Nową fryzurę połączyła ze zmianą klubu
- Nie będę ukrywała, że decydujący był aspekt finansowy. Dla zawodniczki takiej jak ja, z krótką już perspektywą kariery, to bardzo ważny argument - mówi przyjmująca Chemika Police, Aleksandra Jagieło.
- Ostatnio, kiedy się widzieliśmy, była pani jeszcze brunetką…
- Wszyscy dookoła mi mówią, że wyglądam młodziej (śmiech). Ale tak naprawdę uległam namowom koleżanki fryzjerki i w sumie jestem zadowolona z tej decyzji.
- Czy taka radykalna zmiana wizerunku ma związek ze zmianami w pani osobistym i sportowym życiu?
- Jakoś to się tak połączyło: nowa fryzura i kolor włosów ze zmianą klubu. Jednak proszę nie doszukiwać się tu głębszych związków czy powodów. Po prostu tak wyszło. A zmiany są rzeczywiście duże, bo po siedmiu latach spędzonych w Muszynie, z domu w Bielsku Białej przenosimy się całą rodziną do Szczecina. Niektórzy znajomi mówią, że nad morze, ale to przecież tylko bliżej morza. Z perspektywy Małopolski oczywiście.
- To na pewno nie była łatwa decyzja, bo w dotychczasowym klubie zdobyła pani wyjątkową pozycję i uznanie.
- Muszyna jest dla mnie pięknym miejscem, w którym spędziłam w sumie siedem lat, a przez sześć sezonów grałam. Był to wspaniały okres w mojej karierze. Spotkałam tam fantastycznych ludzi, pracowałam z wyjątkowymi osobami. Ale wszystko, nawet to co dobre, kiedyś się kończy. W moim życiu pewien etap dobiegł kresu. Stąd decyzja o przeniesieniu się tutaj, do Chemika Police, do Szczecina. Zresztą to jest decyzja nie tylko moja, bo mam rodzinę: męża, córkę, więc wspólnie tak postanowiliśmy. Oczywiście mała Agnieszka, akurat w tym przypadku, nie miała wiele do powiedzenia (śmiech). Tak naprawdę była to trudna decyzja, ale wraz z upływem czasu jestem coraz bardziej z niej zadowolona.
- Co zdecydowało, że akurat wybrała pani Chemika Police?
- Nie będę ukrywała, że decydujący był aspekt finansowy. Dla zawodniczki takiej jak ja, z krótką już perspektywą kariery, to bardzo ważny argument. Ale nie tylko ta kwestia była brana pod uwagę przy analizowaniu wszystkich pozytywnych i negatywnych konsekwencji takiego wyboru. Było ich wiele i naprawdę jest to przemyślana decyzja. Poza tym to była propozycja od mistrza Polski, więc nie wypadało odmówić. Jest tutaj mocny zespół, który będzie grał w Lidze Mistrzów, jest bardzo dobry trener, o którym słyszałam same najlepsze opinie także w czasach, kiedy przez trzy sezony występowałam we Włoszech. Nie ukrywam, że zawsze chciałam grać w jego drużynie, ale dotychczas zawsze się tak składało, że był po tej drugiej stronie siatki. Cieszę się, że w końcu będę miała możliwość pracować z trenerem Cuccarinim.
- No i zapomniała pani chyba dodać, że w Chemiku Police będzie się pani czuła niemal jak w rodzinie…
- O tak, praktycznie tylko poza Olą Krzos, ze wszystkimi pozostałymi dziewczynami, Polkami, znamy się doskonale. Serbki znam co prawda przez siatkę, ale wszystko przed nami. Dla mnie, zawodniczki przychodzącej do nowego zespołu, w nowe miejsce, jest ważne, a także miłe, że są tu dziewczyny, z którymi już grałam. To naprawdę super sprawa, bo takim okolicznościom zawsze towarzyszy jakaś niepewność, jest taki dreszczyk emocji i pytania w stylu: jak to będzie? A tu, pod tym względem, jest kapitalnie. A jeszcze do tego jest tutaj Agnieszka Rabka, z którą się przyjaźnimy, więc to sytuacja wręcz wymarzona.
- W swojej dotychczasowej karierze zdobyła pani wiele sukcesów, posiada pani okazałą kolekcję laurów i tytułów. O ile, np. złotych medali mistrzostw Polski zdobytych z Chemikiem Police, chciałaby pani ją powiększyć?
- Jeśli zdrowie pozwoli, a odpukać dopisuje i wszystko jest ok, to chciałabym pograć jeszcze 2-3 lata. A zetem trzy złote medale – tyle chcę zdobyć! (śmiech). Czasu i zegara biologicznego nie da się zatrzymać ani oszukać. Lata lecą i jeśli Agnieszka miałaby mieć rodzeństwo, to trzeba będzie podjąć taką decyzję. Ale zwykle życie pisze swoje scenariusze, więc nie warto mówić coś na pewno albo nigdy.