Nie taki diabeł straszny
Bank BPS Fakro Muszynianka Muszyna pokonała Zariecze Odincowo 3:0 (25:20, 25:19, 25:22). Mistrz Polski rozegrał bardzo dobry mecz. Siatkarki z Muszyny pewnie wygrały dwa pierwsze sety. W trzecim rywalki wyrównały na 22:22. W końcówce udanie w trudnych sytuacjach atakowała Joanna Mirek.
- Bardzo obawiamy się tego spotkania - mówił przed meczem trener mistrza Polski Bogdan Serwiński. – Adrenalina już nam podskoczyła, a co dopiero będzie w trakcie meczu. Rosjanki grają niesamowicie szybka siatkówkę. Prym w tym zespole wiedzie bez wątpienia niewysoka, ale jakże dynamiczna Brazylijka Paula Pegueno.
Początek spotkania był bardzo nerwowy dla obu drużyn. Od stanu 6:6 inicjatywę przejęły Muszynianki. Co ciekawe najwięcej punktów zyskały blokując właśnie Pegueno. Trener Zariecza szybko ściągnął Brazylijkę i desygnował do gry wysoką (190 cm.) Anastazję Markową. Kilkoma sprytnymi zagraniami pod siatką popisała się Agnieszka Śrutowska, w dalszym ciągu kapitalnie funkcjonował blok. Nie do przejścia był w tym elemencie duet Marta Solipiwko i Sylwia Pycia. Przewaga Muszynianek niespodziewanie rosła z każdą minuta. Rosyjski zespół wydawał się być całkowicie zagubiony. Następowały kolejne zmiany w składzie, ale i one nie dawały żadnych korzyści. Po wzięciu dwóch czasów, trener Zarzecza Wadim Pankow mógł tylko przyglądać się jak Joanna Mirek i spółka wygrywają seta dla Muszyny 25:20.
Kompletnie rozbity zespół rosyjski nie mógł złapać odpowiedniego rytmu i w drugim secie. Momentami wyglądało to jakby Muszynianki bawiły się ze swoimi przeciwniczkami. Wychodziło dosłownie wszystko. Zagrywki asowe, siatkarskie czapy, kiwki i ataki z każdej pozycji. Przewaga 17:9 trochę jednak uśpiła czujność gospodyń. Wejście na boisko Szmielewej, znacznie pobudziło do gry Rosjanki. Podreperowały konto punktowe, ale po chwili przestoju miejscowe siatkarki odzyskały rytm i pewnie 25:19 wygrały drugiego seta. Dokonała tego Agnieszka Bednarek-Kasza, która na pojedynczym bloku zatrzymała bez wątpienia najlepszą siatkarkę w drużynie gości Olgę Fatiejewą.
Z dwiema rezerwowymi Markową i Bogaczewą rozpoczęły Rosjanki trzecią partię. Uznania w oczach trenera gości nie znalazła bardzo źle grająca Brazylijka Peugeno i Szmielewa. Było to dobre posuniecie, bowiem obie zmienniczki wniosły do swojego zespołu spore ożywienie. Zariecze zaczęło kontrolować przebieg gry. Prowadziło 8:4, ale zaczęło popełniać za dużo prostych błędów. Aż trzy razy pod rząd pomyliła się w ataku Tatiana Koszelewa. Takiego błędu nie popełniła Aleksandra Jagieło. Jej ataki po prostej były nie do zatrzymania. Muszynianki szybko odrobiły straty. Na drugim czasie technicznym prowadziły już 16:12. Powróciła na boisko Peugeno, ale Dorota Pykasz, która zamieniła Bednarek-Kaszę, kilkoma atakami z obejścia i skutecznym blokiem dała sporo punktów Bankowi BPS. Rozgorzała walka na dobre. Na tablicy wyników często pokazywał się remis. Od stanu 19:19 Muszynianki odskoczyły na kilka punktów, Ambitne Rosjanki wyrównały 22:22. Znów w końcówce spotkania popis niezwykłej skuteczności dała Joanna Mirek, która z bardzo trudnych piłek zdołała zdobyć dwa punkty, a mecz zakończyła pojedynczym blokiem Dorota Pykosz, zatrzymując podmęczona już Fatiejewą.
Ogromnie zadowolona była po meczu kapitan Banku BPS Aleksandra Jagieło. – Nie miałyśmy słabych punktów. Podstawowym naszym zadaniem było odrzucenie rywalek zagrywką od siatki. Ten element zrealizowałyśmy w stu procentach. Wiadomo było, że siłą napędową Zariecza jest Peugeno. Powstrzymanie Brazylijki miało być kluczem do zwycięstwa i tak też się stało - dodała Jagieło.
Doskonały mecz rozegrała Marta Solipiwko. – Wszystkie moje koleżanki zagrały bardzo dobrze, więc i mnie się grało dobrze. Wychodziło nam wszystko. Wszyscy porównują mnie i Izę Żebrowska do Kamili Frątczak. To fakt, że jest to wspaniała siatkarka, ale ja bardzo chciałabym, aby wraz z moim przyjściem, zapisana była nowa karta muszyńskiego zespołu - mówiła.
Dla trenera Serwińskiego wygranie meczu z Odincowem było powodem do dumy. – Bardzo rzetelnie dotąd pracowaliśmy. Poprzedni mecz z Metalem Galati zaczęliśmy też w wielkim stylu. Łatwo wygraliśmy pierwszego seta i zaczęła się nonszalancja. Wiadomo, że wtedy traci się głupio punkty i wkrada się chaos. Przeciwnik szybko to wykorzystuje i tak się tez stało. W spotkaniu z Rosjankami nie popełniliśmy już takiego błędu. Zagraliśmy z żelazną konsekwencją. O to najbardziej prosiłem moje podopieczne. To był dobry mecz w naszym wykonaniu. Cieszę się, że wygraliśmy, ponieważ w opinii wielu fachowców skazani byliśmy na pożarcie. Wystawiłem na rozegraniu Śrutowską, ponieważ bardziej mi pasowała do gry z Rosjankami. Agnieszka Bednarek-Kasza upuściła boisko, gdyż grała z dużą gorączką i z minuty na minutę opadała z sił - podsumował trener mistrzyń Polski.