Michał Masek: dokonaliśmy czegoś niesamowitego
LSK: Przeżył pan już w swojej karierze taki mecz jak ten trzeci półfinałowy pojedynek w Rzeszowie ?
MICHAŁ MASEK (trener ŁKS-u COMMERCECON Łódź): Tak, ale nie na pozycji pierwszego trenera. Pracowałem jako II szkoleniowiec i w finale Pucharu Niemiec też był taki wyszarpany mecz. Przegrywaliśmy 1-2 i odwróciliśmy jego losy. To jednak czego dokonaliśmy w Rzeszowie, to coś niesamowitego.
Zaczęliście ten decydujący mecz w Rzeszowie bardzo dobrze i do połowy II seta nic nie wskazywało na takie emocje…
MICHAŁ MASEK: Naszym scenariuszem numer jeden było wygranie I seta, bo wiedzieliśmy, że Rzeszów u nas zagrał słaby mecz i oni nie reagują na to zbyt dobrze psychicznie. Tak więc wygranie tej inauguracyjnej partii dawało dużą przewagę. Niestety myśmy z tego nie skorzystali i później zagraliśmy dwa bardzo słabe sety, szczególnie na przyjęciu i przy wyprowadzaniu ataku gdzieś na poziomie 25 procent, a z takim wskaźnikiem nie można wygrać. Mój zespół jednak uwierzył, że może i te założenia, które my mieliśmy, konsekwentnie realizowaliśmy do końca. Wyszarpaliśmy ten mecz na maksimum.
W IV secie przegrywaliście już 17:22. Rywal był o mały kroczek od gry w finale. Wierzył pan, że uda się jeszcze odwrócić losy?
MICHAŁ MASEK: Musiałem wierzyć, bo nie mógłbym być na trenerskiej ławce, tak samo zawodniczki. Walka jest do ostatniego gwizdka. Nieraz już bywało, że drużyna, która już widziała się w finale, przegrywa. To się właśnie stało.
Czyli pewnie też chyba takie rozluźnienie rywala, któremu wydawało się, że nic nie jest w stanie już odebrać awans do finału, trochę wam pomogło?
MICHAŁ MASEK: My nie chcieliśmy powtórzyć tej historii z pierwszego meczu, gdzie też graliśmy tie-breaka i zagraliśmy słabo. W ataku zdobyliśmy bodaj tylko dwa punkty. Teraz było już lepiej i w obronie, no i przede wszystkim popełniliśmy mniej błędów. To zadecydowało o wyniku.
Może też pana cieszyć fakt, że wygraliście ten mecz bez jednej z liderek, Regiane Bidias.
MICHAŁ MASEK: No tak, to jest nie lada wyczyn. Niestety w tym sezonie mamy pecha. Przed finałem Pucharu Polski wypada nam podstawowa rozgrywająca, a teraz przed decydującym meczem o awans kolejna strata. Mimo tych kontuzji nasz zespół jest bardzo mocny i dał radę.
Jest szansa, że Brazylijka wróci na finały?
MICHAŁ MASEK: Wróci.
Jak może potoczyć się ta finałowa rywalizacja z Chemikiem?
MICHAŁ MASEK: Idziemy mecz po meczu. My robimy maksimum tak jak jest to do pierwszego meczu w sezonie i tej filozofii się trzymamy do końca. Chcemy jak najwięcej wyciągnąć z tego sezonu.
W tym finale będzie wam się już chyba nieco łatwiej grało. Ta presja będzie nieco mniejsza, bo już ŁKS osiągnął duży sukces?
MICHAŁ MASEK: To jest mega sukces w tym sezonie. Jeżeli by ta drużyna była w pełnym składzie, to też byłby oczywiście sukces, ale teraz to doceniam jeszcze bardziej. Gramy finał i chcemy z niego wydrzeć jak najwięcej i pokazać się z jak najlepszej strony.
Powrót do listy