Pilanki zawstydziły swojego trenera
PTPS Piła przegrała z Pronarem Zeto Astwą AZS Białystok 1: 3 (25:21, 11:25, 18:25, 24:26). MVP meczu została Magdalena Godos.
Dla białostoczanek był to mecz o wszystko. - Przyjechałyśmy do Piły z ogromną determinacją, bo zdawałyśmy sobie z wagi tego spotkania. Wiedziałyśmy doskonale, że tylko zwycięstwo może dać nam awans do play off i spokojne utrzymanie - zapewniała Ilona Gierak, skrzydłowa AZS Pronar Zeto Astwa Białystok.
Przyjezdne od samego początku grały odważnie i po kilku minutach walki objęły prowadzenie, lecz na czele nie utrzymały się zbyt długo. Jeszcze przed pierwszą przerwą techniczną gospodynie odrobiły dystans. W kolejnych akcjach obie ekipy walczyły punkt za punkt. Przy stanie 12:11 doszło do niefortunnego zdarzenia. Po ataku z prawego skrzydła Małgorzata Cieśla, źle wylądowała i doznała urazu kolana. Białostoczanki robiły co mogły, aby zniwelować brak podstawowej atakującej, lecz w tej odsłonie okazało się to niemożliwe. W końcówce przegrywały 23:21, a dogodnej sytuacji na zniwelowanie strat do jednego oczka nie wykorzystała Natalia Ziemcowa. Seta zakończyła mocnym uderzeniem Klaudia Kaczorowska.
Początek drugiej partii okazał się małą wojną Klaudii Kaczorowskiej i Ilony Gierak. Te dwie siatkarki ciągnęły grę swoich zespołów. Z tym, że skrzydłowa AZS-u Białymstoku była bardziej efektywna niż jej koleżanka vis a vis. Białostoczanki objęły wysokie prowadzenie 12:6. W kolejnej akcji na pilskim parkiecie znowu działy się wstrząsające sceny. Po wyskoku do bloku na parkiet upadła Gabriela Wojtowicz, która doznała kontuzji kostki. To zdarzenie wyraźnie dobiło pilanki. Miejscowe grały bardzo słabo i popełniały wiele błędów, zarówno w przyjęciu jak i ataku. Akademiczki skrzętnie to wykorzystały i po asie Agnieszki Starzyk doprowadziły do wyrównania 1:1.
- Żałuję, że nie potrafiłyśmy zagrać tak jakbyśmy chciały. Widać, że przed nami jest jeszcze dużo pracy nie tylko fizycznej, ale także taktycznej - komentowała po spotkaniu atakująca PTPS-u Piła Agnieszka Kosmatka.
Trzecią partię znowu zdominowały przyjezdne. Białostoczanki za sprawą Katarzyny Wysockiej, oraz Ilony Gierak niemiłosiernie dziurawiły i obijały pilski blok. Jeszcze przed drugą przerwą techniczną Adam Grabowski wykorzystał oba czasy i z niedowierzaniem śledził wydarzenia na parkiecie. AZS prowadził 20:14. Pilanki już do końca tej partii nie zdołały znaleźć recepty na poprawienie swojej gry. Przyjezdne wygrywając w trzeciej odsłonie osiągnęły cel minimum i zapewniły sobie jeden punkt w tym spotkaniu, lecz to nie był jeszcze koniec meczu.
- Byłyśmy pod okropną presją, bo wszystkie zainteresowane zespoły grają po nas i będą znały nasz wynik. To była dla nas bardzo trudna sytuacja, bo jeśli w tym meczu nie zdobyłybyśmy trzech punktów, to nasza nerwówka trwałaby i trwała. Bardzo chciałyśmy wszystkim udowodnić, że mimo braku kadrowiczek w naszych szeregach potrafimy walczyć - komentowała po spotkaniu Magdalena Saad.
W czwartym secie dalej ton grze nadawały przyjezdne. Drużyna z Białegostoku stanowiła monolit i w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła prezentowała się bardzo solidnie. Na drugiej przerwie technicznej zespół trenowany przez Wojciecha Czaję prowadził 16:11, lecz chwili przerwy gospodynie wzięły się ostro do pracy. Pilanki za sprawą Katarzyny Koniecznej, Agnieszki Kosmatki oraz Edyty Kucharskiej odrobiły cały dystans. Na tablicy zaświecił się wynik 20:20. Akademiczki przejście zrobiły dopiero w kolejnej akcji po ataku Ilony Gierak. Końcówka była bardzo nerwowa, jednak lepiej w takie grze czuły się przyjezdne i to one mogły się cieszyć po ostatnim gwizdku z trzech punktów.
- Cały czas widziałem jak nasza forma rośnie, dlatego tym bardziej jest mi wstyd, że zagraliśmy tak źle i nie potrafię powiedzieć dlaczego. Po takim meczu powinienem z własnej kieszeni oddać kibicom za bilety - uważa trener PTPS-u Piła Adam Grabowski.