Pałaszewski: takiego roku nie pamiętam
- Nie pamiętam takiego roku, a pamiętam już co nieco - mówi Władysław Pałaszewski, który w latach 60. był m.in. asystentem trenera reprezentacji kobiet Stanisława Poburki. - Na pewno mamy wielkie powody do dumy. Dzisiaj jest nasze sportowe święto i cieszmy się.
W swoich długich związkach z siatkówką Władysław Pałaszewski miał kilka powodów do dumy. Pierwszy miał miejsce w 1974 roku w czasie mistrzostw świata, kiedy Polacy zdobyli złoty medal.- Wtedy mój wychowanek Stanisław Gościniak został najlepszym rozgrywającym czempionatu - wspomina Władysław Pałaszewski. - Tego chłopaka znam od piątej klasy szkoły podstawowej. Zaraziłem go miłością do siatkówki. Potem zresztą pracowaliśmy w klubach. Następny powód do dumy miałem dwa lata później w Montrealu. Tam byłem drugim sędzią finałowego spotkania turnieju kobiet ZSRR-Japonia. Następnie na stojąco oglądałem mecz naszych chłopaków ze Związkiem Radziecki. Po czterech setach było 2:2 i widziałem jak Rosjanie mieli spuszczone ze zmęczenia głowy, a nasi byli hej do przodu. Do hotelu wróciłem o trzeciej nad ranem. Dlaczego tak późno? Ponieważ dużo młodych ludzi zagląda na stronę PlusLigi więc ze względów wychowawczych nie powiem co robiłem ja oraz inne osoby z naszej ekipy.
Następne powody do dumy Władysław Pałaszewski miał "w czasie mistrzostw Europy gdy drużyna Andrzeja Niemczyka zdobyła dwa złote medale." - Wyniki te pokazały, że możemy sięgać po największe sukcesy - powiedział nestor polskich trenerów. Władysław Pałaszewski dodał, że rok 2009 wpisuje do swoich kart dumy narodowej.
- Kiedyś Wrocław słynął z gier zespołowych - mówi Władysław Pałaszewski. - Była na wielkim poziomie koszykówka, piłka ręczna i siatkówka. Były mocne drużyny zarówno męskie i żeńskie. Teraz praktycznie nic nie ma. Poza tym, że mocno cieszą mnie złoty oraz brązowy medal naszych reprezentacji, to pamiętam, że Jakub Jarosz i Marcel Gromadowski uczyli się siatkarskiego rzemiosła w stolicy Dolnego Śląska. Joanna Kaczor poznawała siatkówkę u Grabowskiego i Błaszczyka. Tutaj swoje kroki stawiała Anna Barańska. Te wrocławskie akcenty w naszych medalowych reprezentacjach pozwalają mi choć na chwilę zapomnieć o smutnej rzeczywistości gier zespołowych we Wrocławiu.
Władysław Pałaszewski dodał: chwała Matlakowi i Makowskiemu. - Jurek zbudował ten zespół. W trakcie turnieju spotkało go nieszczęście. Trud prowadzenia zespołu spadł na barki Piotra Makowskiego. On musiał mówić do zawodniczek tak, żeby chciały jego słuchać. To nie jest wbrew pozorom łatwe - zakończył Władysław Pałaszewski. Powrót do listy