Michał Masek: oba zespoły są na porównywalnym poziomie
LSK: Odczuwa pan chyba niedosyt po pierwszym meczu półfinałowym w Rzeszowie?
MICHAŁ MASEK (trener ŁKS Commercecon Łódź): Na pewno tak, bo to jest play-off. Przegrywaliśmy 0-2, potem wyciągnęliśmy z tego meczu maks; szkoda tylko, że nie udało się wygrać. Rywalizacja toczy się dalej. Przegrywamy co prawda 0-1, ale nic nie jest stracone, a w czwartek gramy u siebie.
W dwóch pierwszych setach nie byliście w stanie skutecznie przeciwstawić się rywalkom. Było blisko, ale to Developres był górą…
MICHAŁ MASEK: Nie byliśmy skuteczni w ataku i tu był problem. Przyjęcie było na naszym poziomie, ale wyprowadzanie ataku i skończenie piłek już szwankowało. Po zmianie i wprowadzeniu do gry Dominiki Mras uspokoiło się trochę nasze rozegranie i kończyliśmy więcej piłek. Byliśmy skuteczniejsi i to zadecydowało, że wygraliśmy dwa sety. Niestety w tie-breaku popełniliśmy kilka błędów i nie byliśmy już w stanie odrobić strat.
Na III set pana zespół wyszedł mocno odmieniony. Była jakaś motywacyjna rozmowa podczas 10 minutowej przerwy ?
MICHAŁ MASEK: Tak, była duża motywacja, bo wiedzieliśmy dobrze, że możemy wygrać w Rzeszowie. Brakowało troszeczkę dokładności i spokoju w rozegraniu. Zmianą rozgrywającej doprowadziliśmy do tie-breaka, ale nie udało się wygrać całego meczu.
- Po raz kolejny w tym sezonie bardzo dobrze wyłączyliście z gry liderkę Developresu, Helene Rousseaux. Belgijka w meczach z ŁKS-em ma spore problemy nie tylko w przyjęciu ale też ataku.
MICHAŁ MASEK: Taki była nasz cel i się udał, ale nie do końca może, bo niestety mecz nie zakończył się po naszej myśli.
Jak może wyglądać czwartkowy mecz w Łodzi ? W półfinałowej rywalizacji nie macie już marginesu błędu i nie możecie się już pomylić…
MICHAŁ MASEK: Zrobimy wszystko, żeby wygrać tak jak staraliśmy się w pierwszym meczu. Ta walka z Rzeszowem jest zawsze zacięta. Dotychczasowe mecze, poza tym w Pucharze Polski, kończyły się tie-breakami, co tylko pokazuje, że oba zespoły są na porównywalnym poziomie. O wyniku decydują malutkie detale. I wcale nie będę zaskoczony, jak znów mecz potrwa pięć setów.
- Przed sezonem rozgrywał pan towarzyskie mecze w Rzeszowie, ale chyba nie myślał już wtedy, że oba zespoły zmierzą się w walce o finał?
MICHAŁ MASEK: Myśmy wiedzieli, że Rzeszów jest bardzo mocny w tym sezonie. Jak dla mnie jest najlepiej zbudowanym zespołem w lidze. Też jednak mają swoje słabsze momenty i jeśli my jesteśmy w stanie je wykorzystać, to możemy wygrać.
Już poprawiliście wyniki z ub. sezonu, w którym ŁKS był na szóstym miejscu. Czy w związku z tym presja na wynik po awansie do czwórki jest teraz nieco mniejsza?
MICHAŁ MASEK: My chcemy jak najwięcej wyciągnąć z tego sezonu. Wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni do presji, tak jak Rzeszów tak też my. Oni mają ją chyba jeszcze większą. My robimy maksimum tak jak jest to od pierwszego meczu w sezonie i tej filozofii się trzymamy do końca.
Powrót do listy