siatkówka plażowa w Polsce rozwijała się bardzo dynamicznie, organizowano coraz więcej zawodów, dużej rangi nabrały turnieje o mistrzostwo Polski. A ja tylko na tym korzystałam, bo pozwalało mi to, na systematyczne podnoszenie umiejętności. W 2001 roku prowadziłam już imprezy na szczeblu centralnym w siatkówce halowej, a rok później – także w siatkówce plażowej.
- Proszę powiedzieć o swoim międzynarodowym doświadczeniu.
- Rozpoczęło się to w Polsce podczas turniejów cyklu Word Tour w Starych Jabłonkach oraz Mysłowicach. Na początku pracowałam jako wolontariusz, pełniłam też obowiązki sekretarza zawodów. Później, korzystając z prawa przysługującego organizatorom turniejów, otrzymałam możliwość pełnienia roli sędziego prowadzącego. Dopiero po uzyskania uprawnień arbitra międzynarodowego w 2008 roku, uzyskałam możliwość zbierania doświadczeń w turniejach międzynarodowych. Sędziując takie zawody jak Mistrzostwa Świata czy turnieje z cyklu World Tour, prowadziłam mecze najlepszych zawodniczek i zawodników plażowych na świecie. Jednak nie ranga meczu jest najważniejsza, często zdarza się, iż tych samych zawodników spotyka się na różnych etapach turnieju – w kwalifikacjach, a innym razem - w finałach czy półfinałach. Z tego powodu każdy mecz dla arbitra może być mniej lub bardziej wymagający. Nigdy nie możemy przewidzieć scenariusza. Dlatego ważne jest, by podchodzić do tego z pełnym profesjonalizmem oraz… dystansem. Każdy mecz był i jest dla mnie ogromnym źródłem doświadczeń, którym dzielę się później podczas szkoleń.
- Co trzeba zrobić, by zostać dobrym, na międzynarodowym poziomie, arbitrem?
- Zasada jest prosta – trzeba jak najlepiej prowadzić spotkania - bez względu na rangę turnieju czy meczu. Buduje to solidny wizerunek oraz zaufanie na przyszłość. Dla mnie najtrudniejszym etapem było uzyskanie nominacji na kurs dla kandydatów na sędziów międzynarodowych. Udało się to w 2008 roku i – jak się okazało - było punktem zwrotnym w mojej przygodzie z siatkówką plażową. Bo później wszystko potoczyło się już bardzo szybko. Praktyka i doświadczenie pomagają w utrzymaniu wysokiego poziomu. Jednak nic nie jest nam dane raz na zawsze, a poziom sędziowski bywa zmienny. Na sukces nie ma przecież gwarancji. Ważna jest pasja, chęć nauki, wsparcie najbliższych, dyspozycyjność, znajomość języków oraz systematyczne i cierpliwe podnoszenie umiejętności.
- Proszę powiedzieć, jakie są zasady nominacji olimpijskich - co trzeba zrobić, by zostać arbitrem olimpijskiego turnieju?
- To nie takie proste, i powiem szczerze, nie znam gotowego przepisu na to, jak zostać arbitrem olimpijskiego turnieju. Ale najważniejsze jest chyba to, iż trzeba mieć marzenia, że można, że taka nominacja czeka… Wracając do samych wymagań, na pewno ważne są uprawnienia sędziego międzynarodowego siatkówki plażowej. Jeśli już się je ma, należy je potwierdzić podczas imprez międzynarodowych. Turniej olimpijski jest bardzo szczególną imprezą i rządzi się swoimi prawami, także co do doboru obsady sędziowskiej. Oprócz umiejętności sędziowskich, trzeba mieć po prostu jeszcze…. trochę szczęścia.
- Ilu sędziów jest wyznaczonych do pracy podczas igrzysk w siatkówce plażowej?
- Do zawodów siatkówki plażowej podczas igrzysk olimpijskich w Londynie zostało wyznaczonych szesnastu sędziów. Wśród tej grupy znajduje się dwunastu mężczyzn oraz cztery kobiety. Sędziowie reprezentują wszystkie kontynenty. Obok wielokrotnych uczestników igrzysk, są osoby, które uprawnienia arbitra międzynarodowego uzyskały kila lat temu. Patrząc na wiek - rozciąga się on od 25 lat do górnej granicy, uznawanej sędziowski wiek emerytalny, wynoszącej 55 lat.
- Czy przed olimpijskim turniejem w Londynie, władze Międzynarodowej Federacji Piłki Siatkowej, zaplanowały jeszcze jakieś kursy czy spotkania „sędziowskiej rodziny”?
- FIVB kładzie nacisk na działania praktyczne, uznając, że jest to najlepszy sposób na przygotowanie arbitrów do turnieju olimpijskiego. W związku z tym każdy z nas otrzymał nominację na pięć, sześć turniejów rangi World Tour Grand Slam. Na tego typu zawodach ważne jest prowadzenie zawodów pod okiem delegatów sędziowskich. Po naszej pracy omawiają z nami spotkania, podkreślają które elementy były dobre, a które mniej dobre. Dla nas, olimpijskich sędziów w siatkówce plażowej, turniej w Londynie rozpoczyna się tydzień wcześniej niż dla sportowców.
- Pani faworyci turnieju olimpijskiego w siatkówce plażowej.
- Aktualnie w rankingu FIVB najwyższe pozycje zajmują pary z Brazylii i Stanów Zjednoczonych. Należy pamiętać o naszej parze męskiej Grzegorz Fijałek - Mariusz Prudel, którzy w poprzednim sezonie stawali kilka razy na podium zawodów z cyklu SWATCH FIVB World Tour. Awans polskiej pary do olimpijskiego turnieju w Londynie jest ogromnym sukcesem, Grzegorz i Mariusz mogą sprawić polskim kibicom miłą niespodziankę.
- Czy obok sędziowania, są jeszcze inne zainteresowania i pasje w pani życiu?
- Zawodowo zajmuję się analizą i projektowaniem systemów informatycznych. Jest to dziedzina otwarta i dynamiczna oraz wymaga pełnego zaangażowania i czasu. Wielokrotnie jest to trudne do pogodzenia z wyjazdami sędziowskimi. A jeśli już znajdę chwilę czasu, spędzam go na czytaniu książek, rozwiązywaniu zagadek, zadań i obrazków logicznych, słucham muzyki i gotuję. To ostatnie jest moją pasją, dużo czytam na temat kulinariów, uwielbiam eksperymentować w kuchni, a także… biorę udział w kursach gotowania.
- Pracuje Pani, ma pani życie rodzinne - zatem jak to pogodzić, by wystarczyło czasu na realizację sędziowskiej pasji.
- To trudne pytanie, bo nie ma na nie jednoznacznej odpowiedzi. Wydaje mi się, że wszystko jest kwestią mniej lub bardziej świadomego wyboru. Moim priorytetem wielokrotnie okazywała się siatkówka, która spychała w cień inne dziedziny życia. Zwykle bywa tak, że sukces osiągany w jednym, pociąga za sobą niedostatki w innych sferach. Trzeba akceptować ten fakt, a jeśli to jest możliwie, także dać sobie szansę na rozwój na innych płaszczyznach.