Mistrzynie Polski robią swoje
AZS Metal-Fach Białystok przegrał z Atomem Treflem Sopot 0:3 (22:25, 22:25, 19:25) w meczu 9. kolejki ORLEN Ligi. MVP Erika Coimbra.
Gospodynie, podbudowane zwycięstwem w ostatniej kolejce w Legionowie, wyszły na boisko z wielką ochotą do walki. Kompletnie ustawieniem zaskoczył trener akademiczek Czesław Tobolski. Na pozycji środkowej w miejsce Edyty Rzenno pojawiła się dynamiczna atakująca, a w tym sezonie przyjmująca z Trynidadu i Tobago, Channon Thompson. Zaskakująca była też obsada ławki trenerskiej Atomu. Zamiast Jerzego Matlaka, który źle się poczuł i został w hotelu zespół prowadził jego asystent, Adam Grabowski.
- Znamy się od wielu lat, a dla mnie to nie był debiut w takiej roli, więc sobie poradziłem. Mam nadzieję, że trener Matlak szybko poczuje się lepiej – mówił Grabowski.
Pierwsza partia była najlepszą z rozegranych do tej pory w tym sezonie w białostockiej hali. Efektowne obrony i długie akcje raz po raz budziły burzę oklasków na trybunach. Lepiej zaczęły „Atomówki”. Po błędach AZS-u w rozegraniu prowadziły 6:2. Sopocianki nie były jednak w stanie zwiększyć przewagi. Ambitnie i pomysłowo grające akademiczki zmniejszyły ją za do punktu. Różnica znów urosła, gdy po wejściu na boisku kilkoma udanymi akcjami popisała się Anna Podolec. Zrobiło się 22:17. Kolejne pięć punktów padło jednak łupem gospodyń. Bardzo dobrze zagrywała Ewa Cabajewska rozbijając przyjęcie Atomu. Na tablicy mieliśmy więc remis po 22! Ten stan rzeczy utrzymał się jednak tylko przez chwilę, bo sopociankom zwycięstwo w tej partii uratowała ich rozgrywająca, Izabela Bełcik – również dzięki serwisowi.
- To był pierwszy taki set, w którym praktycznie nie popełniałyśmy błędów. Po nim jednak nasza gra się rozsypała. Były błędy, nieporozumienia, dlatego mecz się tak skończył – mówiła kapitan AZS-u Natalia Kurnikowska.
Po zmianie stron akademiczki przez pewien okres poczynały sobie niemrawo. Solidna, pewna gra mistrzyń Polski szybko dała im kilka punktów przewagi. Gospodynie nie trafiały tylu ryzykownych zagrywek, co wcześniej. Częściej za to wyrzucały je w aut. Wydawało się, że nie będzie tym razem żadnych zwrotów akcji, a jednak trochę emocji w końcówce tej partii kibice przeżyli. AZS zaczął gonić przy identycznym stanie jak w poprzedniej części meczu – 17:22. Blok Krystle Esdelle i as Sylwii Chmiel dały akademiczkom nadzieję. Atomówki odzyskały koncentrację i nie dopuściły do takich nerwów jak w pierwszej odsłonie spotkania, choć wynik padł ten sam - 25:22. Przy drugim setbolu po prostej z obejścia zaatakowała Julia Szeluchina.
Marsz mistrzyń okazał się już nie do zatrzymania. Co ciekawe, to nie Rachel Rourke robiła najwięcej krzywdy białostoczankom. Ją, jako tako, udało się gospodyniom zneutralizować. Decydujące punkty dołożyły przyjmujące: Klaudia Kaczorowska i Erika Coimbra – później ogłoszona MVP spotkania.
- Wiedzieliśmy, że to będzie ciężka przeprwa, ale nie że aż tak, bo Białystok wyłączył Rachel Rourke, co się wcześniej innym drużynom ni e udawało. Na szczęście zagrały lewe skrzydła – mówił Grabowski.
AZS do końca walczył ambitnie, ale trzecią partię sopocianki praktycznie cały czas miały pod kontrolą. Tylko raz mogły się poczuć mniej pewnie, kiedy zrobiło się tylko 21:19. Gospodynie ostatecznie dobił pojedynczy blok Rourke na Sylwii Chmiel. W tym secie ich licznik punktów stanął na 19 i już się nie ruszył.
- Bardzo fajnie graliśmy w pierwszym secie. W końcówce zabrakło trochę szczęścia. Generalnie, gratuluję dziewczynom postawy w dzisiejszym meczu. Przegraliśmy z nie byle kim – mówił trener AZS-u Czesław Tobolski.
Powrót do listy