Mecz godny finału PlusLigi Kobiet
Atom Trefl Sopot zdobył po raz pierwszy w historii klubu mistrzostwo Polski. Bank BPS Muszynianka Fakro Muszyna został zdetronizowany. - Obrońca tytułu grał w minionym sezonie bez stylu - uważa szef pionu szkolenia w Polskim Związku Piłki Siatkowej Włodzimierz Sadalski.
- Był to mecz godny finału mistrzostw Polski – tak szef pionu szkolenia Polskiego Związku Piłki Siatkowej Włodzimierz Sadalski ocenia czwarte spotkanie play off PlusLigi Kobiet pomiędzy Atomem Treflem Sopot, a Bankiem BPS Muszynianką Fakro Muszyna. W serii do trzech zwycięstw zespół trenera Alessandro Chiappiniego wygrał 3-1.
W czwartym spotkaniu finału play off Atom Trefl zwyciężył 3:2. – Było w tym meczu wszystko – potężne ataki i ofiarne obrony, udane bloki i skuteczne obrony, wzloty i upadki. Co też jest warte podkreślenia obie drużyny grały pod presją – powiedział Włodzimierz Sadalski.
W opinii Włodzimierza Sadalskiego zespół Atomu Trefla miał dodatkową wartość w postaci Eleonory Dziękiewicz. – Środkowa nowego mistrza kraju była prawdziwą gwiazdą. Kończyła praktycznie wszystko. Była nie do zatrzymania w ataku i znakomicie grała w bloku. Inne zawodniczki miały swoje znakomite momenty, ale niebawem gasły. Gwiazda Eleonory Dziękiewicz świeciła mocnym, pełnym blaskiem przez cały wieczór – powiedział szef pionu szkolenia PZPS.
Bank BPS Muszynianka Fakro nie obroniła tytułu mistrza Polski. – Nie jest to niespodzianka. Siatkarki z Muszyny nie obroniły Pucharu Polski, a ich start w Lidze Mistrzyń nie należał do specjalnie udanych. Grały bez stylu – uważa Włodzimierz Sadalski.
Z kolei Atom Trefl miał w zakończonym sezonie bardzo poważne problemy finansowe. – Siatkarki z Sopotu walczyły do ostatniej piłki z uśmiechem na ustach, problemy pozostawiły poza nim. Jak się okazuje pieniądze to nie wszystko – powiedział Włodzimierz Sadalski.
W drugim secie Atom Trefl Sopot prowadził 24:19 i przegrał 25:27. – Raz jeszcze przekonaliśmy się, że w siatkówce każdą stratę można odrobić. Wszyscy co grali tego doświadczyli, analizowali i dalej nikt nie wie dlaczego tak się dzieje. Taki to po prostu jest sport – zakończył Włodzimierz Sadalski