Nie dopuścić do urazów
Rozmowa z Antonio Tome del Olmo, fizjoterapeutą Chemika Police i reprezentacji Polski kobiet.
Jak to się stało, że trafiłeś do Polski? Zacząłeś pracę w Chemiku, później w reprezentacji?
Moja historia przyjazdu do Polski jest dość złożona (śmiech). Pierwszy raz tutaj przyjechałem, ponieważ od kilku lat współpracowałem z Małgorzatą Glinką-Mogentale. Mamy ze sobą bardzo dobry kontakt i poprosiła mnie, czy nie przyjechałbym z nią do Polski, bo w kolejnym sezonie wraca do rodzimej ligi. Zgodziłem się i tak zacząłem biało-czerwoną przygodę. Później przyszły eliminacje do mistrzostw świata, Małgosia po raz ostatni zagrała w kadrze i również poprosiła mnie, żebym jej towarzyszył. Wtedy po raz pierwszy współpracowałem z polską federacją. Praca wyglądała dobrze, obie strony były zadowolone. Teraz Gosi w kadrze już nie ma, ale ja zostałem.
Czy pracowałeś kiedyś w innych reprezentacjach?
Tak. Pracowałem z kadrą Hiszpanii przez cztery lata.
Czym różni się praca w kadrze od tej w klubie?
Po pierwsze, dla mnie Hiszpana, praca w kadrze innego kraju to powód do dumy. Po drugie, już z czysto praktycznej strony, różnica w obowiązkach jest spora, ponieważ w kadrze jest zdecydowanie mniej czasu. Tutaj wszystko dzieje się w zasadzie dzień pod dniu, co chwilę gra się kolejne spotkanie i trzeba być do dyspozycji całą dobę. W klubie można pracę rozłożyć, zaplanować. Później, po całym dniu w sali treningowej jest też szansa wrócić do domu i odciąć się od wszystkiego, pobyć z rodziną. Na zgrupowaniach kadry nie ma takich luksusów.
Trener Jacek Nawrocki powołał do kadry aż sześć siatkarek Chemika Police. Czy jesteś w stanie przygotowywać je w taki sposób, aby mogły grać w reprezentacji, a zaraz po zakończeniu mistrzostw Europy w pełni sił wrócić do klubu?
Kiedy jestem w kadrze, to nie mogę myśleć o przynależnościach klubowych. Nie mogę np. pomagać naszym dziewczynom, a mniej troszczyć się o zdrowie siatkarek z Muszyny czy z Sopotu (śmiech). Każda siatkarka jest dla mnie równie ważna. Oczywiście, lepiej znam się z dziewczynami, z którymi współpracuję w Chemiku. Jednak w żaden sposób nie zmienia to mojego podejścia do pozostałych reprezentantek.
Niemniej powszechnie wiadomo, że powrót reprezentantek do klubu po dużej imprezie nie jest łatwy.
Tak, ponieważ wracają w nieco innej formie. Jeśli zestawić obie drogi przygotowań - kadry i klubu, to kadra zaczyna tylko tydzień wcześniej. Jednak intensywność pracy jest znacznie większa niż w klubie. Później gra w samym turnieju powoduje, że kadrowiczki będą krok do przodu. Mogą również odczuwać zmęczenie. W takim przypadku reprezentantki, aby nie sprowokować jakiegoś urazu lub przeciążenia, nie będą wykonywać pewnych ćwiczeń, przez które będą musiały przejść pozostałe siatkarki.
Jak zdefiniowałbyś pracę fizjoterapeuty, na czym tak naprawdę polega twoja rola w reprezentacji i w klubie?
Powinienem powiedzieć, że zajmuję się zawodniczkami, które mają kłopoty ze zdrowiem, są kontuzjowane, obolałe, zmęczone. Ja jednak lubię inne podejście i definicję tego zawodu. Odpowiadam zwykle na takie pytania, że zajmuję się prewencją. Robię wszystko, żeby nie dopuścić do urazów, przeciążeń, itd. Staram się utrzymywać siatkarki w zdrowiu, szczególnie wtedy, kiedy trener zwiększa obciążenia. Zapobiegasz – nie masz problemów. Każda jednostka treningowa dla ciała sportowca jest sporym obciążeniem i każda zawodniczka znosi je inaczej. Trzeba dostosować zabiegi indywidualnie i sprawiać, żeby ciała siatkarek jak najszybciej regenerowały się i były gotowe do kolejnych zadań bez narażenia ich na urazy.