Nie będą mogły pozwolić na błędy
W piątek siatkarki PTPS-u Piła staną przed ostatnią szansą na przedłużenie nadziei na awans do strefy medalowej. Te plany z pewnością będą chciały pokrzyżować im siatkarki dowodzone przez trenera Wiesława Popika. Drużyna z Łodzi prowadzi w pierwszej rundzie play-off 2:0 i będzie miała trzy szanse żeby awansować do półfinału.
Wciąż aktualne brązowe medalistki mistrzostw Polski powinny były rozegrać dwa mecze podrząd z Organiką Budowlanymi, lecz ze względu na żałobę narodową musiały do Łodzi udać się dwukrotnie. Jednak żadna z tych podróży nie była w pełni udana, bo zawodniczki z Piły zawsze schodziły z parkietu pokonane. Do zwycięstwa brakowało bardzo niewiele. Pilanki zaciekle walczyły z rywalkami jednak to okazało się za mało.
- Były to dla nas dwa trudne mecze. Żałuję, że nie udało nam się wygrać tego drugiego meczu, bo przegraliśmy dwa sety prowadząc 24:22. Przyznam, że to spotkanie zabolało nas bardziej niż pierwsze, bo tam w tie-breaku przegraliśmy bardzo wyraźnie i nie mieliśmy nic do powiedzenia - komentował trener PTPS-u Piła Adam Grabowski.
Pilanki są stosunkowo młodym zespołem, ale z dużym doświadczeniem. Dlatego można się zastanawiać, dlaczego po raz kolejny w tym sezonie w tym sezonie drużyna PTPS-u Piła nie potrafiła dowieźć prowadzenia do końca seta. Takie siatkarki jak Katarzyna Konieczna, Paulina Maj czy Klaudia Kaczorowska mają zasobą długi staż w PlusLidze Kobiet, a do tego należy pamiętać o bardziej rutynowanych jak Agnieszka Kosmatka i Ewa Kasprów. - Nasze kłopoty zaczynają się już dużo prędzej, a nie tylko w samych końcówkach. W trakcie całego seta wciąż popełniamy błędy, których nie powinniśmy. Co jakiś czas zdarza nam się zupełnie bezsensu zepsuć zagrywkę lub wyrzucić na kontrze piłkę w aut, a można powiedzieć, że już mieliśmy pół punktu na swoim koncie. Wystarczyło tylko wykorzystać atak. Jeżeli można byłoby to wszystko pozbierać razem, to w końcówkach powinniśmy prowadzić dużo wyżej. Niestety my nie wykorzystujemy tych okazji, a później w nasze szeregi wkrada się nerwowość i efekty są jakie są - dodał szkoleniowiec.
W piątek ywalizacja przenosi się do Piły. Gospodynie staną pod ścianą, bo aby awansować będą musiały rzucić na szalę wszystkie swoje siły. Jednak pilanki będą musiały się zmierzyć z jeszcze jedną przeszkodą, oprócz błędów własnych będzie to presją własnej publiczności. Drużyna PTPS-u Piła w tym sezonie już raz w tym sezonie musiała grać pod ogromnym ciśnieniem, a było to w meczu na własnej hali ze Stalą Mielec. Wtedy walczyły o awans do strefy play-off i z tego boju wyszły obronną ręką.
- Nie wyczuwam zbyt wielkiej presji, ale niestety nerwy zawsze mogą bać znać o sobie. Na pewno każdy bardzo chce awansować do półfinałów, tym bardziej, że w Łodzi nawiązaliśmy walkę z drużyną Organiki. Teraz nie będziemy mogli sobie pozwolić na błędy. Będę się starał ukryć wszystkie nasze mankamenty i wyeksponować nasze atuty. Na pewno nie robię tragedii z tego, że czasem nie idzie na w ataku, bo nasza skuteczność nie jest katastrofalna. Gramy na miarę możliwości. W tym meczu musimy się skupić, aby nasza postawa nie była okraszona tak dużą ilością błędów własnych. Wiem, że nas stać na dużo uważniejszą grę - zakończył Adam Grabowski.