Monika Bociek zaczyna nowy rozdział
Monika Bociek, a w zasadzie od kilku dni już oficjalnie Monika Gałkowska, rozpoczyna zupełnie nowy rozdział w życiu. Atakująca od kilku dni jest szczęśliwą mężatką, a w sezonie 2020/21 czeka już również nowe wyzwanie zawodowe.
Pierwsze siatkarskie kroki Monika Bociek stawiała w UKS Fuks Sulejów, z którego przeniosła się do MUKS ABiS SP 64 Łódź. W 2013 roku dołączyła do MUKS-u Sparta Warszawa, a rok później zaczęła bronić barw Legionovii. Po trzech latach w klubie z Legionowa przeniosła się do ekipy Polskiego Cukru Muszynianki Muszyna.
Świetna gra w zespole z Małopolski sprawiła, że prezes Hubert Hoffman przekonał ambitną atakującą przekonał do podpisania kontraktu z ŁKS-em Commercecon Łódź. I była to świetna decyzja. W biało-czerwono-białych barwach Monika zdobyła dwa medale mistrzostw Polski, w tym najcenniejszy – złoty.
Jak będzie wspominać ten czas? Które momenty z tych dwóch lat najbardziej zapadły jej w pamięć? – Najlepiej wspominam mecze w Lidze mistrzyni. W zasadzie to mecz u siebie ze Schwerinem w pierwszym sezonie i w kolejnym mecz z Novarą na wyjedzie – odpowiedziała. – Te dwa lata w ŁKS-ie dały mi możliwość mierzenia się z najlepszymi zespołami na świecie. Na pewno zapamiętam to do końca życia, bez względu na to jak dalej potoczy się moja historia. Wspomniałam o dwóch meczach, ale na pewno doskonale też zapamiętam drogę to zdobycia mistrzostwa Polski. Podczas sezonu miałyśmy wzloty i upadki, ale po ostatnim wygranym meczu z Chemikiem w rundzie zasadniczej, do końca sezonu nie przegrałyśmy już żadnego meczu, co dało nam mistrzostwo. Tę „ścieżkę” też mam i będę miała w pamięci na długo. Mimo tak owocnego czasu w ŁKS-ie, liczę że to nie koniec i wiele jeszcze przede mną – dodała.
Trud nagrodzony medalem
Dla Łódzkich Wiewiór miniony sezon nie był łatwy. Jak wyglądało te kilka miesięcy z perspektywy Moniki? – Był to bardzo burzliwy i chaotyczny czas – przyznała. – Dla mnie był to sezon ciągłej walki, nie tylko ze sobą. Zdarzało się, że grałyśmy trzy mecze w tygodniu. Do mieszkania wracałyśmy, by zrobić pranie i wyjść na drugi dzień, bo czekała nas droga na kolejny mecz. Było naprawdę hmm… niecodziennie.
– Poprzedni sezon wspominam lepiej, może też ze względu na nie do końca sportowe rozstrzygnięcie rozgrywek. Z drugiej strony uważam, że było ono słuszne i konieczne. Jestem w pełni zadowolona z trzeciego miejsca, ponieważ końcówka sezonu była naprawdę trudnym czasem dla naszej drużyny. Różnie mogło się to skończyć w razie regulaminowego rozgrywania spotkań. Cieszę się z tego co wywalczyłyśmy przez cały ten sezon, a nasz trud został nagrodzony miejscem na podium – podsumowała.
Najpierw medal, potem ślub
Kilka ostatnich miesięcy było dla Moniki bardzo intensywne. Granie łączyła z przygotowaniami do ślubu. Do tego doszły obostrzenia związane z wirusem. – Cieszę się, że w tym sezonie miałam miłą odskocznię w formie planowania ślubu. Wszystko szło zgodnie z planem podczas trwania rozgrywek i nie były one dla mnie utrudnieniem. Ceremonia była zaplanowana na 29 maja, czyli już po zakończeniu sezonu.
Mimo problemów związanych z epidemią, Monika i Michał zdecydowali się nie przekładać ślubu. – Muszę przyznać, że wirus nie był dla nas ułatwieniem w planowaniu, ale jak się okazuje nie był też przeszkodą w tym, by ceremonia się odbyła. Owszem, ostatni miesiąc był dla nas jednym wielkim znakiem zapytania i niesamowicie zjadał nas stres. Do tego z dnia na dzień przybycia odmawiali nam goście. Było to oczywiste i zrozumiałe, ale jednak bolesne, inaczej zaplanowaliśmy sobie nasz najważniejszy dzień w życiu – nie ukrywała Monika. – Na samym początku organizacji razem z Michałem powiedzieliśmy sobie, że ten ślub jest dla nas, że to my łączymy się w jedno przed Bogiem, że to jest NASZE i dla nas. Oczywiście cudownie jest świętować z większą grupą osób swój ślub, ale nie to jest najważniejsze. Myślę, że to powstrzymało nas od tego by przełożyć ceremonię i czekać na wymarzone huczne wesele.
Jak zatem czuje się świeżo upieczona mężatka? – Teraz oboje jesteśmy szczęśliwi, że cały stres został już za nami i że podjęliśmy dobrą decyzję, nie ulegając wirusowi. Dzień, który miał był dla nas najpiękniejszym, właśnie taki był, a to nas ogromnie napawa radością i szczęściem. Może w tym momencie jestem trochę rozanielona z powodu wszystkich tych cudownych emocji, ale jako żona czuję się cudownie!
Monice i Michałowi życzymy samych wspaniałych chwil na nowej drodze życia!
Powrót do listy