Miłość i radość w Białymstoku
Pronar Zeto Astwa AZS Białystok na pewno zagra w fazie play off PlusLigi Kobiet o miejsca 1-8. Stal Mielec stoi już jedną nogą po drugiej, smutniejszej stronie barykady, gdzie trzeba walczyć o utrzymanie. W sobotę białostoczanki pokonały u siebie „stalówki” 3:0 (25:20, 25:21, 25:20). MVP spotkania wybrana została rozgrywająca Pronaru Zeto Astwa AZS, Czeszka Lucie Muhlsteinova.
- Przyjechałyśmy tu z mocnym nastawieniem na zdobycie bardzo potrzebnych punktów. Niestety, nie udało się. Seriami traciłyśmy punkty po głupich błędach – powiedziała kapitan Stali Karolina Olczyk.
- Liczyliśmy, że może damy radę coś ugrać. Ostatnio dziewczyny z Białegostoku poniosły cztery porażki. Nic z tego, pokazały charakter i dobrą siatkówkę. Cóż, teraz musimy już myśleć o barażach, aby utrzymać ekstraklasę dla Mielca – przyznał trener Wiesław Popik.
Szkoleniowcowi Stali można było w sobotę szczerze współczuć. To co momentami wyprawiały jego podopieczne mogłoby załamać nawet kogoś o, nomen omen – „stalowych” – nerwach. Dobrze serwujące, mocno zmobilizowane białostoczanki, nie mogły tego nie wykorzystać.
Od pierwszych piłek zaznaczyła się przewaga Pronaru Zeto Astwa AZS. Ledwo mecz się zaczął, a już przy stanie 4:1 Popik dokonał zmiany, wprowadzając na boisko Iwonę Niedźwiecką za Martę Łukaszewską. To był stały element kolejnych minut – roszady niewiele jednak dawały. Pierwsza przerwa techniczna nastąpiła przy rezultacie 8:3, druga – przy 16:9. Jedyny moment zagrożenia dla gospodyń nastąpił, gdy po zagrywkach Eweliny Dązbłaż, zrobiło się 16:13. Kiedy tablica pokazywała wynik 19:15 zespół gości popełnił błąd ustawienia pozbawiając się szans na uratowanie seta.
Najdziwniejszy przebieg miała druga partia. Białostoczanki, po serii trzech ataków Izabeli Żebrowskiej z szóstej strefy, objęły prowadzenie 6:3. Gospodynie dołożyły zagrywkę i szybko powiększyły przewagę do 16:9. Przy stanie 20:13 zrobiło im się chyba żal zagubionych rywalek i podały im pomocną dłoń. Zgubiły koncentrację, a mielczanki zwietrzyły szansę. Gdy Dązbłaż zablokowała Joannę Szeszko ku zdziwieniu wszystkich kibiców mieliśmy remis 20:20! Co uratowało białostoczanki? Oczywiście same przeciwniczki, konkretnie Małgorzata Skorupa, która zaserwowała wprost w siatkę. Reszty dopełniła szalejąca w bloku Dominika Koczorowska.
Na tym skończyły się emocje. Około dziesięciu kibiców z Mielca, którzy zdzierali gardła do ostatniej piłki, nie zdołało pobudzić swoich ulubienic do lepszej gry. Po ataku Marleny Mieszały z przechodzącej piłki Pronar prowadził 5:2. Po chwili nikt ze „stalówek” nie ruszył się przy prostej akcji w obronie, a zaraz mielczanki popełniły już drugi błąd ustawienia w meczu. 7:2 – i zaczęło się końcowe odliczanie. Trochę się wydłużyło, bo przy stanie 24:15 gospodynie nie wykorzystały pięciu meczboli. Wreszcie, pozostanie w ekstraklasie, atakiem przypieczętowała Agata Karczmarzewska-Pura.
- Pierwszy raz od dawna możemy się uśmiechnąć. Jest tak jak sobie zakładaliśmy - w połowie lutego mamy zapewnione pozostanie w ekstraklasie. Ostatnio mieliśmy problem nie z przeciwnikami, ale ze swoją grą. Teraz zejdą z nas nerwy. Dziś jest taki fajny dzień, walentynki, mówimy sobie i wszystkim sympatykom białostockiej siatkówki – cieszmy się i kochajmy – powiedział trener Pronaru Zeto Astwa AZS Dariusz Luks.