Montano: to moja własna historia Kopciuszka
Madelaynne Montano, kolumbijska atakująca Chemika Police, w pewnym momencie swojego życia skończyła karierę i nie chciała kontynuować przygody z siatkówką. W jaki sposób do niej wróciła?
Ile prawdy jest w stwierdzeniu, że niewiele brakowało, a nie byłabyś siatkarką?
MADELAYNNE MONTANO: Bardzo dużo. W pewnym momencie swojego życia skończyłam karierę i nie grałam w siatkówkę przed dwa i pół roku. Urodziłam dziecko i chciałam skupić się na macierzyństwie, rodzinie, domu. Nie widziałam sensu uprawiania sportu.
Od tak postanowiłaś zrezygnować z marzeń?
MADELAYNNE MONTANO: Wtedy miałam inne priorytety. Po urodzeniu dziecka moim marzeniem było spędzanie czasu z nim, a nie próby osiągnięcia czegoś w sporcie. W tym czasie grałam w lidze greckiej i nie wydawało mi się, że mogę dojść tu, gdzie jestem teraz.
Nie wierzyłaś w siebie?
MADELAYNNE MONTANO: Opowiem, jak to wyglądało od początku. W 2005 roku liga włoska w siatkówce była jak NBA w koszykówce. Pojechałam na testy, myślałam, że mi się uda. Nie przekonałam jednak włodarzy zespołu i testy zakończyły się fiaskiem. Nie jestem pewna dlaczego, złożyło się na to kilka czynników. Choćby to, że jestem z Kolumbii.
Dlaczego narodowość miała znaczenie?
MADELAYNNE MONTANO: Ponieważ Kolumbia nie gra w żadnych poważnych turniejach międzynarodowych. Pojechałam do Włoch na testy i nikt mnie nie znał. Widzieli mnie pierwszy raz, nigdy nie słyszeli nazwiska Montano. Jeśli nikt cie nie zna, to oznacza, że jesteś nikim (śmiech). Możesz być utalentowanym, ale nie zawsze musi się udać. Nie każdy trener chce zaryzykować i postawić na kogoś, kogo widział tylko w trakcie testów.
Co było dalej?
MADELAYNNE MONTANO: Wróciłam do Kolumbii i grałam w lidze amatorskiej. Potem dostałam propozycję z Besiktasu Stambuł. Dwa dni przed podróżą dowiedziałam się, że strona turecka jednak się rozmyśliła. Wtedy pomyślałam: Czy początek mojej kariery mógłby pójść lepiej? (śmiech). Następnie zagrałam w turnieju siatkówki plażowej. Kilka dni po jego zakończeniu zaproszono mnie na testy do Grecji. Po trzech treningach wiedziałam, że mogę grać w tej lidze. Zagrałam dwa miesiące, podobało mi się, wypadłam całkiem nieźle. Potem poznałam męża i stwierdziłam, że chyba wolę zostać w domu i skupić się na rodzinie.
Po dobrych dwóch miesiącach w klubie ligi greckiej zdecydowałaś się zakończyć karierę?
MADELAYNNE MONTANO: Tak. Wtedy stwierdziłam, że nigdy nie będę w wielkim klubie, a granie na średnim poziomie nie satysfakcjonuje mnie. Nie zagram w Brazylii, Włoszech czy innych znakomitych ligach w tamtym czasie.
To była trudna decyzja?
MADELAYNNE MONTANO: Nie, bardzo łatwa.
Trudno mi w to uwierzyć.
MADELAYNNE MONTANO: Dlaczego? Kiedy próbujesz coś i widzisz, że po prostu nie uda ci się, nie ma szans, żeby osiągnąć to, co kiedyś sobie wymarzyłeś – po prostu przestajesz. Nie wydawało mi się, żebym była wystarczająco dobra.
Dlaczego postanowiłaś wrócić do siatkówki po ponad dwóch latach przerwy?
MADELAYNNE MONTANO: Namówił mnie mąż. Greckie kluby naciskały, a mąż stwierdził, że w sumie mogłabym spróbować. Nie ukrywam, nie byłam zbytnio przekonana.
Małgorzata Glinka-Mogentale opowiadała, że kiedy wróciła do sportu po przerwie macierzyńskiej, nie była w stanie w siłowi zrobić jednej pompki. Początkowo przestała wierzyć, że wróci do formy. Twoja przerwa od siatkówki była znacznie dłuższa.
MADELAYNNE MONTANO: Powrót był dziwny. Lubiłam bycie w ciąży, kolejne etapy przechodziłam z radością. Jedno, do czego się nie mogłam przyzwyczaić, to kształt ciała po urodzeniu dziecka. Jestem sportowcem odkąd tylko pamiętam, wiec zawsze byłam szczupła i wysportowana. Po ciąży to się zmieniło i trudno było mi przywyknąć. Ba, w zasadzie trochę spanikowałam! Zaczęłam naciskać swojego lekarza, żeby dopuścił mnie do treningów. To nie było takie proste, ponieważ miałam cesarskie cięcie, a wiadomo, że po takim zabiegu nie można wrócić do siłowni i robić brzuszków (śmiech). Kiedy zostałam dopuszczona do treningów, zaczęłam stopniowo, malutkimi kroczkami, wracać do formy. W niezłej dyspozycji, akceptowalnej przeze mnie, byłam po pięciu miesiącach.
Wróciłaś do ligi greckiej?
MADELAYNNE MONTANO: Tak, grałam w Salonikach. Być może to nie była najsilniejsza liga świata, ale nie była też słaba. W latach 2007-2009 można było tam zagrać kilka ciekawych spotkań.
Jak to się stało, że kolejnym krokiem w twojej karierze była Korea? Ktoś cie zauważył?
MADELAYNNE MONTANO: Wokół tej historii tworzą się już legendy! Na dobrą sprawę nie wiem do dziś. Siedziałam w siłowni w swoim domu, kiedy zadzwonił telefon. Mój agent powiedział, że jest klub w Korei, który chciałby podpisać ze mną kontrakt. Początkowo z mężem doszliśmy do wniosku, że to nie jest dobry pomysł. Kontynuowałam grę w lidze greckiej. Pod koniec sezonu, w okolicach marca, Koreańczycy wrócili. Ponowili ofertę. W tym samym czasie odezwał się Panathinaikos, który również przedstawił mi ciekawą ofertę. Koreańczycy jednak zaproponowali takie warunki finansowe, że nie mogłam ich odrzucić. Razem z rodziną wyjechaliśmy do Korei.
Gdybyś została w Grecji, osiągnęłabyś to, co masz dziś?
MADELAYNNE MONTANO: Nie. Musiało wydarzyć się coś przełomowego. Coś, po czym zauważy mnie świat siatkówki. Jeśli zostałabym w Grecji, być może zaczęłabym grać dla ich kadry narodowej i wtedy miałabym szanse pokazać, że istnieje taki ktoś jak Montano.
Dla ciebie momentem przełomowym było zdobycie 53 punktów w lidze koreańskiej, czyli nowy, światowy rekord.
MADELAYNNE MONTANO: Tak, wtedy zostałam zauważona i od tego się zaczęło. Jednak opinie były różne. Wielu ekspertów mówiło, że w lidze koreańskiej każdy może zdobyć tyle punktów, bo blok tam ma półtora metra. Po samym meczu jeden z dziennikarzy zapytał mnie czy wiem, ile zdobyłam punktów. Powiedziałam mu, że szło mi nieźle, więc chyba koło 30. Kiedy stwierdził, że zdobyłam 53, to nie mogłam uwierzyć. Miałam świadomość, że to światowy rekord.
Tak zaczęła się twoja przygoda z siatkówką na najwyższym poziomie?
MADELAYNNE MONTANO: Ten mecz otworzył mi drzwi. Teraz, patrząc w przeszłość, mogę prawdziwie docenić swój sukces.
Zdajesz sobie sprawę, że historia twojej kariery jest niecodzienna i bardzo ciekawa?
MADELAYNNE MONTANO: To moja własna historia Kopciuszka.