Michaela Mlejnkova: play-off to coś zupełnie innego
LIGA SIATKÓWKI KOBIET: Wasz pierwszy półfinałowy mecz z ŁKS-em Commercecon był bardzo nierówny. Po słabym początku byłyście w stanie doprowadzić do tie-breaka, który nie ułożył się już jednak po waszej myśli.
MICHAELA MLEJNKOVA (czeska przyjmująca Developresu SkyRes Rzeszów): Szkoda tego gorszego początku meczu w naszym wykonaniu. Wyglądało to tak, jakbyśmy czekały na to co zrobią rywalki. Zabrakło nam agresji i wywarcia presji na łodziankach. To było bardzo ryzykowne z naszej strony, że pozwoliłyśmy im się rozegrać i narzucić im styl gry. To one pierwsze odrzuciły nas od siatki. My miałyśmy duże problemy z przebiciem się przez ich blok. Po dwóch przegranych setach nie miałyśmy już nic do stracenia. W końcu zaczęłyśmy naciskać na rywalki i zacząć grać zespołowo. Wspierałyśmy się wzajemnie i grałyśmy agresywnie. W tie-breaku zabrakło nam już dobrej passy i szczęścia. Ja sama popełniłam trzy błędy z rzędu. Niestety w piątym secie jest bardzo mało czasu, żeby odrobić straty po kilku błędach własnych.
- Ten słabszy początek spotkania to efekt za dużej nerwowości z waszej strony, czy może wybicia z rytmu po dłuższej przerwie od meczów o stawkę?
- Trudno powiedzieć. W sumie pierwszy set do stanu po 16. był wyrównany, ale nagle utknęłyśmy w jednym ustawieniu tracąc chyba pięć punktów z rzędu. To był decydujący moment tej partii, który zaważył na zwycięstwie ŁKS-u. Potem w drugim wszystko tak szybko się potoczyło, że właściwie nie zdążyłyśmy poczuć swojego rytmu gry, a rywalki mocno na nas naskoczyły i kontrolowały wynik. Od trzeciej partii wróciłyśmy już do swojej siatkówki i w czwartej poszyłyśmy za ciosem. W tie-breaku znów przytrafił nam się przestój i biorę na siebie trzy błędy z rzędu. Rywalki odskoczyły nam na bezpieczny dystans i nie byłyśmy już w stanie je dogonić.
- Ogólnie jednak rozegrała pani dobre spotkanie popisując się efektownymi atakami.
- Starałam się grać jak najlepiej. Szkoda tych przestojów w pierwszym i piątym secie, kiedy utknęłyśmy w jednym ustawieniu, a potem było nam już ciężko odrobić straty do rywalek.
- Parząc na statystyki byłyście w większości elementów lepsze od łodzianek. Te jednak górowały nad wami pod względem skutecznych bloków.
- Przygotowując się do meczu z ŁKS-em sporo pracowałyśmy nad tym, jak radzić sobie w trudnych sytuacjach, kiedy jesteśmy odrzucone od siatki i musimy sobie radzić na wysokiej piłce. Miałyśmy sporo takich trudnych akcji w trakcie spotkania, ale niestety nie zawsze udawało nam się zagrać na blok-aut. Łodzianki dysponują mocnym i szczelnym blokiem, przez który trudno jest się przebić.
- Po porażce u siebie jesteście praktycznie pod ścianą, bo w półfinale gra się tylko do dwóch zwycięstw. Czy będziecie w stanie zagrać tam podobny mecz, jak w rundzie zasadniczej?
- Teraz jesteśmy na zupełnie innym etapie rozgrywek, bo play-offy to coś zupełnie innego. Ten mecz z rundy zasadniczej pokazał nam tylko tyle, że jesteśmy w stanie wygrać w Łodzi. Jestem jednak dobrej myśli. Musimy zagrać dobrze jako zespół i przede wszystkim nie przespać początku, bo w takim spotkaniu trzeba grać agresywnie od pierwszego seta. Mam nadzieję, że będziemy w stanie odrzucić rywalki od siatki. Zagrywka będzie dla nas bardzo ważna. Najważniejsze, żebyśmy były agresywne od samego początku, a nie czekały na ruch rywalek. Musimy „nacisnąć” na łodzianki i maksymalnie utrudnić im grę. Nie będzie to łatwe, ale jesteśmy w stanie to zrobić.
- Pozytywne jest to, że odzyskała pani wigor i siłę ataku. W turnieju finałowym o Puchar Polski nie przypominała pani siebie.
- Przed turniejem w Nysie przez tydzień byłam wyłączona z treningów, ponieważ leżałam chora w łóżku i niestety fizycznie nie zdążyłam się odbudować. Nie czułam tego skoku w nogach i energii. Teraz z tygodnia na tydzień czuję mocniejsza fizycznie i coraz lepiej zgrana z Petją Barakową.
Powrót do listy