Paulina Bałdyga: Walki i ambicji nikt nam nie może odmówić
Podopieczne Adama Grabowskiego uległy Impelowi Wrocław 0:3 w meczu jedenastej kolejki ORLEN Ligi. Paulina Bałdyga od połowy drugiego seta kierowała grą drużyny z Bydgoszczy i została na parkiecie do końca spotkania.
Niedzielne spotkanie było raczej jednostronnym widowiskiem, bo w żadnym z setów Pałacankom nie udało się przekroczyć bariery dwudziestu punktów. W pewnym wymiarze dało się to przewidzieć, gdyż Impel zajmował przed tym meczem trzecią lokatę w tabeli i mierzy w zakończenie sezonu na miejscu dającym medal ORLEN Ligi. Wrocławianki były zdecydowanymi faworytkami tego pojedynku. – Nie musiałyśmy wygrać. Miałyśmy walczyć i grać swoje – uruchamiać środki, dobrze przyjmować i zagrywać. Przede wszystkim nasza zagrywka nie spełniała dzisiaj* zadań, które miała spełniać. Na pewno walki i ambicji nikt nam nie może odmówić, bo dałyśmy z siebie 100%. Wrocławianki były po prostu od nas lepsze – zaznacza Paulina Bałdyga.
To właśnie element zagrywki w dużej mierze zadecydował o przebiegu spotkania. Królowała w nim Micha Hancock i każde pojawienie się rozgrywającej Impela w polu serwisowym gwarantowało przyjezdnym problemy z przyjęciem po bydgoskiej stronie. Michy zapisano w niedzielę aż sześć asów serwisowych. – To chyba zaważyło o wszystkim. To przy jej zagrywce uciekały nam punkty seriami i później ciężko było dogonić… W ogóle ten element funkcjonował dziś* w Impelu bardzo dobrze. A my jak słabiej przyjmowałyśmy, znacznie gorzej nam się grało – przyznaje Paulina. Zauważa także, że w odróżnieniu od poprzednich spotkań mniej punktów zdobyły środkowe Pałacu. Ale ma to swoją bardzo ważną przyczynę: – Agnieszka Kąkolewska i Monika Ptak to bardzo wysokie środkowe, przez co nasza gra środkiem była utrudniona. Ciężko jest się mierzyć z tak dobrymi zawodniczkami na tej pozycji.
ORLEN Liga nieco teraz zwolni, kibice już nie będą oglądać swoich ulubienic co trzy dni. Czy w małych odstępach pomiędzy kolejkami można upatrywać nieco gorszej dyspozycji Pałacanek w ostatnim czasie? – Absolutnie nie, nie możemy się czymś takim tłumaczyć, bo wszystkie zespoły grały co trzy dni. Jesteśmy dobrze przygotowane fizycznie, więc nie można na to zwalać winy – podkreśla Bałdyga. I już myślami jest powoli przy następnym rywalu. Będzie nim MKS z Dąbrowy Górniczej, który do tej pory jest co prawda jedno oczko niżej w tabeli od Pałacu, ale ma na koncie jedno zwycięstwo więcej. Zapowiada się więc ciekawe widowisko w hali Centrum. – Jeżeli będziemy dobrze przyjmowały, a przede wszystkim zagrywały, to wynik jest sprawą otwartą. W lidze sprawdza się to, że kto zagrywa, ten wygrywa, więc ten element musi u nas zafunkcjonować bezbłędnie.
Pojedynek dwunastej kolejki ORLEN Ligi pomiędzy Tauronem MKS a bydgoskim Pałacem rozpocznie się w niedzielę o godzinie 17.
* 11 grudnia