O Puchar, prestiż, pieniądze i przepustkę do LM
W olsztyńskiej hali Urania czekało nas minimum sześć, maksimum dziesięć setów. Było dziewięć. Ile było zwrotów akcji nikt nie zliczy. Wcale nie dlatego, że kobieta zmienną jest. Ale dlatego, że imię faworyta jest niewiadomą. Mówiąc krótko – tu faworytów nie ma.
- Nie nastawiałyśmy się na łatwą wygraną – przyznaje po półfinale z Bydgoszczą rozgrywająca BKS-u – Katarzyna Skorupa. - Bydgoszcz jest waleczną drużyną. Wiedziałyśmy, że będą się starały odrzucić nas zagrywką od siatki – mówi siatkarka. Jednak w oczach obserwatorów, a szczególnie kibiców mecz z czwartą drużyną ligi miał być spacerkiem. I właściwie był. Ale pod górkę. - W trzecim secie uciekła trochę koncentracja – przyznaje Skorupa. Właściwie to BKS sam te partię przegrał, a nie Bydgoszcz wygrała. Nie zgadza się z tym Ania Barańska. - Nie można mówić, że my im wygrałyśmy seta. Same dobrze się zaprezentowały. Ale wiedziałyśmy, że jeśli chcemy awansować musimy wygrać kolejną odsłonę. Czasami podejmuje się ryzyko, popełnia się błąd i w konsekwencji można się załamać. Ale mu mamy twarde i silne charaktery. Chcemy wygrywać – oświadcza atakująca.
Jak każdy. Czasem aż za bardzo. - Jak coś się nie układa po naszej myśli, wszyscy są spięci, denerwują się na siebie. Chcemy zrobić rzeczy ponad to, co potrafimy lepiej niż dobrze. A przynosi to odwrotny skutek – opowiada o przebiegu trzeciwgo seta półfinału z Piłą Izabela Bełcik – rozgrywająca zwycięskiej Muszyny. - Byłyśmy trochę rozproszone. Wiedziałyśmy, że jesteśmy w stanie je dogonić, tak jak to było w dwóch poprzednich setach. Przecież właściwie w każdej odsłonie to one w pewnym momencie prowadziły kilkoma punktami, ale my naszą dobrą grą potrafiłyśmy wyrównać.W trzeciej partii tak już nie było. Za dużo było błędów. Potem już spięcia… Ale udało się wygrać. To zasługa silnej woli i determinacji. Nie darowałybyśmy sobie, gdybyśmy przegrały tak frajersko. Zwycięstwo było nam potrzebne po dwóch nieudanych meczach ze Stambułem.
Piła nie Stambuł, ale w tie-breaku była bliska, żeby – niczym Turczynki – odprawić Muszynę z kwitkiem. - Piąty set to gra nerwów. Były piłki w górze, mogłyśmy już je dogonić, ale nie wykorzystałyśmy kilku kontr. Myślę, że to by wystarczyło do zwycięstwa – opowiada libero Farmutilu – Paulina Maj. - Mam nadzieję, że się odgryziemy za ten półfinał. Liga jest jednak najważniejsza. Puchar to jest jeden mecz. Może zdarzyć się mała niedyspozycja. W play-offach są to jednak trzy spotkania.
Do zgarnięcia pucharu, prestiżu, 150 tysięcy złotych i biletu do gry w Lidze Mistrzyń zostało tylko jedno spotkanie. Anna Barańska nie miała preferencji co do rywala. Bo kimkolwiek on będzie, nastawienie się nie zmieni. – Będziemy skoncentrowane i pełne determinacji – zapowiada siatkarka.
Czy to wystarczy? Odpowiedź będziemy odkrywać stopniowo. Od 14.45 począwszy.