ME kadetek: Polska - Czechy 3:0
Gdyby nie worek prezentów od rywalek polskie kadetki miałyby problem z wygraniem kolejnego meczu mistrzostw Europy Ankarze. Nie bez powodu jednak Czeszki zajmują ostatnie miejsce w grupie z czterema porażkami na koncie. Ostatnia była dziełem biało-czerwonych, które wygrały 3:0 (25:21, 25:21, 26:24).
Na szybującą, nagle „gasnącą” zagrywkę mocno uczulał przed spotkaniem trener Andrzej Peć. Przykład Serbek sprzed kilku dni dużo nas nauczył. Faworytki zaskoczone grą Czeszek oddały im pierwszego seta (całość wygrały 3:1). Polki również męczyły się z sąsiadkami z południa. - Miałyśmy trochę problemów z tą zagrywką. Czeki stawały daleko i piłka nagle spadała. Nie zawsze udało się idealnie przyjąć a to utrudniało pracę naszym rozgrywającym – mówiła przyjmująca Aleksandra Wójcik.
Na siatce Polki pokazały jednak swoje atuty. Dobrze zaczęła spotkanie Paulina Głaz – po jej ataku odskoczyliśmy w pierwszym secie na 9:6. Problemy z kończeniem miały za to Aleksandra Wójcik i Patrycja Flakus i Czeszki zdołały wyrównać na po 12. W trudnych momentach ratował nas spryt, blok i… same rywalki. Czeszki oddały nam w prezencie 9 pkt., a to błędami technicznymi (jak wpadnięcie w siatkę), a to wyrzucając zagrywkę w aut. Poza boiskiem wylądował też atak liderki czeskiego zespołu Melicharovej, który dał nam zwycięstwo na otwarcie meczu.
Tak samo – czyli błędem Czeszek (zagrywka w aut) zakończył się set drugi - dla naszych siatkarek lekcja cierpliwości. Ataki nie wchodziły już jak nóż w masło, akcjom na środku brakowało tempa. - Wbrew pozorom grało nam się z nimi ciężko. Czeszki dużo piłek podbijały, nieźle broniły a kiwając nas miały też trochę szczęścia. Same jesteśmy sobie winne, bo nie potrafiłyśmy skończyć tego w pierwszym uderzeniu – podsumowała Wójcik.
Cały czas mogliśmy jednak liczyć na pomocną dłoń rywalek – w drugiej partii popełniły 12 kolejnych błędów własnych! Polki 5. Dzięki temu w tym secie prowadziliśmy już 16:10 i tą wysoką zaliczkę udało się dowieźć do końca. Na rozegraniu i ataku zostały Natalie Gajewska i Strózik, którymi w pierwszym secie trener Peć zastąpił Patrycję Flakus i Ewelinę Tobiasz.
Kolejna zmienniczka pojawiła się na parkiecie w partii trzeciej, gdy Polki musiały gonić rozhulane Czeszki (8:5). Ewelinę Janicką zastąpiła Karolina Szymańska i od początku zasługiwała na pochwały. Jej dobra gra na środku siatki najpierw zaowocowała wyrównaniem na po 10 a niedługo potem dała przewagę 17:15. - Pomyślałam, że to moja szansa, żeby coś pomóc w tych mistrzostwach i zmienić coś na boisku, bo ten set nie układał się po naszej myśli. Powiedziałam sobie, że „jadę na maksa” i co wyjdzie to wyjdzie. Wyszło dobrze – cieszyła się nasza środkowa.
Polki nie umiały jednak narzucić swojego rytmu gry, bo też przez cały mecz jakby nie mogły go odnaleźć. Boisko opuściła Głaz na rzecz jubilatki – Julii Twardowskiej. Nasza przyjmująca skończyła tego dnia 16 lat. Cały mecz – po zaciętej i wyrównanej końcówce – skończyła jej koleżanka z pokoju – Natalia Strózik. Udało się wygrać za trzy punkty i to bez starty seta. One także mogą być ważne w końcowym rozrachunku.
O wszystkim zdecydują mecze ostatniego dnia fazy grupowej. Jeśli Polki pokonają Hiszpanię (mecz o 15.30 czasu polskiego) a Serbki Turcję, możemy nawet awansować do półfinału. O ile zdecydowane liderki grupy nie odpuszczą gospodyniom. Nasze siatkarki wierzą w sportowe zachowanie Serbek. I we własne siły, bo porażka z Hiszpanią przy niekorzystnych wynikach innych spotkań może dla nich oznaczać nawet powrót do domu.
Czechy: Pospisilova, Melicharova, Herbockova, Kubickova, Trnkova, Patockova i Peskova (libero) oraz Kavkova, Zemanova.Polska: Wójcik, Głaz, Tobiasz, Janicka, Chojnacka, Flakus i Korabiec (libero) oraz Gajewska, Strózik, Szymańska, Twardowska